Wyszedłem ze stadionu. Zadowolony z tego co powiedziałem trenerowi ?
Chyba tak. Po co mam ukrywać swoje uczucia do Kaśki ? Stała się dla kimś
wyjątkowym, kimś ważnym. Pokochałem ją, ot tak.
Byłem zadowolony
z tego co powiedziałem, ale nie z tego czego świadkiem byłem.
Przyznała się że mnie kocha, powiedziała mi to prosto w oczy.
Całowaliśmy się. Powiedziałem nawet jej tacie że będę o nią walczył, a
teraz co ? Stoi kilka metrów dalej z nim. Przytula ją, obejmuje.
Dlaczego ? Chce mnie w ten sposób ukarać ? Za to jaki byłem ?
Traktowałem ją tak jak nie powinienem, ale przyznałem się do błędu. Chcę
to wszystko naprawić. Chcę zawalczyć o nią i nic mnie nie powstrzyma
nawet on.
Otworzyłem tylne drzwi rzucając na siedzenie torbę
treningową. Odwróciłem się jeszcze raz w ich stronę. Patrzyła na mnie.
Tak jakby chciała przeprosić. Wyglądała na niezadowoloną z siebie,
chcącą wszystko zmienić. Chciałem się uśmiechnąć, pokazać jej że na
mnie nie robi to żadnego wrażenia, ale nie potrafiłem. Nie potrafiłem
okłamywać jej, i samego siebie. Wsiadłem do samochodu i odjechałem.
Załamany tym co się wydarzyło.
- Kochanie, wpadłam na świetny
pomysł !- zawołała Caroline gdy tylko mnie zobaczyła w mieszkaniu.
Siedziała na fotelu malując swoje paznokcie. Zresztą jak zawsze. Usiadła
obok mnie cała podekscytowana.
- Co to za pomysł ?- zapytałem obejmując ją ramieniem
- Urządźmy dzisiaj imprezę. Tak przed sezonem, co ty na to ? Zaprosimy wszystkich, będzie fajnie!
- Caro..., nie masz ochoty odpocząć ?
- Odpocząć, od czego ? Marco, nie bądź starym zgredem. Odkąd wróciłeś z Krety, nie jesteś sobą.
- Wydaje ci się.
- Czyli się zgadzasz ?
- Mam inne wyjście ?
- Cudownie, wszyscy będą równo o dwudziestej.
- Czyli wszystko zaplanowałaś ?! Nie pytając mnie o nic ?!
- Przecież właśnie zapytałam
- Tak, jak jest już po fakcie.
-
Przesadzasz- odparła wzburzona i udała się do naszej sypialni.
Pokręciłem głową z niedowierzania, i położyłem się by choć chwilę się
przespać.
Nie tak to miało się
potoczyć.
Nie tak miało wyjść. Ostatnio wszystko bardzo się komplikuje. Widział
nas, razem, i zapewne sobie pomyślał że jesteśmy razem. Właśnie,
jesteśmy ?, pomyślałam. Może to jest jakiś pomysł na odkochanie. Nuri
jest fantastycznym mężczyzną, więc może warto by spróbować.
Odprowadził
mnie pod same drzwi. Staliśmy wpatrując się w siebie. Mijały kolejne
minuty, a my nadal milczeliśmy, tak jakby to miało wszystko rozwiązać.
- Co teraz będzie ? Co będzie z nami?- zapytał
-
Nie wiem, a co byś chciał ?- pochylił się na de mną i złożył na moich
ustach pocałunek. Szczerze ? Nie podobało mi się. Czułam że robię to z
przymusu. Pocałunek nie był taki jak mój i Marco. Chciałabym aby taki
właśnie był.
- A teraz co z nami będzie ?
- Będziemy...razem ?
- Chcesz ?
- A ty ?
-
Od zawsze- znów mnie pocałował. Bardzo delikatnie. Dłonie położył na
mojej talii, ale czułam że się stresuje, a ja tym bardziej. Wszystko
było sztuczne, nie takie jak z nim. On był taki naturalny, delikatny,
subtelny. Wiedział co robi. Oboje tego chcieliśmy, oboje pragnęliśmy
siebie.
- Hmhmmm- usłyszałam chrząknięcie obok nas. Odwróciłam się
i zobaczyłam swojego tatę, który stał z założonymi na piersi rękoma, w
pewien sposób niezadowolony z tego co zobaczył.
- To ja już pójdę.
Zadzwonię- skierował się do mnie- Do widzenia- ukłonił się Klopp'owi i
poszedł. Spojrzałam na ojca i weszłam do naszego domu.
- Kasia, stój !- krzyknął za mną. Odwróciłam się na pięcie, patrząc na niego z niezadowoleniem. - Co to miało oznaczać ?
- O co ci chodzi ?!
-
Kochanie, nie denerwuj się. Chodź usiądziemy.- powędrował do salonu a
ja za nim.- Martwię się o ciebie. Nie chcesz mi powiedzieć co się
wydarzyło na Krecie. Dobrze, uszanuję to. Mam jednak wrażenie że dotyczy
to Marco. Widziałam was wtedy razem, całowaliście się więc nie
zaprzeczaj że do niczego nie doszło. Rozmawiałem z nim. Znam go dość
długo i jemu naprawdę zależy. A Nuri ? O co chodzi ?
- Chodzi o to że zakochałam się w tym blondasie, i ciepię. Cierpię przez niego. Nuri...jest inny. Jest dla mnie...
- Jak przyjaciel ?
-
Właśnie, lubię go, ale nic więcej. Jestem głupią małolatą która
zakochała się w piłkarzu z twojej drużyny. Tato, kocham go. Powiedz że
to przejdzie.
- Skarbie- objął mnie ramieniem, przytulając i
całując w czoło jak zawsze- Chciałbym aby tak było, ale miłość to silne
uczucie. Wszystko się ułoży, zobaczysz.
Siedziałam w swoim pokoju,
czytając książkę i głaszcząc swoje ukochane psy. Spojrzałam odruchowo
na telefon, na którym wyświetliły się nieodebrane wiadomości i
połączenia od Nuriego. Napisał, że przyjedzie po mnie o 19.30 bo jest
impreza i że powinniśmy wszystkim oznajmić że jesteśmy razem. Super, na
prawdę super. Naciągany związek.
Zbliżała
się godzina dwudziesta i już część zaproszonych gości, była na miejscu.
Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Gdy zadzwonił dzwonek do drzwi
przeprosiłem kolegów, i udałem się aby otworzyć drzwi. Chwyciłem za
klamkę i ujrzałem przed sobą tę dwójkę. Obejmował ją ramieniem i
uśmiechał się do niej. Unikała mojego wzroku. Zaprosiłem ich do środka.
Od
ich przyjścia minęły dobre trzy godziny. Większość osób już sporo
wypiła, więc rozkręciła się naprawdę niezła impreza. Siedziała na
barowym krześle popijając przy tym sok. Podszedłem do niej, stając obok i
jedną ręką opierając się o blat.
- Jak ci się podoba ?
- Jest fajnie.- odparła krótko kierując wzrok na pozostałych
- Porozmawiajmy. Daj mi szansę. Czy o aż tak wiele proszę ?
- Marco, ale po co ? Ty naprawdę nie rozumiesz tego że my nie możemy być razem ?-
odstawiła literatkę i wyszła na balkon. Nie zwlekając podążałem za nią.
Choć przez chwilę mogliśmy pobyć razem. Ciemne zasłony zasłaniały
widok.
- Jesteś z nim. Dlaczego ? Kochasz go ?!- spojrzała na mnie nadal milcząc- Odpowiedz ! Kochasz jego czy mnie ?!
-
Ciebie idioto i co z tego ?! Ja mam chłopaka, ty masz dziewczynę. Nas
nie ma i nie będzie!- mówiła płaczliwym głosem, gestykulując rękoma-
Dlaczego mi to zrobiłeś ? Dlaczego pozwoliłeś mi się w tobie zakochać ?
- Nie wiem. Nie chciałem abyś przeze mnie cierpiała. Jesteś z nim szczęśliwa ? On daje ci to szczęście które ja chcę ci dać ?
- Dałbyś mi je ?
-
Tak. Kasia...zrobiłbym wszystko, rozumiesz ? Chcę zerwać z Caro,
jeszcze dziś jak wszyscy pójdą. Nie kocham jej, bo kocham ciebie-
delikatnie głaskałem jej policzek, cały mokry od łez. - Nie potrafię
przestać myśleć o tobie. Jak Blanka powiedziała mi na Krecie że
zniknęłaś nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Byłem gotów pojechać na
drugi koniec świata, gdybym wiedział że tam jesteś.
- Jaką mam pewność że po jakimś czasie ci się nie znudzę i mnie nie zostawisz ?
-
Bo cię kocham do cholery !!!- podszedłem bliżej niej, ująłem jej twarz i
pocałowałem. Nie przerywała tego, kontynuując to. - Kiedy do ciebie
dotrze że jesteś całym moim światem ?
- Oświadczyłeś mi się
dzisiaj rano, a teraz całujesz się z córką trenera za moimi plecami ?!-
Caroline stała obok a wszyscy goście zamilkli patrząc na naszą trójkę
- Oświadczyłeś ?!!
-
Kasia, nie ! Nie oświadczyłem się jej !- uderzyła mnie w twarz i
wybiegła z płaczem. - Zaczekaj !!- wybiegłem za nią.- Kaśka nie
zrobiłem tego!!- złapałem ją za nadgarstki
- Zostaw mnie! Jak
mogłeś. A ja głupia ci uwierzyłam że naprawdę mnie kochasz, ale nie.
Chciałeś mnie tylko zaciągnąć do łóżka i zostawić bez słowa. Dla mnie
jesteś nikim. Nie chcę cię znać.- pobiegła przed siebie znikając mi z
oczu. Spieprzyłem wszystko, pomyślałem.
Co będzie dalej ? Czy mimo tego wszystkiego Kasia ponownie zaufa piłkarzowi Borussi Dortmund ? Czy Kasia i Nuri nadal będą razem, czy pomiędzy tą dwójką pozostanie tylko przyjaźń ? Do czego dąży Caroline w swoich fałszywych poczynaniach ? Czy plan który obmyśliła w tajemnicy przed wszystkimi się powiedzie ? Będzie starała się nawiązać przyjacielski kontakt z córką trenera, tylko po co ? Czy jej chora zazdrość doprowadzi do tragedii ? Marco Reus znów stanie się egoistycznym lowelasem. Co zrobi gdy pozna prawdę ? Czy zdąży w porę, by uratować swoją ukochaną czy będzie już za późno i straci miłość swego życia ?
Już za dwa tygodnie początek zmian w życiu głównych bohaterów..
poniedziałek, 29 lipca 2013
piątek, 26 lipca 2013
XI " Powiedz że mnie nie kochasz "
Minął jeden dzień od mojego powrotu do domu. Przez ten czas nie opuszczałam swojego pokoju. Wypłakiwałam swoje smutki i jak głupia patrzyłam się w monitor komputera oglądając jego zdjęcia. Jak to się stało że go pokochałam ? Jak ?
Wysłałam jedynie wiadomość do Blanki aby ona i pozostali się nie martwili. Znając ich byli gotowi poruszyć niebo i ziemię by się dowiedzieć gdzie jestem. Jednak nie mam ochoty na żadne rozmowy, wysłuchiwania dobrych rad. Sama muszę sobie z tym wszystkim poradzić. Z miłością do Marco.
Ubrałam się w czarne szorty i zwykły top, po czym zeszłam do kuchni by coś zjeść. Jak na mój pech tata był jeszcze w domu. Odkąd wróciłam stał przed drzwiami chcąc się dowiedzieć co się wydarzyło na Krecie. Wiem że się o mnie martwi, ale musi zaakceptować że potrzebuję trochę intymności.
- Zrobiłem twoje ulubione kanapki- postawił na stole talerz, a sam usiadł na jednym z krzeseł. Usiadłam na przeciw niego i wzięłam jedną na swój talerz.
- Dzięki- rzekłam cicho i zabrałam się za jedzenie. Cały czas wpatrywałam się w stół, który w tym momencie zdawał się najciekawszym przedmiotem w całym naszym domu.
- Dlaczego wróciłaś wcześniej ?- zapytał popijając kawę
- Nudziło mi się
- Wytrzymałaś prawie dwa tygodnie, a wróciłaś dzień wcześniej ?- uniósł brwi- Coś się stało ? Ktoś cię skrzywdził ?
- Nie!- nieświadomie uderzyłam dłonią w blat rozlewając przy tym swój sok.- Nie tato, nic się nie stało. Nic czym mógłbyś się przejąc.- dodałam po chwili już łagodnym tonem głosu. Skierowałam się do kuchni po kuchenny ręcznik by wytrzeć plamę na stole.- Idę z psami na spacer.- zasunęłam po sobie krzesło i odstawiłam naczynia do zmywarki.
Szłam chodnikiem wzdłuż ulicy na której mieszkaliśmy. Nie było zbytnio ruchu, bowiem okolica należy do tych spokojnych. Przysiadłam na krawężniku chodnika, nogi skuliłam pod siebie, opierając brodę na kolanach. Moje kochane psy były tak zmęczone że usiadły obok mnie, merdając radośnie ogonami. W pewnym momencie zatrzymał się na przeciw mnie samochód. Zza szyby wyglądał mój opiekun.
- Jadę do pracy. Będę po popołudniu. Może pójdziemy do kina albo zjemy kolację w twojej ulubionej restauracji. Co ty na to ?
- Chętnie- posłałam w jego stronę ciepły uśmiech- Kocham cie tato.
- Ja ciebie też, skarbie- zasunął szybę i odjechał. Siedziałam jeszcze chwilę a potem wróciłam do domu.
Włączyłam telewizor, rozsiadłam się wygodnie i czytałam książkę. Czas leciał tak szybko że nim się zorientowałam była już 13.00. Pomyślałam że przygotuję jakiś obiad przed powrotem taty. Nie zdążyłam dojść do kuchni, a zadzwonił mój telefon.
- Kasiu, na stole w salonie leży taka żółto-czarna teczka. Proszę przywieź mi ją na stadion. Pa
- Ale...- usłyszałam tylko krótkie pa, a tata się rozłączył. Mam iść na stadion ? Przecież on tam będzie. Niestety nie mam wyboru. Postaram się tylko wręczyć teczkę i zniknę stamtąd.
Gdy Blanka zadzwoniła mówiąc że z Kaśką wszytko w porządku, poczułem ogromną ulgę. Nie pamiętam kiedy ostatnio się tak denerwowałem. Wczorajszy dzień spędziłem u Piszczków, a Caroline przekonywałem ze jeszcze jesteśmy na Krecie. Nasz urlop tak się nie fortunnie ułożył, że już dzisiaj musimy wracać na treningi. Nie mając zbytniego wyboru musiałem pojawić się w domu. Pożegnałem przyjaciół, dziękując za przygarnięcie mnie na ten czas i udałem się do swojego mieszkania. Mieszkaliśmy niedaleko, więc zabrałem torby i spacerkiem kierowałem się do siebie. Cały czas myślałem o Kaśce. Kiedy ją ponownie zobaczę. Co jej powiem. Co dalej z nami będzie.
