poniedziałek, 19 sierpnia 2013

XIV " Nie znam Cię. Kim jesteś ? "

Szłam przed siebie. Byłam niczym w transie. Nogi same mnie niosły, nie współgrając z mózgiem. Obraz był zamazany, oczy nie potrafiły patrzeć, powieki same opadały i z przymusu je unosiłam. W tle dobiegał głos, a właściwie krzyk wymawianego mego imienia. Pojedyncze słowa. Kaśka. Stój. Uważaj. Głośne trąbienie, pisk opon. Ktoś mnie ciągnie do tyłu, obejmuje ramionami, odpycha na betonowy chodnik. Upadam uderzając głową o niego i wszystko się kończy. Gdy moje oczy się otwierają prawie nic nie widzę. Mrugające światła, wycie syren i głosy tutejszych ludzi. Próbuję odwrócić głowę, ale ból przeszywający moje obolałe ciało mi to uniemożliwia. Nosze się unoszą ku górze i zmierzam do wnętrza karetki. Nieznacznie przechylam głowę w bok i wyraźnie widzę tylko kałużę krwi. Dłonią dotykam głowy i spoglądam na nią. Nie jest poplamiona ani dłoń, ani reszta ciała. To nie moja krew. To krew...
- MARCOOO !!!!- wykrzykuję na cały głos i prędko siadam na łóżku. Moje gwałtowne ruchy wywołują włączenie się szpitalnych urządzeń, a ich dźwięk drażni moje uszy. Rzucam się po całym łóżku, aż upadam i tylko rękoma uderzam o pościel i z całej siły zgniatając ją w dłoniach. Widzę tylko kobietę w białym fartuchu o nieprzyjaznych rysach twarzy, która wstrzykuje w moje ciało jakąś substancję, która w szybkim czasie unieruchamia moje ciało, a mój umysł przestaje pracować. Powieki są coraz cięższe. Zasypiam.
Powoli trzepotałam rzęsami wpatrując się w nieskazitelnie biały sufit. Staram się usiąść ale wiem że to nie możliwe. Każda cześć mojego ciała jest poobijana, i nawet środki przeciwbólowe nie przynoszą ulgi. Spoglądam wokół i widzę znajome twarze. Tata, Ewa, Blanka i Nuri. Otoczyli moje łóżko i przyglądają mi się, uśmiechają się w moim kierunku. Próbuję sobie coś przypomnieć, ale staje się to dla mnie nadzwyczaj trudne. Pamiętam że byłam na kolacji z której uciekłam. Później poszłam do klubu, a gdy wyszłam wbiegłam na ulicę i uratował mnie...
- MARCOOO!!!- z każdą sekundą przypominam sobie cały wypadek. To jak mnie wołał, starał zatrzymać, aż w końcu osłonił moje ciało i odepchnął. Czuję jak mocno zaciskam dłonie Nuriego i taty. Ten cicho szepcze, głaszcze moją twarz zlaną potem przerażenia.- Co z nim ?! Muszę go zobaczyć ! Przeprosić ! Podziękować !
- Mała...spokojnie. Żyje, ale nie możesz się  z nim widzieć.
- Ale muszę...on musi wiedzieć że ja, że on, że my...
- Skarbie...- tata mocniej zacisnął moją dłoń. Już w tym momencie wiedziałam, że nie usłyszę niczego dobrego. Znałam ten wyraz twarzy, te gesty, te głębokie oddechy.
- Tato..?
- Nie denerwuj się dobrze ? Marco. On się jeszcze nie wybudził, ale to nic nie znaczy, wiesz ? Wyjdzie z tego, nic mu nie będzie. Wkrótce porozmawiacie ze sobą. Nie jest sam, chłopcy czuwają przy nim, a my przy tobie. Będzie dobrze.- mówił głaszcząc moje ciało.
- Wyjdźcie, wszyscy, proszę.- oświadczyłam odwracając twarz w kierunku szklanej szyby tutejszego okna. Poczułam jak moje ręce zostają uwolnione z uścisków, ja ucichają kroki wychodzących osób. Jestem sama. Byłam roztrzęsiona, nie mogłam pogodzić się z tym, że przeze mnie Marco tak bardzo cierpi. Potraktowałam go tak okropnie, a on mimo wszystko był gotów poświecić swoje życie by mnie uratować. A co jeśli on..jeśli się nie wybudzi? Boże ! Nie. Nie mogę nawet tak myśleć.
Tak właśnie mijały każde kolejne dni. Nie chciałam aby ktokolwiek mnie odwiedzał, chciałam być teraz sama, życ w całkowitej odosobnionej samotności. Potrzebowałam tego. Nie mogłam już znieść tych słów pocieszenia, że wszystko będzie dobrze, że wszystko się ułoży, bo wiem że nie będzie. Pomyśleć, że mogliśmy być teraz razem. Tyle że tak nie jest, bo jak zwykle musiałam się unieść honorem. Co teraz będzie z Marco ? Co będzie z nami ? Wybaczy mi to co zrobiłam, czy znienawidzi mnie do końca życia ?
Odpięłam wszystkie aparatury, do których byłam podpięta i powoli zeszłam z łóżka. Czułam jak świat wiruje mi przed oczami, widzę podwójnie. Mimo to wiedziałam, że muszę tam pójść, zobaczyć go. Powolnym krokiem, ciągle opierając się o ścianę podeszłam do recepcji zapytać gdzie w ogóle znajduje się Marco.