- Kochanie, wróciłeś !- z rozmyśleń wyrwało mnie wołanie Caro, która rzuciła mi się na szyję. Pocałowałem ją w policzek i rzuciłem się na kanapę. Głowę oparłem o podgłówek, a ręce skrzyżowałem za głową. Blondynka usiadła obok mnie, uważnie mi się przyglądając.
- Jak było ?- zapytała
- Fajnie- odparłem nie patrząc na nią.
- Może coś więcej poza fajnie ? Jak wytrzymałeś dwa tygodnie z tą małolatą ?
- Z Kasią ?- skierowałem swój wzrok na nią. Przytaknęła.- Normalnie. Nie jest taka zła, jak ją poznasz bliżej.
- Poznasz bliżej ?
- Caro...- westchnąłem- Jak spędzasz z nią czas, to nie jest taka zła.- udałem się do sypialni po torbę treningową.- Lecę na stadion- powiedziałem i zamknąłem za sobą drzwi.
W szatni byli już wszyscy z drużyny. Przywitałem się ze wszystkimi i udałem się do swojej szafki by się przebrać. Po kilku minutach wszyscy stawiliśmy się na murawie. Mniej bądź więcej wypoczęci ale w dobrym humorze i nastawieniu. Na początek mieliśmy zrobić kilka kółek, a potem ćwiczenia rozgrzewające. Większość czasu spędziłem w towarzystwie Łukasza, Matsa i Mo.
- Reus !!!- krzyknął trener a ja mało nie dostałem zawału. Przez te kilka tygodni odzwyczaiłem się od jego komend i donośnego głosu. Truchtem podbiegłem do niego. - Przestraszyłem cię, nie ?- zaśmiał się na co ja tylko przytaknąłem. Ostatnio chyba straciłem formę bo ten kilkumetrowy trucht sprawił mi problem.- Marco, idź na górę do kantorka i przynieś koszulki.
Jak nakazał tak też zrobiłem. Nie spiesząc się wyszedłem po schodach, zabrałem ze sobą bezrękawniki i powoli kierowałem się na dół. Spojrzałem przed siebie i ją zobaczyłem. Była tutaj. To ona. Nie kto inny, lecz Kasia.
- Zaczekaj !- krzyknąłem i zbiegłem najszybciej jak tylko mogłem by ją zatrzymać. Chciała uciec, ale uniemożliwiłem jej to opierając się rękoma o ścianę naprzeciw niej. Nie patrzyła na mnie. - Kasia, proszę spójrz na mnie. Kasia..- dłonią uniosłem jej podbródek ku górze by spojrzeć jej w oczy. Kocham jej oczy, jej usta, jej nos. Kocham ją całą.- Daj mi szansę. Pozwól mi udowodnic jak bardzo mi na tobie zależy. Chcę być z tobą. Chcę się budzić każdego dnia obok ciebie. Chcę spędzać z tobą każdą wolną chwilę. Chcę być dla ciebie kimś ważnym. Chcę się stać dla ciebie całym światem tak jak ty stałaś się dla mnie. Kocham cię, Kasia- wyszeptałem w jej stronę i delikatnie ją pocałowałem.
- Marco...- dłonią gładziłem jej policzek.- Nie możemy. To nie ma sensu.
- Powiedz to. Powiedz mi żebym odpuścił. Powiedz że mnie nie kochasz- milczała. Wiedziałem że tego nigdy nie powie. Uniosłem kąciki ust, uśmiechając się w jej stronę. Dłonie położyłem na jej talii, nieco unosząc jej bluzkę. Pochyliłem się nad nią, by ponownie poczuć jej usta na moich. Każdy nasz pocałunek był inny, każdy miał swoją historię. Nie przerywała go. Byłem pewny tego że ona pragnie tego tak bardzo jak ja sam. Zarzuciła ręce za moją szyję, a ja przyciągnąłem ją jak najbliżej do siebie. Opieraliśmy się o ścianę, nadal się całując. Żadne z nas nie chciało tego zakończyć.
- Reus, gdzie ty...- usłyszeliśmy wołanie trenera który stał kilka metrów dalej.
- Życzę ci, żeby twoja dziewczyna kochała cię tak bardzo jak ja.- pocałowała mnie i wybiegła. Uderzyłem pięścią o ścianę i wziąłem koszulki z podłogi. Udałem się na murawę, omijając trenera bez słowa, który zapewne posłał mi jedno ze swoich pouczających spojrzeń.
- Na dzisiaj koniec. Macie wolne.- zawołał trener i wszyscy zmierzaliśmy w kierunku szatni. Zmęczony dzisiejszym treningiem wychodziłem ostatni.- Marco, za pięć minut u mnie. Bez żadnej wymówki- mało entuzjastycznie skinąłem głową i poszedłem się przebrać. Tak jak kazał trener równe pięc minut później byłem pod jego gabinetem. Zapukałem i wszedłem do środka.
- Coś ważnego trenerze ? Przyznam się że mam już plany na dzisiejszy dzień
- Siadaj- wskazał mi miejsce na przeciw jego bluzka. Usiadłem w rozkroku, kładąc dłonie na kolanach i swobodnie się opierając o oparcie.- Co się wydarzyło na Krecie ?
- Nic
- Czyżby ? Dlaczego Kasia wróciła wcześniej ?
- Nie wiem
- Pytam drugi raz. Co się wydarzyło na Krecie ?!
- Mówię że nie wiem. Może się jej nie podobało...- wzruszyłem ramionami
- I dlatego wróciła dzień wcześniej ?! Co się wydarzyło między wami ?
- To nie trenera sprawa
- Kaśka to moja córka! Widziałem jak się całowaliście. Widziałem jak na siebie patrzycie, więc nie wmawiaj mi że nic między wami nie zaszło!
- Zakochałem się w pana córce. Zadowolony jest pan z takiej odpowiedzi ?- wstałem i chodziłem po całym pokoju. Nic nie mówił. Spoglądał na mnie lekko poddenerwowany.
- Reus, ty masz dziewczynę !- krzyknął
- Wiem przecież. Ale dla Kaśki jestem gotów ją zostawić. Zrobię wszystko, powtarzam wszystko aby udowodnić Kasi jak bardzo ją kocham i jak bardzo mi na niej zależy. Ona jest dla mnie całym światem, czy to się panu podoba czy nie!- wykrzyczałem na cały pokój i udałem się na parking do swojego samochodu. Byłem kilka metrów dalej. Ten widok sprawiał mi ból. Czułem się jakby ktoś rozbił moje serce na milion drobnych kawałków. Kocham ją, a ona jest z nim....
*
nudny jak nie wiem. próbuję jakoś rozwinąć akcję ale nieudolnie. może w następnym więcej się wydarzy...
Wysłałam jedynie wiadomość do Blanki aby ona i pozostali się nie martwili. Znając ich byli gotowi poruszyć niebo i ziemię by się dowiedzieć gdzie jestem. Jednak nie mam ochoty na żadne rozmowy, wysłuchiwania dobrych rad. Sama muszę sobie z tym wszystkim poradzić. Z miłością do Marco.
Ubrałam się w czarne szorty i zwykły top, po czym zeszłam do kuchni by coś zjeść. Jak na mój pech tata był jeszcze w domu. Odkąd wróciłam stał przed drzwiami chcąc się dowiedzieć co się wydarzyło na Krecie. Wiem że się o mnie martwi, ale musi zaakceptować że potrzebuję trochę intymności.
- Zrobiłem twoje ulubione kanapki- postawił na stole talerz, a sam usiadł na jednym z krzeseł. Usiadłam na przeciw niego i wzięłam jedną na swój talerz.
- Dzięki- rzekłam cicho i zabrałam się za jedzenie. Cały czas wpatrywałam się w stół, który w tym momencie zdawał się najciekawszym przedmiotem w całym naszym domu.
- Dlaczego wróciłaś wcześniej ?- zapytał popijając kawę
- Nudziło mi się
- Wytrzymałaś prawie dwa tygodnie, a wróciłaś dzień wcześniej ?- uniósł brwi- Coś się stało ? Ktoś cię skrzywdził ?
- Nie!- nieświadomie uderzyłam dłonią w blat rozlewając przy tym swój sok.- Nie tato, nic się nie stało. Nic czym mógłbyś się przejąc.- dodałam po chwili już łagodnym tonem głosu. Skierowałam się do kuchni po kuchenny ręcznik by wytrzeć plamę na stole.- Idę z psami na spacer.- zasunęłam po sobie krzesło i odstawiłam naczynia do zmywarki.
Szłam chodnikiem wzdłuż ulicy na której mieszkaliśmy. Nie było zbytnio ruchu, bowiem okolica należy do tych spokojnych. Przysiadłam na krawężniku chodnika, nogi skuliłam pod siebie, opierając brodę na kolanach. Moje kochane psy były tak zmęczone że usiadły obok mnie, merdając radośnie ogonami. W pewnym momencie zatrzymał się na przeciw mnie samochód. Zza szyby wyglądał mój opiekun.
- Jadę do pracy. Będę po popołudniu. Może pójdziemy do kina albo zjemy kolację w twojej ulubionej restauracji. Co ty na to ?
- Chętnie- posłałam w jego stronę ciepły uśmiech- Kocham cie tato.
- Ja ciebie też, skarbie- zasunął szybę i odjechał. Siedziałam jeszcze chwilę a potem wróciłam do domu.
Włączyłam telewizor, rozsiadłam się wygodnie i czytałam książkę. Czas leciał tak szybko że nim się zorientowałam była już 13.00. Pomyślałam że przygotuję jakiś obiad przed powrotem taty. Nie zdążyłam dojść do kuchni, a zadzwonił mój telefon.
- Kasiu, na stole w salonie leży taka żółto-czarna teczka. Proszę przywieź mi ją na stadion. Pa
- Ale...- usłyszałam tylko krótkie pa, a tata się rozłączył. Mam iść na stadion ? Przecież on tam będzie. Niestety nie mam wyboru. Postaram się tylko wręczyć teczkę i zniknę stamtąd.
Gdy Blanka zadzwoniła mówiąc że z Kaśką wszytko w porządku, poczułem ogromną ulgę. Nie pamiętam kiedy ostatnio się tak denerwowałem. Wczorajszy dzień spędziłem u Piszczków, a Caroline przekonywałem ze jeszcze jesteśmy na Krecie. Nasz urlop tak się nie fortunnie ułożył, że już dzisiaj musimy wracać na treningi. Nie mając zbytniego wyboru musiałem pojawić się w domu. Pożegnałem przyjaciół, dziękując za przygarnięcie mnie na ten czas i udałem się do swojego mieszkania. Mieszkaliśmy niedaleko, więc zabrałem torby i spacerkiem kierowałem się do siebie. Cały czas myślałem o Kaśce. Kiedy ją ponownie zobaczę. Co jej powiem. Co dalej z nami będzie.
- Kochanie, wróciłeś !- z rozmyśleń wyrwało mnie wołanie Caro, która rzuciła mi się na szyję. Pocałowałem ją w policzek i rzuciłem się na kanapę. Głowę oparłem o podgłówek, a ręce skrzyżowałem za głową. Blondynka usiadła obok mnie, uważnie mi się przyglądając.
- Jak było ?- zapytała
- Fajnie- odparłem nie patrząc na nią.
- Może coś więcej poza fajnie ? Jak wytrzymałeś dwa tygodnie z tą małolatą ?
- Z Kasią ?- skierowałem swój wzrok na nią. Przytaknęła.- Normalnie. Nie jest taka zła, jak ją poznasz bliżej.
- Poznasz bliżej ?
- Caro...- westchnąłem- Jak spędzasz z nią czas, to nie jest taka zła.- udałem się do sypialni po torbę treningową.- Lecę na stadion- powiedziałem i zamknąłem za sobą drzwi.
W szatni byli już wszyscy z drużyny. Przywitałem się ze wszystkimi i udałem się do swojej szafki by się przebrać. Po kilku minutach wszyscy stawiliśmy się na murawie. Mniej bądź więcej wypoczęci ale w dobrym humorze i nastawieniu. Na początek mieliśmy zrobić kilka kółek, a potem ćwiczenia rozgrzewające. Większość czasu spędziłem w towarzystwie Łukasza, Matsa i Mo.
- Reus !!!- krzyknął trener a ja mało nie dostałem zawału. Przez te kilka tygodni odzwyczaiłem się od jego komend i donośnego głosu. Truchtem podbiegłem do niego. - Przestraszyłem cię, nie ?- zaśmiał się na co ja tylko przytaknąłem. Ostatnio chyba straciłem formę bo ten kilkumetrowy trucht sprawił mi problem.- Marco, idź na górę do kantorka i przynieś koszulki.
Jak nakazał tak też zrobiłem. Nie spiesząc się wyszedłem po schodach, zabrałem ze sobą bezrękawniki i powoli kierowałem się na dół. Spojrzałem przed siebie i ją zobaczyłem. Była tutaj. To ona. Nie kto inny, lecz Kasia.
- Zaczekaj !- krzyknąłem i zbiegłem najszybciej jak tylko mogłem by ją zatrzymać. Chciała uciec, ale uniemożliwiłem jej to opierając się rękoma o ścianę naprzeciw niej. Nie patrzyła na mnie. - Kasia, proszę spójrz na mnie. Kasia..- dłonią uniosłem jej podbródek ku górze by spojrzeć jej w oczy. Kocham jej oczy, jej usta, jej nos. Kocham ją całą.- Daj mi szansę. Pozwól mi udowodnic jak bardzo mi na tobie zależy. Chcę być z tobą. Chcę się budzić każdego dnia obok ciebie. Chcę spędzać z tobą każdą wolną chwilę. Chcę być dla ciebie kimś ważnym. Chcę się stać dla ciebie całym światem tak jak ty stałaś się dla mnie. Kocham cię, Kasia- wyszeptałem w jej stronę i delikatnie ją pocałowałem.
- Marco...- dłonią gładziłem jej policzek.- Nie możemy. To nie ma sensu.
- Powiedz to. Powiedz mi żebym odpuścił. Powiedz że mnie nie kochasz- milczała. Wiedziałem że tego nigdy nie powie. Uniosłem kąciki ust, uśmiechając się w jej stronę. Dłonie położyłem na jej talii, nieco unosząc jej bluzkę. Pochyliłem się nad nią, by ponownie poczuć jej usta na moich. Każdy nasz pocałunek był inny, każdy miał swoją historię. Nie przerywała go. Byłem pewny tego że ona pragnie tego tak bardzo jak ja sam. Zarzuciła ręce za moją szyję, a ja przyciągnąłem ją jak najbliżej do siebie. Opieraliśmy się o ścianę, nadal się całując. Żadne z nas nie chciało tego zakończyć.
- Reus, gdzie ty...- usłyszeliśmy wołanie trenera który stał kilka metrów dalej.
- Życzę ci, żeby twoja dziewczyna kochała cię tak bardzo jak ja.- pocałowała mnie i wybiegła. Uderzyłem pięścią o ścianę i wziąłem koszulki z podłogi. Udałem się na murawę, omijając trenera bez słowa, który zapewne posłał mi jedno ze swoich pouczających spojrzeń.
- Na dzisiaj koniec. Macie wolne.- zawołał trener i wszyscy zmierzaliśmy w kierunku szatni. Zmęczony dzisiejszym treningiem wychodziłem ostatni.- Marco, za pięć minut u mnie. Bez żadnej wymówki- mało entuzjastycznie skinąłem głową i poszedłem się przebrać. Tak jak kazał trener równe pięc minut później byłem pod jego gabinetem. Zapukałem i wszedłem do środka.
- Coś ważnego trenerze ? Przyznam się że mam już plany na dzisiejszy dzień
- Siadaj- wskazał mi miejsce na przeciw jego bluzka. Usiadłem w rozkroku, kładąc dłonie na kolanach i swobodnie się opierając o oparcie.- Co się wydarzyło na Krecie ?
- Nic
- Czyżby ? Dlaczego Kasia wróciła wcześniej ?
- Nie wiem
- Pytam drugi raz. Co się wydarzyło na Krecie ?!
- Mówię że nie wiem. Może się jej nie podobało...- wzruszyłem ramionami
- I dlatego wróciła dzień wcześniej ?! Co się wydarzyło między wami ?
- To nie trenera sprawa
- Kaśka to moja córka! Widziałem jak się całowaliście. Widziałem jak na siebie patrzycie, więc nie wmawiaj mi że nic między wami nie zaszło!
- Zakochałem się w pana córce. Zadowolony jest pan z takiej odpowiedzi ?- wstałem i chodziłem po całym pokoju. Nic nie mówił. Spoglądał na mnie lekko poddenerwowany.
- Reus, ty masz dziewczynę !- krzyknął
- Wiem przecież. Ale dla Kaśki jestem gotów ją zostawić. Zrobię wszystko, powtarzam wszystko aby udowodnić Kasi jak bardzo ją kocham i jak bardzo mi na niej zależy. Ona jest dla mnie całym światem, czy to się panu podoba czy nie!- wykrzyczałem na cały pokój i udałem się na parking do swojego samochodu. Byłem kilka metrów dalej. Ten widok sprawiał mi ból. Czułem się jakby ktoś rozbił moje serce na milion drobnych kawałków. Kocham ją, a ona jest z nim....
*
nudny jak nie wiem. próbuję jakoś rozwinąć akcję ale nieudolnie. może w następnym więcej się wydarzy...
piątek, 19 lipca 2013
X " Zakochałam się "
Życie jest tak bardzo skomplikowane. Nie wierzę w to do czego doszło pomiędzy mną a Marco. To jest jak sen. Niczym bajka z nieszczęśliwym zakończeniem. Serce go pragnie, rozum odrzuca. Pokochałam go. Pokochałam drania, który mnie rani a jednocześnie kocha. Kocha mnie, ale czy to prawdziwe uczucie ? Może szuka kolejnej naiwnej dziewczyny, którą zamierza się zabawić? Ale wydawał się taki naturalny, szczery i prawdziwy. Pragnę go, nawet bardzo. Jego bliskości, dotyku, czułych słów, zapachu perfum. Przecież ja i tak mam rację, bo ten związek nie miałby żadnej przyszłości. Zbyt wiele nas dzieli, zbyt mało nas łączy.
Siedziałam na podłodze oparta o pastelową ścianę, przytulona do jego koszuli, która leżała na kanapie. Z moich oczu płynęły łzy. Udaję twardą, a taka nie jestem. Zawsze sobie powtarzałam, że nie będę płakac przez mężczyzn, a właśnie to robię.
Ktoś zapukał do drzwi i je uchylił. W progu zobaczyłam Ewę, która weszła do środka zamykając po sobie drzwi. Usiadła obok, przytulając mnie do siebie i głaszcząc po włosach. Jeszcze bardziej się rozpłakałam.
- Kasiu, nie płacz. Nie warto- starała się mnie pocieszyc, jednoczenie uspokoic. Minął może kwadrans, gdy zaczęłam dochodzic do siebie. Otarłam policzki z łez, nadal mocno ściskając ciemną koszulę.
- Zakochałam się. Dlaczego to tak boli ?
- Może źle wybrałaś. Miłośc jest ślepa. Z czasem ból minie, zapomnisz.
- Jak ja nie chcę zapominac. Kocham go, rozumiesz ?
- Rozumiem, ale wiesz że on ma dziewczynę.
- On też mnie kocha. Powiedział, że ją zostawi!
- Kasia...
- Wiem, naiwna jestem. On jej nigdy nie zostawi, a ja jestem kolejną zabawką w jego rękach.
- Nie to miałam na myśli.
- To chciałaś mi powiedziec, przecież wiem. Wyjdź i zostaw mnie samą.
- Ale...
- Wyjdź, proszę- kobieta posłusznie wstała opuszczając hotelowy pokój. Zostałam sama. Chciałabym aby on teraz tu był. Przyszedł, przytulił i powiedział że będzie już zawsze. Jakie to nie realne.
Nie mogę do niej teraz pójśc, bo co jej powiem. Pocałowałem ją, wyznałem miłośc, ale to nic nie dało. Jak ta nasza znajomośc się pokomplikowała. Ona mnie kocha, ja ją też, a i tak nie jesteśmy i za pewne nie będziemy razem.
Postanowiłem pójśc do Łukasza, bo to raczej on z całej naszej paczki jest najbardziej doświadczony w sercowych sprawach. Zapukałem do drzwi. Otworzył mi, zapraszając mnie do środka. Był sam, więc śmiało mogliśmy rozmawiac. Milczałem z nadzieją że on pierwszy rozpocznie rozmowę.
- I co teraz ?- zapytał podając mi kieliszek
- Z czym ?- starałem się udwac że nie wiem co ma na myśli
- Reus, nie udawaj. Widzieliśmy z Ewą, was razem.
- I ?
- To ja się pytam, co zamierzasz zrobic ? Pocałowałeś ją i jak mniemam powiedziałeś że ją kochasz . Wiesz co ty zrobiłeś, czy jeszcze do ciebie nie dotarło ?
- Stary, ja nie wiem co mam robić. - westchnąłem głęboko- Dziwne nie ? Od nienawiści do zakochania, jeden krok- zaśmiałem się- Kocham ją. Wiem to, czuję.
- A ona ?
- Powiedziała że też mnie kocha, ale...ale my nie mamy żadnej przyszłości. Ona ma rację. My nigdy nie będziemy razem. - schowałem twarz w dłoniach.
- Marco, ty na prawdę się zakochałeś. Nie poznaję cię. Co się stało z tym chłopakiem który bawił się dziewczynami, zdradzał na każdym kroku. Który wyznawał zasadę aby rozkochać, wykorzystać i porzucić ?
- Zmienił się, wydoroślał.. Mam prośbę.
- Mów
- Jest możliwośc, abym tu przenocował jedną noc ?
- Pewnie, nie ma problemu.
Siedzieliśmy przed telewizorem popijając przy tym wódkę. Łukasz próbował nawiązać jakąś rozmowę, ale chyba zauważył, że nie warto. Moje myśli krążyły wyłącznie wokół Kaśki. Zastanawiałem się jak zareagować.Siedzieliśmy w ciszy gdy do pokoju wtargnęła wściekła Ewa. Miałem dziwne wrażenie że na mój widok jeszcze bardziej się wściekła.
- Reus, dlaczego jej to zrobiłeś ?!- zapytała w złości a ja spojrzałem na Łukasza i ponownie na jego żonę
- Co zrobiłem ?- wiedziałem że chodzi o Kasię, ale nie do końca wiedziałem co ma na myśli Polka
- Ty się pytasz? Skrzywdziłeś ją. Po co jej mówiłeś że ją kochasz, że zostawisz dla niej Caroline, że chcesz z nią byc ?
- Bo to prawda
- Marco, nie ściemniaj. Wszyscy cię znamy. - przewróciła oczami- Ty nigdy nie zostawisz Caro zwłaszcza dla Kaśki. Nienawidziłeś jej, a teraz śmiesz twierdzic że ją kochasz ? Jesteś dupkiem!
- Ewa...- sytuację starał się załagodzic Piszczek ale na samo jej spojrzenie zamilkł
- Zostaw ją w spokoju!- wykrzyczała i poszła do łazienki. Po części ma rację, że skrzywdziłem córkę trenera. Przeczesałem palcami moje blond włosy, podniosłem dłoń na znak pożegnania i wyszedłem.
Obudziłem się na leżaku nieopodal miejscowego basenu. Było dośc wcześnie, więc okolica nie była przepełniona turystami. Powolnym krokiem szedłem wzdłuż korytarza gdy zaczepiła mnie zdenerwowana Blanka.
- Widziałeś dziś Kasię ?- patrzyłem na nią. Jeszcze nie do końca kontaktowałem- Widziałeś ją czy nie ?!
- Nie, a dlaczego ?- zapytałem spokojnie nie rozumiejąc jej przesadnego zdenerwowania
- Nigdzie jej nie ma - kilka razy przetrawiłem słowa " Nigdzie jej nie ma "
- JAK TO JEJ NIE MA ?! - zacząłem krążyc od ściany do ściany z dłońmi na głowie. Za chwilę obok nas zjawili się pozostali nasi znajomi .
- Ktoś ją widział?- wypytywała Blanka ale wszyscy kręcili przecząco głową. Czułem jakby ktoś wyrwał mi serce z ciała. Blanka z Ewą już zaczęły płakać. A jeśli coś się jej stanie ?, pomyślałem.
- To przeze mnie- uderzyłem pięści o ścianę, a następnie ktoś mnie pociągnął za ramię. Poczułem tylko mocne uderzenie w twarz i upadłem. Przed oczami wszystko miałem zamazane jak przez mgłę. W głowie tylko szum. Marco ! Marco ! Marco ! Ktoś wołał ale nie byłem tego do końca świadom. Z mijającymi sekundami wracałem do świata żywych. Moritz i Łukasz pomagali mi usiąść i oparli o ścianę. Kilka kroków dalej ode mnie Mats przytrzymywał Nuriego, który starał się wyrwac z jego rąk.
- To twoja wina! Wszystko przez ciebie ! Gdyby nie ty ona była by tu z nami, a tak nawet nie wiemy co się stało !- po kolei rejestrowałem w głowie wszystkie wypowiadane słowa przez kolegę z klubu. Mats zabrał go z dala ode mnie. Przybiegła Ewa z namoczonym ręcznikiem i przyłożyła do krwawiącej rany. Poczułem przyjemną ulgę. Delikatnie się uśmiechnąłem w jej kierunku w ramach podziękowań, a jednocześnie przeprosin za to co się wydarzyło.
To było dla mnie jedyne wyjście. Tylko to przyszło mi do głowy. Kupiłam bilet i wsiadłam do pierwszego lepszego samolotu który leciał do Dortmundu. Przez cały lot roniłam pojedyncze łzy. Wpatrywałam się w małe okienko i rozmyślałam.
Po kilku godzinach byłam już w Niemczech. Z walizką pod ręką kierowałam się na zewnątrz. Z kieszeni wyjęłam telefon i wykręciłam numer po taksówkę. Zjawiło się wyjątkowo jak na tutejsze warunki, szybko. Kierowca był tak miły że zabrał ode mnie torbę wkładając do bagażnika, po czym otworzył mi drzwi a ja wsiadłam do środka samochodu. Po czterdziestu minutach byłam pod domem. Zapłaciłam za przejazd, zabrałam swoje rzeczy i powędrowałam do domu. Obok stał samochód, więc tata jest w domu. Nie mam jednak ochoty na tłumaczenie się z mojego przedwczesnego powrotu do domu.
Walizkę postawiłam zaraz przy wejściu i szybko pobiegłam schodami do swojego pokoju, nie witając się nawet z moim opiekunem. Wołał coś do mnie, ale nie słuchałam go. Zatrzasnęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko, chowając twarz w poduszkę.
Siedziałam na podłodze oparta o pastelową ścianę, przytulona do jego koszuli, która leżała na kanapie. Z moich oczu płynęły łzy. Udaję twardą, a taka nie jestem. Zawsze sobie powtarzałam, że nie będę płakac przez mężczyzn, a właśnie to robię.
Ktoś zapukał do drzwi i je uchylił. W progu zobaczyłam Ewę, która weszła do środka zamykając po sobie drzwi. Usiadła obok, przytulając mnie do siebie i głaszcząc po włosach. Jeszcze bardziej się rozpłakałam.
- Kasiu, nie płacz. Nie warto- starała się mnie pocieszyc, jednoczenie uspokoic. Minął może kwadrans, gdy zaczęłam dochodzic do siebie. Otarłam policzki z łez, nadal mocno ściskając ciemną koszulę.
- Zakochałam się. Dlaczego to tak boli ?
- Może źle wybrałaś. Miłośc jest ślepa. Z czasem ból minie, zapomnisz.
- Jak ja nie chcę zapominac. Kocham go, rozumiesz ?
- Rozumiem, ale wiesz że on ma dziewczynę.
- On też mnie kocha. Powiedział, że ją zostawi!
- Kasia...
- Wiem, naiwna jestem. On jej nigdy nie zostawi, a ja jestem kolejną zabawką w jego rękach.
- Nie to miałam na myśli.
- To chciałaś mi powiedziec, przecież wiem. Wyjdź i zostaw mnie samą.
- Ale...
- Wyjdź, proszę- kobieta posłusznie wstała opuszczając hotelowy pokój. Zostałam sama. Chciałabym aby on teraz tu był. Przyszedł, przytulił i powiedział że będzie już zawsze. Jakie to nie realne.
Nie mogę do niej teraz pójśc, bo co jej powiem. Pocałowałem ją, wyznałem miłośc, ale to nic nie dało. Jak ta nasza znajomośc się pokomplikowała. Ona mnie kocha, ja ją też, a i tak nie jesteśmy i za pewne nie będziemy razem.
Postanowiłem pójśc do Łukasza, bo to raczej on z całej naszej paczki jest najbardziej doświadczony w sercowych sprawach. Zapukałem do drzwi. Otworzył mi, zapraszając mnie do środka. Był sam, więc śmiało mogliśmy rozmawiac. Milczałem z nadzieją że on pierwszy rozpocznie rozmowę.
- I co teraz ?- zapytał podając mi kieliszek
- Z czym ?- starałem się udwac że nie wiem co ma na myśli
- Reus, nie udawaj. Widzieliśmy z Ewą, was razem.
- I ?
- To ja się pytam, co zamierzasz zrobic ? Pocałowałeś ją i jak mniemam powiedziałeś że ją kochasz . Wiesz co ty zrobiłeś, czy jeszcze do ciebie nie dotarło ?
- Stary, ja nie wiem co mam robić. - westchnąłem głęboko- Dziwne nie ? Od nienawiści do zakochania, jeden krok- zaśmiałem się- Kocham ją. Wiem to, czuję.
- A ona ?
- Powiedziała że też mnie kocha, ale...ale my nie mamy żadnej przyszłości. Ona ma rację. My nigdy nie będziemy razem. - schowałem twarz w dłoniach.
- Marco, ty na prawdę się zakochałeś. Nie poznaję cię. Co się stało z tym chłopakiem który bawił się dziewczynami, zdradzał na każdym kroku. Który wyznawał zasadę aby rozkochać, wykorzystać i porzucić ?
- Zmienił się, wydoroślał.. Mam prośbę.
- Mów
- Jest możliwośc, abym tu przenocował jedną noc ?
- Pewnie, nie ma problemu.
Siedzieliśmy przed telewizorem popijając przy tym wódkę. Łukasz próbował nawiązać jakąś rozmowę, ale chyba zauważył, że nie warto. Moje myśli krążyły wyłącznie wokół Kaśki. Zastanawiałem się jak zareagować.Siedzieliśmy w ciszy gdy do pokoju wtargnęła wściekła Ewa. Miałem dziwne wrażenie że na mój widok jeszcze bardziej się wściekła.
- Reus, dlaczego jej to zrobiłeś ?!- zapytała w złości a ja spojrzałem na Łukasza i ponownie na jego żonę
- Co zrobiłem ?- wiedziałem że chodzi o Kasię, ale nie do końca wiedziałem co ma na myśli Polka
- Ty się pytasz? Skrzywdziłeś ją. Po co jej mówiłeś że ją kochasz, że zostawisz dla niej Caroline, że chcesz z nią byc ?
- Bo to prawda
- Marco, nie ściemniaj. Wszyscy cię znamy. - przewróciła oczami- Ty nigdy nie zostawisz Caro zwłaszcza dla Kaśki. Nienawidziłeś jej, a teraz śmiesz twierdzic że ją kochasz ? Jesteś dupkiem!
- Ewa...- sytuację starał się załagodzic Piszczek ale na samo jej spojrzenie zamilkł
- Zostaw ją w spokoju!- wykrzyczała i poszła do łazienki. Po części ma rację, że skrzywdziłem córkę trenera. Przeczesałem palcami moje blond włosy, podniosłem dłoń na znak pożegnania i wyszedłem.
Obudziłem się na leżaku nieopodal miejscowego basenu. Było dośc wcześnie, więc okolica nie była przepełniona turystami. Powolnym krokiem szedłem wzdłuż korytarza gdy zaczepiła mnie zdenerwowana Blanka.
- Widziałeś dziś Kasię ?- patrzyłem na nią. Jeszcze nie do końca kontaktowałem- Widziałeś ją czy nie ?!
- Nie, a dlaczego ?- zapytałem spokojnie nie rozumiejąc jej przesadnego zdenerwowania
- Nigdzie jej nie ma - kilka razy przetrawiłem słowa " Nigdzie jej nie ma "
- JAK TO JEJ NIE MA ?! - zacząłem krążyc od ściany do ściany z dłońmi na głowie. Za chwilę obok nas zjawili się pozostali nasi znajomi .
- Ktoś ją widział?- wypytywała Blanka ale wszyscy kręcili przecząco głową. Czułem jakby ktoś wyrwał mi serce z ciała. Blanka z Ewą już zaczęły płakać. A jeśli coś się jej stanie ?, pomyślałem.
- To przeze mnie- uderzyłem pięści o ścianę, a następnie ktoś mnie pociągnął za ramię. Poczułem tylko mocne uderzenie w twarz i upadłem. Przed oczami wszystko miałem zamazane jak przez mgłę. W głowie tylko szum. Marco ! Marco ! Marco ! Ktoś wołał ale nie byłem tego do końca świadom. Z mijającymi sekundami wracałem do świata żywych. Moritz i Łukasz pomagali mi usiąść i oparli o ścianę. Kilka kroków dalej ode mnie Mats przytrzymywał Nuriego, który starał się wyrwac z jego rąk.
- To twoja wina! Wszystko przez ciebie ! Gdyby nie ty ona była by tu z nami, a tak nawet nie wiemy co się stało !- po kolei rejestrowałem w głowie wszystkie wypowiadane słowa przez kolegę z klubu. Mats zabrał go z dala ode mnie. Przybiegła Ewa z namoczonym ręcznikiem i przyłożyła do krwawiącej rany. Poczułem przyjemną ulgę. Delikatnie się uśmiechnąłem w jej kierunku w ramach podziękowań, a jednocześnie przeprosin za to co się wydarzyło.
To było dla mnie jedyne wyjście. Tylko to przyszło mi do głowy. Kupiłam bilet i wsiadłam do pierwszego lepszego samolotu który leciał do Dortmundu. Przez cały lot roniłam pojedyncze łzy. Wpatrywałam się w małe okienko i rozmyślałam.
Po kilku godzinach byłam już w Niemczech. Z walizką pod ręką kierowałam się na zewnątrz. Z kieszeni wyjęłam telefon i wykręciłam numer po taksówkę. Zjawiło się wyjątkowo jak na tutejsze warunki, szybko. Kierowca był tak miły że zabrał ode mnie torbę wkładając do bagażnika, po czym otworzył mi drzwi a ja wsiadłam do środka samochodu. Po czterdziestu minutach byłam pod domem. Zapłaciłam za przejazd, zabrałam swoje rzeczy i powędrowałam do domu. Obok stał samochód, więc tata jest w domu. Nie mam jednak ochoty na tłumaczenie się z mojego przedwczesnego powrotu do domu.
Walizkę postawiłam zaraz przy wejściu i szybko pobiegłam schodami do swojego pokoju, nie witając się nawet z moim opiekunem. Wołał coś do mnie, ale nie słuchałam go. Zatrzasnęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko, chowając twarz w poduszkę.
*
dziękuję za wszystkie komentarze, to na początek. mam też małe pytanie : Chciałybyście aby Kasia była z Marco czy Nurim ? Pytam bo mam pewną koncepcję, ale chciałabym znac wasze zdanie.
pozdrawiam
ps. zapraszam na nowy rozdział http://lewy-go-away.blogspot.com/
na opowiadanie o Robercie Lewandowskim http://wkrotce-bedziemy-razem.blogspot.com/
oraz do pamiętnika http://zycie-to-cierpienie.blogspot.com/
sobota, 13 lipca 2013
IX " Wierzysz w to ? "
Jeszcze kilka godzin temu w tym samym miejscu siedział nie kto inny, jak sam Marco Reus. Rozmyślał o rozkapryszonej nastolatce, zastanawiając się kim Kaśka stała się dla niego przez te kilka dni pobytu na Krecie. Prawdę powiedziawszy od pierwszego spotkania wpadła mu w oko, i wzajemnie. Niestety ich znajomość ani przez chwilę nie wróżyła niczego dobrego. To co najbardziej denerwowało go w niej, to jej zbyt duża pewność siebie i stanowcze mówienie nie. Jednak on był taki sam. Piłkarz nie ukrywał, że córka trenera gra mu na nerwach, ciągle o tym wszystkim przypominając. W miarę upływającego wakacyjnego czasu, zaczął dostrzegać jej prawdziwą osobowość. Delikatną, czułą i wrażliwą osóbkę, która tkwi w niej samej. Mimo to w swoich poczynaniach posunął się zbyt daleko, niż powinien. Przez to oboje stracili wiarę i nadzieję w to, iż między nimi może być lepiej. Podjął się próby naprawienia błędu, lecz wszystko poszło na marne. Odszedł zrezygnowany w przekonaniu, że jego słowa, dla Kaśki nic nie znaczą, a w rzeczywistości jest całkiem inaczej.
Teraz to ona siedziała nad brzegiem basenu starając się rozszyfrować słowa Marco Reusa. Zależy mi na tobie. Zależy mu, ale na czym tak właściwie? Na znajomości, przyjaźni, niej samej, czy miał na myśli coś konkretnego? A jeśli tak to co ? Może to były tylko puste słowa, bez żadnych emocji, przed obawą, że trener dowie się o tym co zrobił. Jedno pytanie nie dawało jej spokoju: kim ona jest dla niego, a on dla niej ?
Obok mnie pojawiało się coraz to więcej osób, więc zduszona tłumem nieznanych mi ludzi, udałam się do hotelu. Na początku zamierzałam udac się do hotelowego apartamentowca, ale ostatecznie zrezygnowałam, gdyż byłam świadoma że mogę natknąc się na Marco, a tego bym nie chciała. Stanęłam na środku przestrzennego holu zastanawiając się co mam ze sobą zrobic.
- Kaśka, tu jesteś !- dobiegły mnie głosy zza moich pleców. Odwróciłam się i zobaczyłam zmierzających w moim kierunku Matsa, Blankę i Nuriego.- Wszędzie cię szukamy, gdzieś ty była ?
- Nad basenem, coś się stało ?
- No nie ważne, gdzie byłaś- nieświadomie wymachiwała rękoma- Idziesz z nami na plaże, jest super !- pociągnęła mnie za rękę w kierunku wyjścia. Nie miałam na to ochoty, ale też nie miałam sensownej wymówki.
Miejsce, w którym przebywali było dośc daleko oddalone od naszego hotelu. Zbliżając się rozpoznałam wszystkich przyjaciół. Jednak kogoś mi brakowało. Marco- nie było go.
Położyłam się wygodnie na ręczniku i rozmarzyłam się. Czas leciał, a jego nadal nie było.
- Ktoś widział Reusa ? - zapytał w końcu Moritz
- Pewnie wyrwał jakąś laskę, z którą testuje hotelowe materace- zaczął nabijac się Mats. W mojej głowie narodził się taki powód jego nieobecności, ale mimo to starałam się w to nie wierzyc- A ty gdzie ? - dodał Hummels widząc jak wstaję i odchodzę
- Idę się przejśc- rzuciłam i zaszyłam się nie daleko za piaszczystym wzniesieniem.
- Jest coś o czym nie wiem ?- poderwałam się ze strachu. Nie sądziłam że ktoś jest obok mnie, zwłaszcza Nuri.
- Masz coś konkretnego na myśli ?
- Mam kogoś. Czyżby Marco ?
- Dlaczego sądzisz że chodzi o niego ?
- Na słowa Matsa, że Reus gdzieś baluje z dziewczyną aż cię poderwało. Między wami coś się wydarzyło ?
- Nic istotnego. Jestem naiwna, wiesz ? - spojrzałam na moment na niego- Chciałam poznac prawdziwego Marco, ale taki chyba nie istnieje. Ciągle kłamie, oszukuje.
- Nie znasz go, nie wiesz jaki jest naprawdę.
- To co miał na myśli mówiąc że mu na mnie zależy ?- patrzył milcząc
- Nie wiem. Gdybym ja ci to powiedział to jakbyś to zrozumiała ?
- Jesteśmy przecież przyjaciółmi, więc zależałoby ci na przyjaźni, proste.- widocznie posmutniał. Z jego twarzy zniknął promienny uśmiech i błysk w oczach.
- No tak, jesteśmy przyjaciółmi- westchnął głeboko i wstał- Chodź, pójdziemy do hotelu.
Całą drogę oboje nic nie mówiliśmy. Przez chwilę pomyślałam, że uraziłam go słowami, mówiąc ze jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nigdy nie dałam mu pretekstu aby sądził że między nami może coś byc. Lubie go, nawet bardzo, ale nic więcej.
Staliśmy już przed drzwiami mojego pokoju, a raczej wspólnego pokoju z Marco. Lecz i tak nie przypominam sobie kiedy ostatnio w nim nocował. Może to i dobrze.
- Dziękuję za wszystko- odparłam posyłając przyjacielowi serdeczny uśmiech
- Nic nie zrobiłem- zaśmiał się. Odwróciłam się aby otworzyć drzwi, i wtedy usłyszałam wymawiane moje imię.
- Kasia, zaczekaj !- Marco zbliżał się do naszej dwójki
- Zostaw ją w spokoju- wtrącił się Sahin, zatrzymując klubowego kolegę, pociągając za koszulę
- Nie wtrącaj się Nuri!- warknął niemiecki piłkarz i zwrócił się do mnie- Porozmawiajmy...
- Nie usłyszałeś ?! Zostaw ją !- upierał się przy swoim turecki zawodnik
- Sahin do cholery! To ty ją zostaw i się nie wtrącaj w nasze prywatne sprawy !- ten mało się nie 'zagotował' i widocznie miał ochotę wplątac się w bójkę, której za wczas zaradziłam.
- Nuri odpuść, naprawdę. Nic się nie dzieje. - odsunęłam go od Reusa- Marco, spotkajmy się o dwudziestej pierwszej na plaży- przytaknął prawdopodobnie zadowolony z takiej propozycji i odszedł po drodze jeszcze się oglądając. Schował ręce do kieszeni i po chwili zniknął mi z oczu, za rogiem.
- Kaśka, co ty wyrabiasz ? Po co chcesz z nim porozmawiac ?
- Żeby wiedzieć co ma mi do powiedzenia- uśmiechnęłam się- Nuri, wiem że to głupie z mojej strony, ale mi na nim zależy- otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
Dzisiejsza noc była o wiele chłodniejsza od pozostałych. Mimo to nie miałem zamiaru rezygnować ze spotkania z Kasią. Tylko jeszcze nie wiem co chcę jej powiedzieć. Prawdę odnośnie moich uczuć ? Czy to niezbyt szalone ? Twierdzę że jej nienawidzę a teraz mam jej wyznać miłość ? Nie uwierzy....
- O czym chcesz rozmawiac?- zapytała cichutkim głosikiem siadając na pomoście
- O nas- rozmawialiśmy cicho, tak jakby ktoś nas podsłuchiwał. Nie patrzyła na mnie, tylko na taflę falującej wody na której odbijały się gwiazdy.
- Nie ma żadnych nas, Marco
- Wiem, ale zawsze można to zmienic. Zdaję sobie sprawę że ja jestem dla ciebie nikim. Że nie chcesz mnie znac, wielokrotnie dałem ci do zrozumienia że mam takie samo podejście do ciebie. Tyle że, to się zmieniło. Kasia, polubiłem cię. Nie wiem kiedy i jak to się stało, ale zaczęło mi zależec na tobie. Wiem, że możesz mi nie wierzyc, ale...- zamilkłem a tedy ona po dłuższej przerwie odparła
- Mi też zależy, na tobie. To głupie, wiem. Staram się wybić sobie z głowy ciebie, ale to trudne
- Zależy Ci ? Na mnie ?- po raz pierwszy spojrzała na mnie tego wieczoru
- Tak- widziałem że trzęsie się z zimna, więc zdjąłem swoją bluzę narzucając na jej odkryte ramiona- Dziękuję- ciepło się uśmiechnęła
- Może warto spróbowac, byc...byc razem
- Marco, wierzysz w to ?
- Tak, a ty nie ?
- Nie wierzę, nie wierzę w nic co związane jest z twoją osobą. W dodatku nie jesteś sam, masz dziewczynę- odparła i powstała kierując się w stronę hotelu. Po chwili już jej nie było. Siedziałem patrząc przed siebie, zastanawiając się co robić. Pobiegłem do hotelu, wsiadłem do windy i byłem na odpowiednim piętrze. Zbliżała się do drzwi naszego pokoju. Podbiegłem, łapiąc ją za dłonie, odwracając w swoją stronę. Patrzyła zaskoczona na to co robię. Miałem wrażenie, że każda sekunda staje się godziną. Zrobiłem krok w jej stronę nadal trzymając jej dłonie. Wyczułem jej oddech, był spokojny. Zdawało mi się, że pozwala mi zrobic kolejny krok. Jedną ręką chwyciłem ją w tali. Odchyliła głowę, nieznacznie, a nasze oczy się spotkały razem z duszami. Pochyliłem się nad nią, skaładając na jej ustach czuły pocałunek, lecz krótki z obawy na jej reakcję. Gdy chiałem się już odsunąc, przytrzymała mnie swoimi ustami. Trwaliśmy tak złączeni. Po chwili przerwałem nasz pocałunek patrząc w jej oczy. Cała drżała, a jej oddech stał się szybki i nierównomierny.
- Kocham cię- szepnąłem jej do ucha. Z jej oczu popłynęły łzy. Puściła moją dłoń.
- Kocham cię, ale my nie mamy żadnej przyszłości...
Teraz to ona siedziała nad brzegiem basenu starając się rozszyfrować słowa Marco Reusa. Zależy mi na tobie. Zależy mu, ale na czym tak właściwie? Na znajomości, przyjaźni, niej samej, czy miał na myśli coś konkretnego? A jeśli tak to co ? Może to były tylko puste słowa, bez żadnych emocji, przed obawą, że trener dowie się o tym co zrobił. Jedno pytanie nie dawało jej spokoju: kim ona jest dla niego, a on dla niej ?
Obok mnie pojawiało się coraz to więcej osób, więc zduszona tłumem nieznanych mi ludzi, udałam się do hotelu. Na początku zamierzałam udac się do hotelowego apartamentowca, ale ostatecznie zrezygnowałam, gdyż byłam świadoma że mogę natknąc się na Marco, a tego bym nie chciała. Stanęłam na środku przestrzennego holu zastanawiając się co mam ze sobą zrobic.
- Kaśka, tu jesteś !- dobiegły mnie głosy zza moich pleców. Odwróciłam się i zobaczyłam zmierzających w moim kierunku Matsa, Blankę i Nuriego.- Wszędzie cię szukamy, gdzieś ty była ?
- Nad basenem, coś się stało ?
- No nie ważne, gdzie byłaś- nieświadomie wymachiwała rękoma- Idziesz z nami na plaże, jest super !- pociągnęła mnie za rękę w kierunku wyjścia. Nie miałam na to ochoty, ale też nie miałam sensownej wymówki.
Miejsce, w którym przebywali było dośc daleko oddalone od naszego hotelu. Zbliżając się rozpoznałam wszystkich przyjaciół. Jednak kogoś mi brakowało. Marco- nie było go.
Położyłam się wygodnie na ręczniku i rozmarzyłam się. Czas leciał, a jego nadal nie było.
- Ktoś widział Reusa ? - zapytał w końcu Moritz
- Pewnie wyrwał jakąś laskę, z którą testuje hotelowe materace- zaczął nabijac się Mats. W mojej głowie narodził się taki powód jego nieobecności, ale mimo to starałam się w to nie wierzyc- A ty gdzie ? - dodał Hummels widząc jak wstaję i odchodzę
- Idę się przejśc- rzuciłam i zaszyłam się nie daleko za piaszczystym wzniesieniem.
- Jest coś o czym nie wiem ?- poderwałam się ze strachu. Nie sądziłam że ktoś jest obok mnie, zwłaszcza Nuri.
- Masz coś konkretnego na myśli ?
- Mam kogoś. Czyżby Marco ?
- Dlaczego sądzisz że chodzi o niego ?
- Na słowa Matsa, że Reus gdzieś baluje z dziewczyną aż cię poderwało. Między wami coś się wydarzyło ?
- Nic istotnego. Jestem naiwna, wiesz ? - spojrzałam na moment na niego- Chciałam poznac prawdziwego Marco, ale taki chyba nie istnieje. Ciągle kłamie, oszukuje.
- Nie znasz go, nie wiesz jaki jest naprawdę.
- To co miał na myśli mówiąc że mu na mnie zależy ?- patrzył milcząc
- Nie wiem. Gdybym ja ci to powiedział to jakbyś to zrozumiała ?
- Jesteśmy przecież przyjaciółmi, więc zależałoby ci na przyjaźni, proste.- widocznie posmutniał. Z jego twarzy zniknął promienny uśmiech i błysk w oczach.
- No tak, jesteśmy przyjaciółmi- westchnął głeboko i wstał- Chodź, pójdziemy do hotelu.
Całą drogę oboje nic nie mówiliśmy. Przez chwilę pomyślałam, że uraziłam go słowami, mówiąc ze jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nigdy nie dałam mu pretekstu aby sądził że między nami może coś byc. Lubie go, nawet bardzo, ale nic więcej.
Staliśmy już przed drzwiami mojego pokoju, a raczej wspólnego pokoju z Marco. Lecz i tak nie przypominam sobie kiedy ostatnio w nim nocował. Może to i dobrze.
- Dziękuję za wszystko- odparłam posyłając przyjacielowi serdeczny uśmiech
- Nic nie zrobiłem- zaśmiał się. Odwróciłam się aby otworzyć drzwi, i wtedy usłyszałam wymawiane moje imię.
- Kasia, zaczekaj !- Marco zbliżał się do naszej dwójki
- Zostaw ją w spokoju- wtrącił się Sahin, zatrzymując klubowego kolegę, pociągając za koszulę
- Nie wtrącaj się Nuri!- warknął niemiecki piłkarz i zwrócił się do mnie- Porozmawiajmy...
- Nie usłyszałeś ?! Zostaw ją !- upierał się przy swoim turecki zawodnik
- Sahin do cholery! To ty ją zostaw i się nie wtrącaj w nasze prywatne sprawy !- ten mało się nie 'zagotował' i widocznie miał ochotę wplątac się w bójkę, której za wczas zaradziłam.
- Nuri odpuść, naprawdę. Nic się nie dzieje. - odsunęłam go od Reusa- Marco, spotkajmy się o dwudziestej pierwszej na plaży- przytaknął prawdopodobnie zadowolony z takiej propozycji i odszedł po drodze jeszcze się oglądając. Schował ręce do kieszeni i po chwili zniknął mi z oczu, za rogiem.
- Kaśka, co ty wyrabiasz ? Po co chcesz z nim porozmawiac ?
- Żeby wiedzieć co ma mi do powiedzenia- uśmiechnęłam się- Nuri, wiem że to głupie z mojej strony, ale mi na nim zależy- otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
Dzisiejsza noc była o wiele chłodniejsza od pozostałych. Mimo to nie miałem zamiaru rezygnować ze spotkania z Kasią. Tylko jeszcze nie wiem co chcę jej powiedzieć. Prawdę odnośnie moich uczuć ? Czy to niezbyt szalone ? Twierdzę że jej nienawidzę a teraz mam jej wyznać miłość ? Nie uwierzy....
- O czym chcesz rozmawiac?- zapytała cichutkim głosikiem siadając na pomoście
- O nas- rozmawialiśmy cicho, tak jakby ktoś nas podsłuchiwał. Nie patrzyła na mnie, tylko na taflę falującej wody na której odbijały się gwiazdy.
- Nie ma żadnych nas, Marco
- Wiem, ale zawsze można to zmienic. Zdaję sobie sprawę że ja jestem dla ciebie nikim. Że nie chcesz mnie znac, wielokrotnie dałem ci do zrozumienia że mam takie samo podejście do ciebie. Tyle że, to się zmieniło. Kasia, polubiłem cię. Nie wiem kiedy i jak to się stało, ale zaczęło mi zależec na tobie. Wiem, że możesz mi nie wierzyc, ale...- zamilkłem a tedy ona po dłuższej przerwie odparła
- Mi też zależy, na tobie. To głupie, wiem. Staram się wybić sobie z głowy ciebie, ale to trudne
- Zależy Ci ? Na mnie ?- po raz pierwszy spojrzała na mnie tego wieczoru
- Tak- widziałem że trzęsie się z zimna, więc zdjąłem swoją bluzę narzucając na jej odkryte ramiona- Dziękuję- ciepło się uśmiechnęła
- Może warto spróbowac, byc...byc razem
- Marco, wierzysz w to ?
- Tak, a ty nie ?
- Nie wierzę, nie wierzę w nic co związane jest z twoją osobą. W dodatku nie jesteś sam, masz dziewczynę- odparła i powstała kierując się w stronę hotelu. Po chwili już jej nie było. Siedziałem patrząc przed siebie, zastanawiając się co robić. Pobiegłem do hotelu, wsiadłem do windy i byłem na odpowiednim piętrze. Zbliżała się do drzwi naszego pokoju. Podbiegłem, łapiąc ją za dłonie, odwracając w swoją stronę. Patrzyła zaskoczona na to co robię. Miałem wrażenie, że każda sekunda staje się godziną. Zrobiłem krok w jej stronę nadal trzymając jej dłonie. Wyczułem jej oddech, był spokojny. Zdawało mi się, że pozwala mi zrobic kolejny krok. Jedną ręką chwyciłem ją w tali. Odchyliła głowę, nieznacznie, a nasze oczy się spotkały razem z duszami. Pochyliłem się nad nią, skaładając na jej ustach czuły pocałunek, lecz krótki z obawy na jej reakcję. Gdy chiałem się już odsunąc, przytrzymała mnie swoimi ustami. Trwaliśmy tak złączeni. Po chwili przerwałem nasz pocałunek patrząc w jej oczy. Cała drżała, a jej oddech stał się szybki i nierównomierny.
- Kocham cię- szepnąłem jej do ucha. Z jej oczu popłynęły łzy. Puściła moją dłoń.
- Kocham cię, ale my nie mamy żadnej przyszłości...
*
wiem, wiem..bardzo długo czekałyście. przepraszam za te wszystkie opóźnienia ale to wynika z moich własnych problemów ze samą sobą.
zapewne jest tu wiele błędów składniowych, logicznych itp, ale nie mam siły tego poprawiac.
przepraszam jeśli zawiodłam rozdziałem i obrotem spraw...
poniedziałek, 8 lipca 2013
VIII " Zależy mi na Tobie "
Siedziałam obok Nuriego, nadal płacząc. To co się wydarzyło pomiędzy mną a Marco już całkowicie wyprowadziło mnie z równowagi. Przejęłam się tym, biorąc sobie do serca jego słowa, że nie chce mnie już nigdy więcej widzieć. To co boli najbardziej to to, że poczułam że mi na nim zależy. Gdy wychodził z pokoju, czułam gniew, ale w głębi serca pragnęłam aby wrócił i był obok. Co się ze mną dzieje ? Przecież oboje tak bardzo się nienawidzimy...
Marco przez ten wspólny wyjazd stał się dla mnie ważny. Chciałabym go poznać. Prawdziwego Marco a nie tego którego udaje przy wszystkich. Nie tego który jest arogancki i zbyt pewny siebie, ale tego który drzemie w nim.
Jest jeszcze Nuri... Jest dla mnie ważny, nawet bardzo. Widzę w nim bratnią duszę, prawdziwego przyjaciela na dobre i złe. Kogoś komu mogę zaufać i czuć się bezpiecznie, ale chyba nic więcej. Nic więcej poza przyjaźnią.
- Co się stało, Kasiu ?- jego cichy i czuły szept działał na mnie kojąco. Uspokajał mnie.
- Marco...Marco..jest świnią !!- wykrzyczałam rzucając poduszkę o ścianę. Byłam tak wściekła na niego, że gdyby teraz tu był to albo bym go zwyzywała jak tylko mogę albo zadusiła własnymi rękami.
- Ale dlaczego ? Co takiego zrobił?- dopytywał oczekując konkretnej odpowiedzi.
- Co zrobił ? Nikt nigdy mnie tak nie potraktował. Nikt mnie tak nie obraził. Nie chce mnie widzieć, to mnie więcej już nie zobaczy ! Wzajemnie !- oburzyłam się. Sięgnęłam pod łóżko gdzie leżała moja walizka. Wkładałam do niej wszystkie swoje rzeczy z ' radosną ' myślą że koniec już tego wspólnego pobytu.
- Co ty robisz ?- Nuri spojrzał na mnie
- Pakuję się ! Nie widać ?!
- Ochłoń dziewczyno. Jeszcze kilka dni !- wyrwał z moich dłoni moją bluzkę, którą zamierzałam włożyć do walizki. Ujął moje dłonie, patrząc swoimi piwnymi oczami- Nigdzie nie pojedziesz, bo ja ci nie pozwolę.- zaśmiał się.
Może ma rację, pomyślałam. Kilka dni, to nie dużo, patrząc na to ile tu już wytrzymałam z tym kimś. Usiadłam spokojnie, opierając się o łóżko i patrząc przed siebie.
- Oglądniemy film ?- zapytałam a on przytaknął jedynie głową, co było oznaką że przystaje na mój pomysł.
Chodziłem po hotelu tu i z powrotem nie wiedząc co ze sobą zrobić. Nie wiedziałem gdzie pójść i z kim. Przez chwilę miałem ochotę pójść się napić i zabawić z jakąś dziewczyną, ale dotarło do mnie, że to żadne rozwiązanie. Usiadłem na leżaku obok basenów i patrzyłem w niebo.
Zachowałem się jak ostatni kretyn, bez grosza kultury osobistej. To nie jej wina że nie potrafimy się dogadać. Zbyt bardzo się różnimy. Albo jesteśmy nawet tacy sami i dlatego nie potrafimy odnaleźć wspólnego języka.
Zwykła dziewczyna, a jednak niezwykła. Przez kilka dni sprawiła że nie potrafię przestać o niej myśleć. O tej która tak gra mi na nerwach. O tej która jest tak piękna, pogodna i zadziorna. Marco! przestań!, pomyślałem. Mam dziewczynę, a Kaśka to zwykła nastolatka, z którą przyszło mi tylko spędzić dwutygodniowe wakacje. Muszę coś zrobić, przeprosić, wytłumaczyć, Ale jak ?
Spojrzałem na piętro hotelu, na którym znajdowały się nasze pokoje. Obok mojego był Mo. Paliło się światło, więc zapewne jeszcze nie śpi. Wstałem i udałem się do niego. Zapukałem do drzwi, po czym wszedłem do środka. Oglądał telewizję, świetnie się przy tym bawiąc.
- Marco, siadaj kumplu- zrzucił z łóżka swoje rzeczy robiąc mi miejsce. Posłusznie usiadłem na wskazanym miejscu i nerwowo bawiłem się zamkiem bluzy.- Coś się stało ? Nie wyglądasz za dobrze.
- Chodzi o Kasię- odparłem smutno
- Mhmmm- piłkarz zrobił dziwną jak dla mnie minę- Kasia, nasza słodka, pyskata Kasiunia. Co z nią ?
- Obraziłem ją. Nakrzyczałem na nią, mówiąc że nie chcę jej już nigdy widzieć.
- Taka prawda, więc co z tym nie tak ?
- Nie chciałem jej tego mówić, bo to nie prawda..
- Jak nie prawda? Ciągle nam to powtarzałeś
- Zmieniłem zdanie !- oburzyłem się wstając i podszedłem do okna, patrząc na widoki z niego.
- Marco ja już nic nie rozumiem- Moritz westchnął głośno, wzruszając ramionami.
- Co nie rozumiesz, Mo ? Kasia, jest taka..bo ona...bo ja...
- Wysłowisz się ?
- Chyba się zakochałem..- powiedziałem patrząc na przyjaciela. Na moje słowa aż mu sie buzia otworzyła. Patrzył, na mnie z taką ciekawością, że zaczęło mnie to krępować. Wyglądał tak jakby chciał coś powiedzieć, a nie wiedział co.-Powiesz coś?
- Stary, co mam powiedzieć ? Wszystkiego bym się spodziewał, ale nie tego że ty się w niej...o matko no ! Marco, ty wiesz co ty powiedziałeś w ogóle? Zakochałeś ? Jeszcze do mnie nie dociera..
- Do mnie chyba też nie. Ale nie potrafię przestać o niej myśleć. Uwielbiam przyglądać się jak ona się uśmiecha, mówi, wygłupia. Jest sobą, jest taka wspaniała.
- Wiesz że nie jesteś singlem?
- Wiem, ale to nie problem. Problem to to że Kaśka mnie nienawidzi, a ja się jej nie dziwię.- Schowałem ręce do kieszeni- Idę, na razie.
Opuściłem jego pokój, stając przed drzwiami mojego. Nie wiedziałem czy wejść, czy nie. Stałem tak kilka minut, aż odważyłem się wejść po cichu aby jej nie obudzić.
Nie spała, a w dodatku nie była sama. Siedziała w ramionach Sahina oglądając wspólnie z nim film. Wyglądali tak jakby byli razem. Wyszedłem z pokoju, kierując się ponownie na plażę, by opanować swoje myśli i uczucia, które mną targają.
Obudziłam się w swoim łóżku, sama. Mimo wczorajszych smutków, dzisiejszego dnia byłam szczęśliwa. Usiadłam na łóżku, okryta do pasa puchową kołdrą. Usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. Zwróciłam się w tamtą stronę u zobaczyłam Marco, który stał kilka kroków ode mnie, przyglądając mi się uważnie. Moje serce zaczęło bić szybciej. Serce go pragnęło, a rozum wiedział i tak swoje. Chciałam...sama nie wiem co. Wstałam gwałtownie podchodząc blisko, unosząc dłoń wysoko.
- Uderz, mnie zasłużyłem- odparł cicho, nawet bardzo cicho. Jego oczy przepełnione były skruchą, nadzieją na wybaczenie.
- Zasłużyłeś, ale nie zrobię tego, nie umiem- ominęłam go kierując się do drzwi.
- Zaczekaj !- krzyknął i w ostatniej chwili zatrzasnął mi drzwi przed nosem. - Proszę, porozmawiajmy. Daj mi szansę się wytłumaczyć.
- Co chcesz tłumaczyć? Wiesz jak ja się poczułam ?
- Przepraszam, choć wiem że to nic nie znaczy. Pierwszy raz mam do czynienia z kimś kto jest taki jak ja.
- To jest twoje wytłumaczenie ?
- Marne, wiem. Kasia, chciałbym by między nami było dobrze...
- Ja też, ja też. Tyle że to nie możliwe.
- Spróbujmy..- jego oczy połyskiwały
- Nie- odparłam krótko wychodząc z pokoju i podążając korytarzem do windy
- Zależy mi na tobie, Kaśka !- krzyknął, ale nie zatrzymałam się. Szłam przed siebie, hamując w sobie łzy, które napływały mi do oczu.
- Mi też zależy, aż za bardzo- powiedziałam pod nosem. Obejrzałam się za siebie, spostrzegając Marco który biegł za mną. Nie zdążył już wsiąść razem ze mną do windy. Nie wiem co w nim widzę, ale cholernie mi na nim zależy. Z każdą mijającą chwilą coraz bardziej...
*
taki o niczym ten rozdział...nie wiem. same oceńcie..przepraszam że tak późno dodaję, ale nie miałam wcześniej czasu.
czytasz ? skomentuj, bardzo proszę..
Marco przez ten wspólny wyjazd stał się dla mnie ważny. Chciałabym go poznać. Prawdziwego Marco a nie tego którego udaje przy wszystkich. Nie tego który jest arogancki i zbyt pewny siebie, ale tego który drzemie w nim.
Jest jeszcze Nuri... Jest dla mnie ważny, nawet bardzo. Widzę w nim bratnią duszę, prawdziwego przyjaciela na dobre i złe. Kogoś komu mogę zaufać i czuć się bezpiecznie, ale chyba nic więcej. Nic więcej poza przyjaźnią.
- Co się stało, Kasiu ?- jego cichy i czuły szept działał na mnie kojąco. Uspokajał mnie.
- Marco...Marco..jest świnią !!- wykrzyczałam rzucając poduszkę o ścianę. Byłam tak wściekła na niego, że gdyby teraz tu był to albo bym go zwyzywała jak tylko mogę albo zadusiła własnymi rękami.
- Ale dlaczego ? Co takiego zrobił?- dopytywał oczekując konkretnej odpowiedzi.
- Co zrobił ? Nikt nigdy mnie tak nie potraktował. Nikt mnie tak nie obraził. Nie chce mnie widzieć, to mnie więcej już nie zobaczy ! Wzajemnie !- oburzyłam się. Sięgnęłam pod łóżko gdzie leżała moja walizka. Wkładałam do niej wszystkie swoje rzeczy z ' radosną ' myślą że koniec już tego wspólnego pobytu.
- Co ty robisz ?- Nuri spojrzał na mnie
- Pakuję się ! Nie widać ?!
- Ochłoń dziewczyno. Jeszcze kilka dni !- wyrwał z moich dłoni moją bluzkę, którą zamierzałam włożyć do walizki. Ujął moje dłonie, patrząc swoimi piwnymi oczami- Nigdzie nie pojedziesz, bo ja ci nie pozwolę.- zaśmiał się.
Może ma rację, pomyślałam. Kilka dni, to nie dużo, patrząc na to ile tu już wytrzymałam z tym kimś. Usiadłam spokojnie, opierając się o łóżko i patrząc przed siebie.
- Oglądniemy film ?- zapytałam a on przytaknął jedynie głową, co było oznaką że przystaje na mój pomysł.
Chodziłem po hotelu tu i z powrotem nie wiedząc co ze sobą zrobić. Nie wiedziałem gdzie pójść i z kim. Przez chwilę miałem ochotę pójść się napić i zabawić z jakąś dziewczyną, ale dotarło do mnie, że to żadne rozwiązanie. Usiadłem na leżaku obok basenów i patrzyłem w niebo.
Zachowałem się jak ostatni kretyn, bez grosza kultury osobistej. To nie jej wina że nie potrafimy się dogadać. Zbyt bardzo się różnimy. Albo jesteśmy nawet tacy sami i dlatego nie potrafimy odnaleźć wspólnego języka.
Zwykła dziewczyna, a jednak niezwykła. Przez kilka dni sprawiła że nie potrafię przestać o niej myśleć. O tej która tak gra mi na nerwach. O tej która jest tak piękna, pogodna i zadziorna. Marco! przestań!, pomyślałem. Mam dziewczynę, a Kaśka to zwykła nastolatka, z którą przyszło mi tylko spędzić dwutygodniowe wakacje. Muszę coś zrobić, przeprosić, wytłumaczyć, Ale jak ?
Spojrzałem na piętro hotelu, na którym znajdowały się nasze pokoje. Obok mojego był Mo. Paliło się światło, więc zapewne jeszcze nie śpi. Wstałem i udałem się do niego. Zapukałem do drzwi, po czym wszedłem do środka. Oglądał telewizję, świetnie się przy tym bawiąc.
- Marco, siadaj kumplu- zrzucił z łóżka swoje rzeczy robiąc mi miejsce. Posłusznie usiadłem na wskazanym miejscu i nerwowo bawiłem się zamkiem bluzy.- Coś się stało ? Nie wyglądasz za dobrze.
- Chodzi o Kasię- odparłem smutno
- Mhmmm- piłkarz zrobił dziwną jak dla mnie minę- Kasia, nasza słodka, pyskata Kasiunia. Co z nią ?
- Obraziłem ją. Nakrzyczałem na nią, mówiąc że nie chcę jej już nigdy widzieć.
- Taka prawda, więc co z tym nie tak ?
- Nie chciałem jej tego mówić, bo to nie prawda..
- Jak nie prawda? Ciągle nam to powtarzałeś
- Zmieniłem zdanie !- oburzyłem się wstając i podszedłem do okna, patrząc na widoki z niego.
- Marco ja już nic nie rozumiem- Moritz westchnął głośno, wzruszając ramionami.
- Co nie rozumiesz, Mo ? Kasia, jest taka..bo ona...bo ja...
- Wysłowisz się ?
- Chyba się zakochałem..- powiedziałem patrząc na przyjaciela. Na moje słowa aż mu sie buzia otworzyła. Patrzył, na mnie z taką ciekawością, że zaczęło mnie to krępować. Wyglądał tak jakby chciał coś powiedzieć, a nie wiedział co.-Powiesz coś?
- Stary, co mam powiedzieć ? Wszystkiego bym się spodziewał, ale nie tego że ty się w niej...o matko no ! Marco, ty wiesz co ty powiedziałeś w ogóle? Zakochałeś ? Jeszcze do mnie nie dociera..
- Do mnie chyba też nie. Ale nie potrafię przestać o niej myśleć. Uwielbiam przyglądać się jak ona się uśmiecha, mówi, wygłupia. Jest sobą, jest taka wspaniała.
- Wiesz że nie jesteś singlem?
- Wiem, ale to nie problem. Problem to to że Kaśka mnie nienawidzi, a ja się jej nie dziwię.- Schowałem ręce do kieszeni- Idę, na razie.
Opuściłem jego pokój, stając przed drzwiami mojego. Nie wiedziałem czy wejść, czy nie. Stałem tak kilka minut, aż odważyłem się wejść po cichu aby jej nie obudzić.
Nie spała, a w dodatku nie była sama. Siedziała w ramionach Sahina oglądając wspólnie z nim film. Wyglądali tak jakby byli razem. Wyszedłem z pokoju, kierując się ponownie na plażę, by opanować swoje myśli i uczucia, które mną targają.
Obudziłam się w swoim łóżku, sama. Mimo wczorajszych smutków, dzisiejszego dnia byłam szczęśliwa. Usiadłam na łóżku, okryta do pasa puchową kołdrą. Usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. Zwróciłam się w tamtą stronę u zobaczyłam Marco, który stał kilka kroków ode mnie, przyglądając mi się uważnie. Moje serce zaczęło bić szybciej. Serce go pragnęło, a rozum wiedział i tak swoje. Chciałam...sama nie wiem co. Wstałam gwałtownie podchodząc blisko, unosząc dłoń wysoko.
- Uderz, mnie zasłużyłem- odparł cicho, nawet bardzo cicho. Jego oczy przepełnione były skruchą, nadzieją na wybaczenie.
- Zasłużyłeś, ale nie zrobię tego, nie umiem- ominęłam go kierując się do drzwi.
- Zaczekaj !- krzyknął i w ostatniej chwili zatrzasnął mi drzwi przed nosem. - Proszę, porozmawiajmy. Daj mi szansę się wytłumaczyć.
- Co chcesz tłumaczyć? Wiesz jak ja się poczułam ?
- Przepraszam, choć wiem że to nic nie znaczy. Pierwszy raz mam do czynienia z kimś kto jest taki jak ja.
- To jest twoje wytłumaczenie ?
- Marne, wiem. Kasia, chciałbym by między nami było dobrze...
- Ja też, ja też. Tyle że to nie możliwe.
- Spróbujmy..- jego oczy połyskiwały
- Nie- odparłam krótko wychodząc z pokoju i podążając korytarzem do windy
- Zależy mi na tobie, Kaśka !- krzyknął, ale nie zatrzymałam się. Szłam przed siebie, hamując w sobie łzy, które napływały mi do oczu.
- Mi też zależy, aż za bardzo- powiedziałam pod nosem. Obejrzałam się za siebie, spostrzegając Marco który biegł za mną. Nie zdążył już wsiąść razem ze mną do windy. Nie wiem co w nim widzę, ale cholernie mi na nim zależy. Z każdą mijającą chwilą coraz bardziej...
*
taki o niczym ten rozdział...nie wiem. same oceńcie..przepraszam że tak późno dodaję, ale nie miałam wcześniej czasu.
czytasz ? skomentuj, bardzo proszę..
piątek, 28 czerwca 2013
VII " Puść mnie ! "
Od samego rana pogoda dopisywała na Krecie. Słońce mocno przygrzewało, bezchmurne niebo, sprawiały że miało się ogromną ochotę spędzić ten dzień na plaży, odprężając się od wczorajszych zdenerwowań. Przeciągnęłam się na łóżku, unosząc ręce ku górze w ramach oznaki ogromnej radości. Uśmiechnęłam się mimowolnie i spojrzałam w kierunku kanapy, na której miał spać Marco. Wyglądała na nietkniętą. Rzucona poduszka i kołdra, leżały w tej samej pozycji, w której je położyłam. Przez chwilę poczułam obawę o mojego lokatora, ale to było tylko chwilowe. Co on mnie obchodzi ? Może nawet przez cały nasz pobyt tutaj nie nocować, a ja nie będę nad tym ubolewać.
Radośnie wstałam z olbrzymiego łóżka, wyjrzałam przez okno, z którego rozpościerał się widok na całą plażę i udałam się do łazienki. Całą wannę wypełniłam letnią wodą, dodając kąpielowej soli i zanurzyłam się po szyję. Czułam jak moje ciało pozytywnie odbiera taką formę relaksu. Po niespełna godzinie wyszłam z łazienki, owinięta jedynie jedwabnym ręcznikiem. Wszystkie swoje ubrania pozostawiłam w szafie, nie biorąc nic na przebranie. Byłam święcie przekonana że jestem sama, więc nie krępowałam się tym że wychodzę prawie naga. Zamknęłam drzwi, odwracając się w stronę pokoju. Przede mną stał Marco, ubrany jedynie w bokserki który widocznie postanowił zmienić ubranie.
- Co ty robisz ?- zapytałam unosząc ręcznik bardziej ku górze, aby bardziej zakryć moje roznegliżowane ciało. Spojrzał na mnie, chytrze się uśmiechając pod nosem i zakładał koszulę, na swoje wyrzeźbione ciało.
- Mieszkam, zapomniałaś ?
- Nie, ale nie było cię w nocy, więc pomyślałam że nie będziesz tu mieszkał- stałam nie mogąc oderwać wzroku od niego. Byłam wściekła na siebie.
- Taki miałem zamiar, ale..-wpatrywał się uważnie we mnie- jak mam tu taką laskę, to co będę się szwendał po innych pokojach.
- Co za cham!- krzyknęłam w jego stronę, zabrałam swoje ubrania i ponownie zamknęłam się w łazience. Irytowała mnie jego osoba. Na początku stara się do mnie zbliżyć, potem mnie wyzywa a teraz znowu myśli że ja mu wskoczę do łóżka. Co to to nie ! Poza tym przecież on ma dziewczynę. Szczerze mówiąc to jej współczuję że natrafiła na kogoś takiego, kto na każdym kroku zamierza ją zdradzić. No ale to nie moje życie, nie moje sprawa.
Po kilku minutach wróciłam do ' naszego pokoju ' i okazało się że ponownie jestem sama. Nareszcie. Postanowiłam pójść na plaże i odnaleźć resztę paczki. Przed wyjściem spojrzał jeszcze w lustro sprawdzić jak wyglądam. Uznałam że całkiem nieźle i wyszłam.
Plaża była całkowicie przeludniona. Na każdym kroku byli turyści, którzy świetnie się tutaj bawili. Nie daleko spostrzegłam Ewę i Blankę, które leżały na leżakach, a mężczyźni im towarzyszyli. Rozglądałam się za Marco. Zabawiał się z nowo poznanymi dziewczynami, które- według mnie- były sporo młodsze od niego, chyba nawet ode mnie. Nie wiem co mnie podkusiło, ale postanowiłam podejść do nich i odegrać scenkę zazdrości. Chciałam dopiec Niemcowi za jego zachowanie wobec mnie.
- Marco jak możesz !- wymusiłam w sobie łzy, nie było nawet z tym trudno- Jak możesz mnie zdradzać na moich oczach!- uderzyłam go w policzek, ale niezbyt mocno. On sprawiał wrażenie zaskoczonego i zarazem wściekłego. Młode dziewczyny jedynie zaśmiały się do siebie, a jedna z nich postanowiła wylać na idealnie zaczesane włosy Marco owocowy shake.
- Odbiło ci ?!- wrzasnął wywołując w miejscowych ludziach zainteresowanie naszą dwójką. Chwycił mnie mocno za nadgarstki i zaciągnął na bok.- Co to miało być ?!
- Puść mnie ! Boli- wyrwałam się - Nic. Chciałam cię wkurzyć i mi się widocznie udało- zaśmiałam się
- Nie myśl sobie że jak jesteś córką trenera to ci wszystko wolno!
- Co ? Poskarżysz się trenerowi ? I co mu powiesz ? Że jego ukochana córeczka cię dręczy ? Zbłaźnisz się i tyle- puściłam mu wymowne spojrzenie i udałam się w stronę przyjaciół. Marco został w tym samym miejscu, gdzie był przed momentem.
Cały dzień spędziliśmy na piaszczystej plaży. Moja skóra wołała o ratunek. Mimo że użyłam prawie cały krem, moja skóra była cała czerwona, a do tego czułam nie przyjemne pieczenie. Było miło, ale powieki moich oczu już opadały. Miałam ochotę się wygodnie położyć na łóżku i zasnąć.
- Idę już do siebie- odparłam wstając z leżaka i zbierając do torby wszystkie swoje rzeczy- Widzimy się jutro na śniadaniu
- Odprowadzę cię- Nuri pojawił się obok mnie, szeroko się uśmiechając- Nie będziesz tak sama wracała
- Skoro chcesz, więc chodźmy- pomachałam na pożegnanie znajomym, Nuri wziął mnie pod rękę i powoli kierowaliśmy się do naszego hotelu, wzdłuż plaży. Moje ciało było chłodzone przez delikatny powiew miejscowej bryzy, co dawało wiele przyjemności. Niebo było bezchmurne przez co idealnie było widać migoczące gwiazdy.
- Jak ci się podoba na Krecie ?- zapytał mężczyzna patrząc w moją stronę
- Jest wspaniale, poza pewnym szczegółem, a mianowicie lokatorem mojego pokoju
- Nie bierz do siebie wszystkiego co on wygaduje. Marco ma specyficzny charakter, ale w głebi duszy jest wspaniałym mężczyzną, ale zgrywa innego.
- Może, nie wiem. Na razie poznałam go z tej bardziej aroganckiej strony.
- Nie przejmuj się, jeszcze będziecie przyjaciółmi
- Nie liczyłabym na to- zaśmiałam się. W jego towarzystwie zapominałam o wszystkich problemach, kłopotach. Potrafił mnie rozweselić, zdenerwować ale tez i pocieszyć. Jest wyjątkowym mężczyzną. Staliśmy już przed drzwiami mojego pokoju. Patrzyliśmy na siebie, uśmiechając się do siebie.
- Leć już, widzimy się rano- odparłam i na pożegnanie pocałowałam go w policzek. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Oparłam się o drzwi, wzdychając. Czułam się tak jak wtedy gdy w wieku trzynastu lat zakochałam się w koledze z klasy. No ale chyba się nie zakochałam. W Nurim ? Nie, to nie możliwe. Jestem zmęczona i już nie wiem co myślę i robię.
Robiło się coraz później a ja muszę się gdzieś przespać. Nie mam ochoty wracać do pokoju który mam dzielić z rozpieszczoną córeczką tatusia. Nie mogę jej uprzykrzyć życia, bo trener..nie mogę nawet takich myśli do siebie dopuścić. Jej za to wolno wszystko. Myślałem że te wakacje będą najlepsze jakie przeżyłem a jak się okazuje będą najgorsze. Chyba lepiej było zostać w Dortmundzie albo pojechać gdzieś na własną rękę. Ale nie, ' jedź będzie super' . Tak, jasne. Nie ukrywam że Kaśka gra mi na nerwach, ale jednocześnie mnie ciekawi. Jej charakter, specyficzne podejście do życia, ludzi i problemów. Dziewczyna o dwóch twarzach. Niby taka cicha, spokojna i delikatna, a z drugiej pyskata, chamska i twarda jak skała. Dla mnie...ideał ? W pewien sposób tak, ale my nawet nie potrafimy ze sobą rozmawiać. Nasza jakakolwiek rozmowa to zwykła ' szczekanina.'
Postanowiłem zapytać w recepcji czy nie zwolnił się chociaż jeden pokój. Miałem taka nadzieję, ale starsza kobieta prędko rozwiała moje marzenia odnośnie pokoju tylko dla mnie. Nie pozostało mi nic innego jak wrócić do ' siebie' i spędzić kolejną noc w jej towarzystwie. Wsiadłem do windy i po kilku sekundach byłem na odpowiednim pietrze. W kieszeni wyszukałem kartę i pokonałem próg drzwi. Siedziała na łóżku przeglądając miejscowe czasopisma. Nie mówiąc nic, ułożyłem na kanapie poduszkę i położyłem się.
- Jednak zostajesz na noc- powiedziała, kręcąc głową z niezadowolenia
- Tak, a masz coś do tego?- spojrzałem w jej stronę. Ona nadal czytała prasę
- Jeszcze trzy dni, wytrzymam
- Uwierz mi, że ja nie marzę o niczym innym jak o końcu wakacji z tobą
- Droga wolna, wracaj do Niemiec
- Ja??? Chyba ty, ja się stąd nie ruszam bo ty masz takie widzimisie
- Czy ty nie możesz odpuścić i tak jak ja wytrwać do końca ?- rzuciła gazetą o podłogę. Widać było po niej że się zdenerwowała.
- Z tobą nie da się wytrzymać. Nie wiem jak inni z tobą wytrzymują. Jesteś niemożliwa. Liczę że po powrocie do Niemiec cię już nigdzie nie spotkam. Nie znoszę takich gówniar jak ty !- już nie kontrolowałem tego co mówię. Wstałem z kanapy i wyszedłem z pokoju trzaskając drzwiami.
Różni ludzie mówili mi różne rzeczy. Mniej i bardziej bolesne. Jednak jeszcze nikt mnie tak nie obraził jak Marco. Działamy sobie na nerwach, nie potrafimy sie dogadać, ale to wynika z różnicy charakterów.
Opadłam na łóżko i zaczęłam płakać. Nie wytrzymałam tego napięcia. Wmawiałam sobie że jego słowa nic dla mnie nie znaczą, ale jednak każde traktuję poważnie. Czułam jakby ktoś wbił mi nóż w serce i jeszcze nim pokręcił. Nie wiem co się ze mną dzieje. Przecież on jest dla mnie nikim, a płaczę przez tego dupka.
- Kaśka? Co się stało ?- usłyszałam jak ktoś coś do mnie mówi. Odwróciłam się i zobaczyłam sylwetkę Nuriego. Ledwo go dostrzegałam, przez łzy w oczach. Siedział na krańcu łóżka, nie wiedząc co się ze mną dzieje i co jest powodem mojego płaczu
- Marco- wycedziłam przez zęby w gniewie i przysunęłam się aby go przytulić. Wiedziałam że przy nim mogę się czuć w pełni bezpieczna.
*
wiem, wiem. długo czekałyście a tu coś niezbyt fajnego. to jest pierwszy rozdział tego opowiadania w moim wykonaniu. na pewno widać różnicę w pisaniu, bo ja mam inny charakter. liczę na Wasze komentarze i SZCZERE opinie bo to jest- jak wspomniałam- mój pierwszy rozdział.
czytasz ? zostaw komentarz.. bardzo proszę...
Radośnie wstałam z olbrzymiego łóżka, wyjrzałam przez okno, z którego rozpościerał się widok na całą plażę i udałam się do łazienki. Całą wannę wypełniłam letnią wodą, dodając kąpielowej soli i zanurzyłam się po szyję. Czułam jak moje ciało pozytywnie odbiera taką formę relaksu. Po niespełna godzinie wyszłam z łazienki, owinięta jedynie jedwabnym ręcznikiem. Wszystkie swoje ubrania pozostawiłam w szafie, nie biorąc nic na przebranie. Byłam święcie przekonana że jestem sama, więc nie krępowałam się tym że wychodzę prawie naga. Zamknęłam drzwi, odwracając się w stronę pokoju. Przede mną stał Marco, ubrany jedynie w bokserki który widocznie postanowił zmienić ubranie.
- Co ty robisz ?- zapytałam unosząc ręcznik bardziej ku górze, aby bardziej zakryć moje roznegliżowane ciało. Spojrzał na mnie, chytrze się uśmiechając pod nosem i zakładał koszulę, na swoje wyrzeźbione ciało.
- Mieszkam, zapomniałaś ?
- Nie, ale nie było cię w nocy, więc pomyślałam że nie będziesz tu mieszkał- stałam nie mogąc oderwać wzroku od niego. Byłam wściekła na siebie.
- Taki miałem zamiar, ale..-wpatrywał się uważnie we mnie- jak mam tu taką laskę, to co będę się szwendał po innych pokojach.
- Co za cham!- krzyknęłam w jego stronę, zabrałam swoje ubrania i ponownie zamknęłam się w łazience. Irytowała mnie jego osoba. Na początku stara się do mnie zbliżyć, potem mnie wyzywa a teraz znowu myśli że ja mu wskoczę do łóżka. Co to to nie ! Poza tym przecież on ma dziewczynę. Szczerze mówiąc to jej współczuję że natrafiła na kogoś takiego, kto na każdym kroku zamierza ją zdradzić. No ale to nie moje życie, nie moje sprawa.
Po kilku minutach wróciłam do ' naszego pokoju ' i okazało się że ponownie jestem sama. Nareszcie. Postanowiłam pójść na plaże i odnaleźć resztę paczki. Przed wyjściem spojrzał jeszcze w lustro sprawdzić jak wyglądam. Uznałam że całkiem nieźle i wyszłam.
Plaża była całkowicie przeludniona. Na każdym kroku byli turyści, którzy świetnie się tutaj bawili. Nie daleko spostrzegłam Ewę i Blankę, które leżały na leżakach, a mężczyźni im towarzyszyli. Rozglądałam się za Marco. Zabawiał się z nowo poznanymi dziewczynami, które- według mnie- były sporo młodsze od niego, chyba nawet ode mnie. Nie wiem co mnie podkusiło, ale postanowiłam podejść do nich i odegrać scenkę zazdrości. Chciałam dopiec Niemcowi za jego zachowanie wobec mnie.
- Marco jak możesz !- wymusiłam w sobie łzy, nie było nawet z tym trudno- Jak możesz mnie zdradzać na moich oczach!- uderzyłam go w policzek, ale niezbyt mocno. On sprawiał wrażenie zaskoczonego i zarazem wściekłego. Młode dziewczyny jedynie zaśmiały się do siebie, a jedna z nich postanowiła wylać na idealnie zaczesane włosy Marco owocowy shake.
- Odbiło ci ?!- wrzasnął wywołując w miejscowych ludziach zainteresowanie naszą dwójką. Chwycił mnie mocno za nadgarstki i zaciągnął na bok.- Co to miało być ?!
- Puść mnie ! Boli- wyrwałam się - Nic. Chciałam cię wkurzyć i mi się widocznie udało- zaśmiałam się
- Nie myśl sobie że jak jesteś córką trenera to ci wszystko wolno!
- Co ? Poskarżysz się trenerowi ? I co mu powiesz ? Że jego ukochana córeczka cię dręczy ? Zbłaźnisz się i tyle- puściłam mu wymowne spojrzenie i udałam się w stronę przyjaciół. Marco został w tym samym miejscu, gdzie był przed momentem.
Cały dzień spędziliśmy na piaszczystej plaży. Moja skóra wołała o ratunek. Mimo że użyłam prawie cały krem, moja skóra była cała czerwona, a do tego czułam nie przyjemne pieczenie. Było miło, ale powieki moich oczu już opadały. Miałam ochotę się wygodnie położyć na łóżku i zasnąć.
- Idę już do siebie- odparłam wstając z leżaka i zbierając do torby wszystkie swoje rzeczy- Widzimy się jutro na śniadaniu
- Odprowadzę cię- Nuri pojawił się obok mnie, szeroko się uśmiechając- Nie będziesz tak sama wracała
- Skoro chcesz, więc chodźmy- pomachałam na pożegnanie znajomym, Nuri wziął mnie pod rękę i powoli kierowaliśmy się do naszego hotelu, wzdłuż plaży. Moje ciało było chłodzone przez delikatny powiew miejscowej bryzy, co dawało wiele przyjemności. Niebo było bezchmurne przez co idealnie było widać migoczące gwiazdy.
- Jak ci się podoba na Krecie ?- zapytał mężczyzna patrząc w moją stronę
- Jest wspaniale, poza pewnym szczegółem, a mianowicie lokatorem mojego pokoju
- Nie bierz do siebie wszystkiego co on wygaduje. Marco ma specyficzny charakter, ale w głebi duszy jest wspaniałym mężczyzną, ale zgrywa innego.
- Może, nie wiem. Na razie poznałam go z tej bardziej aroganckiej strony.
- Nie przejmuj się, jeszcze będziecie przyjaciółmi
- Nie liczyłabym na to- zaśmiałam się. W jego towarzystwie zapominałam o wszystkich problemach, kłopotach. Potrafił mnie rozweselić, zdenerwować ale tez i pocieszyć. Jest wyjątkowym mężczyzną. Staliśmy już przed drzwiami mojego pokoju. Patrzyliśmy na siebie, uśmiechając się do siebie.
- Leć już, widzimy się rano- odparłam i na pożegnanie pocałowałam go w policzek. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Oparłam się o drzwi, wzdychając. Czułam się tak jak wtedy gdy w wieku trzynastu lat zakochałam się w koledze z klasy. No ale chyba się nie zakochałam. W Nurim ? Nie, to nie możliwe. Jestem zmęczona i już nie wiem co myślę i robię.
Robiło się coraz później a ja muszę się gdzieś przespać. Nie mam ochoty wracać do pokoju który mam dzielić z rozpieszczoną córeczką tatusia. Nie mogę jej uprzykrzyć życia, bo trener..nie mogę nawet takich myśli do siebie dopuścić. Jej za to wolno wszystko. Myślałem że te wakacje będą najlepsze jakie przeżyłem a jak się okazuje będą najgorsze. Chyba lepiej było zostać w Dortmundzie albo pojechać gdzieś na własną rękę. Ale nie, ' jedź będzie super' . Tak, jasne. Nie ukrywam że Kaśka gra mi na nerwach, ale jednocześnie mnie ciekawi. Jej charakter, specyficzne podejście do życia, ludzi i problemów. Dziewczyna o dwóch twarzach. Niby taka cicha, spokojna i delikatna, a z drugiej pyskata, chamska i twarda jak skała. Dla mnie...ideał ? W pewien sposób tak, ale my nawet nie potrafimy ze sobą rozmawiać. Nasza jakakolwiek rozmowa to zwykła ' szczekanina.'
Postanowiłem zapytać w recepcji czy nie zwolnił się chociaż jeden pokój. Miałem taka nadzieję, ale starsza kobieta prędko rozwiała moje marzenia odnośnie pokoju tylko dla mnie. Nie pozostało mi nic innego jak wrócić do ' siebie' i spędzić kolejną noc w jej towarzystwie. Wsiadłem do windy i po kilku sekundach byłem na odpowiednim pietrze. W kieszeni wyszukałem kartę i pokonałem próg drzwi. Siedziała na łóżku przeglądając miejscowe czasopisma. Nie mówiąc nic, ułożyłem na kanapie poduszkę i położyłem się.
- Jednak zostajesz na noc- powiedziała, kręcąc głową z niezadowolenia
- Tak, a masz coś do tego?- spojrzałem w jej stronę. Ona nadal czytała prasę
- Jeszcze trzy dni, wytrzymam
- Uwierz mi, że ja nie marzę o niczym innym jak o końcu wakacji z tobą
- Droga wolna, wracaj do Niemiec
- Ja??? Chyba ty, ja się stąd nie ruszam bo ty masz takie widzimisie
- Czy ty nie możesz odpuścić i tak jak ja wytrwać do końca ?- rzuciła gazetą o podłogę. Widać było po niej że się zdenerwowała.
- Z tobą nie da się wytrzymać. Nie wiem jak inni z tobą wytrzymują. Jesteś niemożliwa. Liczę że po powrocie do Niemiec cię już nigdzie nie spotkam. Nie znoszę takich gówniar jak ty !- już nie kontrolowałem tego co mówię. Wstałem z kanapy i wyszedłem z pokoju trzaskając drzwiami.
Różni ludzie mówili mi różne rzeczy. Mniej i bardziej bolesne. Jednak jeszcze nikt mnie tak nie obraził jak Marco. Działamy sobie na nerwach, nie potrafimy sie dogadać, ale to wynika z różnicy charakterów.
Opadłam na łóżko i zaczęłam płakać. Nie wytrzymałam tego napięcia. Wmawiałam sobie że jego słowa nic dla mnie nie znaczą, ale jednak każde traktuję poważnie. Czułam jakby ktoś wbił mi nóż w serce i jeszcze nim pokręcił. Nie wiem co się ze mną dzieje. Przecież on jest dla mnie nikim, a płaczę przez tego dupka.
- Kaśka? Co się stało ?- usłyszałam jak ktoś coś do mnie mówi. Odwróciłam się i zobaczyłam sylwetkę Nuriego. Ledwo go dostrzegałam, przez łzy w oczach. Siedział na krańcu łóżka, nie wiedząc co się ze mną dzieje i co jest powodem mojego płaczu
- Marco- wycedziłam przez zęby w gniewie i przysunęłam się aby go przytulić. Wiedziałam że przy nim mogę się czuć w pełni bezpieczna.
*
wiem, wiem. długo czekałyście a tu coś niezbyt fajnego. to jest pierwszy rozdział tego opowiadania w moim wykonaniu. na pewno widać różnicę w pisaniu, bo ja mam inny charakter. liczę na Wasze komentarze i SZCZERE opinie bo to jest- jak wspomniałam- mój pierwszy rozdział.
czytasz ? zostaw komentarz.. bardzo proszę...
środa, 19 czerwca 2013
VI " Apartament dwuosobowy "
-Kaśka wstawaj, zaraz lądujemy.
-co już? – zapytałam podnosząc głowę jak spowolniona surykatka. –co robisz?
-zdjęcia wyspy z lotu ptaka. – odpowiedziała Ewa próbując złapać z okienka jak najlepsze ujęcia.
Po 20. Minutach ja Mats, Ewa i Blanka czekaliśmy z bagażami na greckim lotnisku na spóźnialskich pasażerów: Nuriego, Łukasza i Marco.
-wreszcie są. – westchnęłam Ewa dostrzegając chłopaków z chodu przypominających siedemdziesięcioletnich emerytów.
-sorry że czekaliście ale dłużej czekaliśmy aż nas wypuszczą. – powiedział niewyspany Nuri.
-dobrze wam tak. Na lotnisku w Dortmundzie mieliśmy się spotkać, podkreślam wszyscy, o 11.30. a wy co?
-to przez te gigantyczne korki! – tłumaczył się Łukasz próbując udobruchać swoją narzeczoną.
-ej chodźmy już. Taksówka już na nas czeka. – powiedziałam marudnie wstając z siedziska, za które służyła mi walizka Blanki.
-no to co? Kreto przybyliśmy! Hura aa! – krzyczał radośnie Mats unosząc ręce ku górze w geście triumfu. Niestety reszta piłkarzy nie podzielała entuzjazmu swojego kumpla.
-Mats jak ty coś powiesz w danym memencie to normalnie strzał w dziesiątkę jest. – rzucił zmęczony Marco masując swój nadwyrężony kark.
Kreta to niesamowicie malownicza wyspa usytuowana na Morzu Śródziemnym. To jedna z niewielu wysp, na których byłam, mająca wokół siebie tak przejrzystą i ciepłą wodę. Jadąc taksówką miałam okazję podziwiać beztroskie życie tubylców, wspaniałą, kolorową zabudowę tutejszych miasteczek oraz pięknie śpiewające ptaki. W tym czasie nic nie mogło zmącić mojego pozytywnego i rozluźnionego toku myślenia. Dojechaliśmy pod skromny acz uroczy i mający swój tutejszy turystyczny klimat, hotel. Rezerwację złożył Mats z Blanką, gdyż kiedyś już odwiedzili te rewelacyjne miejsce. Pomarańczowe dachówki i białe ściany hotelu przeplatane były przez orientalne łuki ścienne a porastająca je dzika latorośl zmysłowo oddawała arkadyjską atmosferę tego miejsca. Z przydrożnego chodnika do bramy hotelowej doprowadzały nas skąpane w słońcu drzewa cytrusowe charakterystycznie prężące się ku całkowicie błękitnemu niebu. Umiejscowienie hotelu wręcz idealne. Do piaszczystej wiecznie zatłoczonej plaży mieliśmy zaledwie 20 metrów. Z hotelowych okien rozpościerał się widok na całe morze.
W recepcji powitała nas miła starsza pani o latynoskiej karnacji. Swoje przestrzenne pokoje odpowiednio dostali Ewa z Łukaszem pokój nr 401, Blanka z Matsem dostali karty do drzwi z pokoju 402, zaś Nuri otrzymał jednoosobowy przytulny pokój o numerze 403. I tu pojawił się kolejny, moim zdaniem wielki problem. Hotel był średniej wielkości. Reszta jednoosobowych pokoi była już zarezerwowana przez innych turystów.
-a dla państwa apartament dwuosobowy z długim umeblowanym tarasem widokowym. – powiedziała recepcjonistka z zaraźliwym uśmiechem na ustach podając klucze w stronę moją i Marco.
Nasi zmieszani i zakłopotani znajomi nie raczyli nawet wypowiedzieć ani słowa. Od razu wybuchli głupkowatym śmiechem wiedząc, że cała ta sytuacja całkowicie mnie dobija.
-dobrej nocki gołąbeczki. – rzucili ze śmiechem na dobranoc Łukasz i Ewa powoli oddalając się z hotelowego holu.
-Marco jest jeszcze obszerny taras . – dodał cały uhahany Mats zabierając swoje walizki podążając w kierunku windy. Blanka o wszystkim wiedziała i jedynie krótko wytłumaczyła się, że rezerwując nam jeden pokój mogliśmy sporo zaoszczędzić. Ale ja miałam gdzieś oszczędzanie! Ja nie po to tłukłam się tu tyle godzin by jeszcze teraz dzielić z kimś własny pokój!
-to jakieś nieporozumienie! Ja mam dzielić własny pokój i własne wakacje z tą wredną małolatą? – zwrócił się oburzony do recepcjonistki, która nie miała na nic wpływu dodatkowo nerwowo wymachując jej niebezpiecznie blisko przed oczyma kartą-kluczem.
-przykro mi bardzo ale z naszej ofert pozostał ten jeden dwuosobowy pokój.
-są chociaż oddzielne łóżka? – zapytałam przerywając dłuższą chwilę swojego niewytłumaczalnego oniemienia.
-niestety ale jest to pokój dla pary małżeńskiej. – odpowiedziała starsza kobieta zaskoczona naszym niezadowoleniem. Teraz to dopiero mnie dobiła. Marco nic nie mówiąc ruszy ze swoimi walizkami w stronę windy.
-chwileczkę, on trzyma moją (no ok,naszą) kartę-klucz! – pomyślałam biorąc za pas własne bagaże. Podbiegłam za nim lecz drzwi windy zamknęły mi się tuż przed nosem.
-co za bezczelny egoista! – krzyknęłam w nadziej, że chociaż jeszcze to usłyszał.
Po chwili boy hotelowy pomógł mi wtaszczyć pod drzwi moje walizki.
-otwieraj samolubie! – krzyczałam dłuższą chwilę waląc pięścią w drzwi.
-nie drzyj się. – odpowiedział otwierając mi drzwi do przepięknego pokoju.
Postawiłam moje walizki i szybko rzuciłam się na wielkie miękkie łoże wyścielone białą pościelą.
-ależ się wyśpię. – powiedziałam zdrowo przeciągając się i swój obolały kręgosłup.
-hahaha nie będę tego komentował. – odpowiedział. – robimy losowanie. – zakomunikował poczym podszedł do drzwi.
-jakie znowu losowanie?
-kto ma spać na łóżku a kto na tej kanapie. – powiedział kierując wzrok na małą kanapę w stylu barokowym.
-to proste, nie potrzeba żadnego losowania. Ja śpię tu a ty tam. – odpowiedziałam nie przystając na jego aluzję. Nie dam tak łatwo za wygraną! – ty pierwszy się tu rozgościłeś więc teraz moja kolej decydować o tym gdzie chcę spać.
Ten chowając w dłoń małą czerwoną wstążkę zawieszoną na kłamcę od wewnętrznej strony drzwi, powiedział:
-jeśli wylosujesz bierzesz łóżko a jeśli nie to.. to śpisz tam. – dodał wyciągając zza pleców zaciśnięte dłonie a w nich ukrytą małą wstążkę.
-ty chyba jesteś śmieszny. Niby od kiedy i na jakiej podstawie taka mała gówniana zawieszka ma decydować o tym jak będą wyglądały moje wakacje? - zapytałam wyśmiewając go.
-lewa czy prawa? – Marco zapytał poważnym tonem nie zwracając uwagi na mój mini strajk. – no pytam się lewa czy prawa, którą wybierasz?
Po dłużej trwającej ciszy Reus zrobił zrezygnowaną minę zdecydowanie mówiącą „no dobra dosyć już tej szopki”.
-prawa. – odpowiedziałam nadąsana łapiąc ostatnie mini sekundy jego zaangażowania w te losowanie. Nie patrzyłam na jego otwarte dłonie wskazujące wynik tej bitwy. Po chwili zerknęłam w stronę stojącego przymnie bez ruchu blondyna, mówiącego:
-tym razem masz szczęście.
W środku czułam jak targa mną furia emocji. Czułam zaskoczenie i szczęście jakie czuje finalista programu Milionerzy. Bez żadnych emocji wstałam z łóżka i zaczęłam rozpakowywać ubrania z walizki. Starannie układałam je do Pólki i szafy. Dwie pary szpilek, trampki, wygodne baleriny i jedną parę czarnych rzymianek równiutko ułożyłam wzdłuż śnieżno białej ściany. Letnie sukienki, bluzki i szorty powiesiłam na wieszakach w szafie. Małego puszystego jaśka rzuciłam na moje, podkreślam moje łoże a bieliznę dyskretnie schowałam do najniżej usytuowanej szuflady. Byłam już rozpakowana, w czasie gdy Reus rozpakowywał swoje kosmetyki w łazience. Włączyłam laptopa i zasiadłam z nim na łóżku wygodnie kładąc go na drewnianej tacy śniadaniowej. Nim komputer się uruchomił rozejrzałam się po pokoju z myślą, że wszystko wygląda tak jak sobie zażyczyłam. Po kilkunastu minutach surfowania po Internecie bez słowa wyszłam z pokoju by zejść na dół i zobaczyć co dobrego zamierza serwować nam kuchnia grecka. W restauracji siedzieli już przy stolikach Nuri, Łukasz i Ewa.
-cześć zdrajcy. – przywitałam się. – Jak się podobają wam wasze pokoje? – zapytałam ironicznie, dosiadając się do ich miejsca.
-Kaśka jacy zdrajcy? My nie mieliśmy wpływu na to ile miejsc jest w hotelu. – odpowiedział Łukasz odpierając moje zarzuty.
-to prawda. Nie powinnaś też winić Blanki. Ona chciała dobrze. Pewnie sądziła, że zakumulujecie się z Marco. - dodała Ewa jedząc sałatkę.
-teraz niech wie, że nie wszystko zawsze musi iść po jej myśli. – powiedziałam jak obrażony dzieciak.
Po zjedzonej we czwórkę kolacji reszta moich towarzyszy rozeszła się do pokoi. Ja widząc, że na niebie zapadł już zmrok postanowiłam wyjść z hotelu. Od drzwi, na zewnątrz wyprowadziła mnie romantycznie oświetlona ścieżka idąca wzdłuż kamieni, małych fontann i szeleszczących strumyków. Przed hotelem usytuowane była dwa wielkie baseny a przy nich rozpościerały się dwa rzędy drewnianych leżaków, na których siedziało kilkoro turystów popijających piwa. Idąc brukowym chodniczkiem zaszłam aż do wystylizowanego ogrodu japońskiego. Był pełen kolorowych krzewów, fioletowych rododendronów i innych nieznanych mi z pochodzenia kwiatów. Usiadłam na ławce wsłuchując się w szum fal. Zmęczona ale odprężona postanowiłam powrócić do mojego pokoju. Drzwi nie były zamknięte, więc nacisnęłam na klamkę i cichutko weszłam. W pokoju na szczęście nie zastałam nikogo. Jeszcze przed pójściem spać, rozłożyłam w łazience na umywalce i lustrze w moje kosmetyki. Część z nich pozostawiłam w kosmetyczce, którą schowałam do półki pod umywalką gdzie Marco również rozłożył swój ekwipunek. Byłam do tego zmuszona gdyż już nie było na nic miejsca. On ma chyba więcej tego wszystkiego niż ja. Dosłownie zawalił całe to pomieszczenie swoimi pierdołami. Niby po co mu krem na sińce i oparzenia? Przecież nie zamierzam go bić ani podpalać.
Kładąc się na łóżko spostrzegłam, że leżą na nim dwie poduszki i jedna kołdra. Kołdrę i poduszkę odstąpiłam mu a sama postanowiłam spać pod kocem. Rzuciłam należne mu rzeczy na jego małą sofę poczym usiłowałam usnąć.
Subskrybuj:
Posty (Atom)