- Przepraszam, w której sali przebywa Marco Reus ?- zapytałam wymuszając przyjacielski uśmiech w kierunku młodej pielęgniarki.
- Sala 34- odparła ponownie wracając do papierkowej roboty.
Im bliżej byłam jego sali tym bardziej nasilały się bóle głowy, spowodowane zapewne stresem przed tym co się wydarzy. Zacisnęłam mocno dłonie, wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi. Leżał cały czas nieprzytomny, blady jak tutejsze ściany, nieświadom co się dzieje. Obok siedział Łukasz z Matsem, którzy cierpliwie czuwali przy przyjacielu. Na mój widok szybko wstali i pomogli mi usiąść na jednym z krzeseł.
- Kasia, tobie nie wolno chodzić, musisz leżeć- odparł troskliwie Piszczek siadając obok i obejmując mnie ramieniem, całując w czubek głowy. Mieliśmy ze sobą doskonały kontakt. Droczyliśmy się ze sobą, ale był mi bliską osobą razem z Ewą. Zawsze byli ze mną, gdy coś się działo, i tak jest teraz.
- Wiem, ale musiałam go zobaczyć. Powiedz mi...obiecaj...że on nie umrz...
- Cii..Kasia, nie. Wyjdzie z tego, zobaczysz. Już niedługo.- jeszcze mocniej mnie objął, a po chwili to samo zrobił Mats który przez ten czas milczał. Otarłam policzki z łez i usiadłam na skraju łóżka. Ujęłam jego dłoń, taką bezwładną. Trzymałam ją, mając nadzieję że on to czuje, wie że jestem przy nim.
- Kocham cię, proszę nie odchodź- wydukałam przez łzy, który znów pojawiły się w moich oczach. Łukasz trzymał dłonie na moich ramionach, dając mi poczucie bezpieczeństwa. W tym momencie stało się coś na co liczyłam. Aparatury zaczęły wydawać dźwięki, a do sali wbiegli lekarze. Kazali się odsunąć i otoczyli jego łóżko. Po kilku minutach zaczęli opuszczać pomieszczenie, poza jednym lekarzem, który podszedł do nas.
- Trzeba było już dawno panią przyprowadzić, aby nasza gwiazdka się obudziła- szeroko się uśmiechnął i z takim wyrazem twarzy nas zostawił. Podeszłam do niego, siadając ponownie na łóżku. Rozglądał się niepewnie po sali, błądził wzrokiem, który ostatecznie skupił na mnie.
- Wróciłeś..już myślałam że nigdy się nie obudzisz. Marco ja wiem co zrobiłam, jak cię potraktowałam, nie dałam szansy. Chcę to naprawić, chcę abyśmy spróbowali- uniosłam kąciki ust patrząc na niego.
- Nie znam cię. Kim jesteś ?- zaskoczenie. Teraz to uczucie mi towarzyszyło, po tym co powiedział. Nie znam cię. Nie zna ? Przecież to nie możliwe !
- Marco, to ja Kasia- nadal patrzył kręcąc przecząco głową- Naprawdę nie wiesz kim jestem ? Nie pamiętasz naszego pierwszego spotkania ?  Naszych wakacji na Krecie ? Tego jak wyznaliśmy sobie miłość, jak mnie pocałowałeś- przypominając sobie te chwile zaczęłam płakać. Bałam się że on sobie tego nie przypomni, że to co było między nami, będzie tkwiło tylko w mojej pamięci.
- Chyba mylisz mnie z kimś innym. - odparł z zimnym spojrzeniem.
- Kto ją tu wpuścił ?!- usłyszałam jej głos. Jest tutaj.- Marco ?- szybko podbiegła do łóżka, spychając mnie z niego.
- Kochanie, jak się czujesz ?
- A ty kim jesteś ?- jej spojrzenie mówiło samo za siebie.
- Nie pamięta nikogo z nas, nie pamięta nic- oświadczyłam nie podnosząc wzroku.
- Marco, jestem twoją narzeczoną. Niedługo bierzemy ślub- zrozumiała jaką ma szansę, okazję. Nie pamięta nic, więc sama stworzy mu historię życia, taką jaką ona chce, a ja w niej nie odegram żadnej roli. Łukasz wziął mnie za rękę i szybko wyprowadził, widząc że się chwieje. Powróciły zawroty głowy, które towarzyszyły mi od kilku ostatnich dni. Przytuliłam się mocno do polskiego piłkarza i pozwoliłam sobie wypłakać wszystko to co leżało mi na sercu.
- On mnie nie pamięta !- krzyknęłam na cały głos, skupiając na sobie uwagę innych. Odsunęłam się od przyjaciela, opierając się o ścianę, głęboko oddychając.


( dwa tygodnie później )


Już nic nie będzie tak jak dawniej. Wróciłam do domu, ale w rzeczywistości chciałabym aby mnie nie było. Każda czynność jest dla mnie męcząca, nadal wszystko mnie boli, a najbardziej to serce. Ciągle mam w głowie jego słowa: Nie znam cie. Kim jesteś ? To wszystko obróciło się w złym kierunku. Przecież nie tak miało być. Obudził się, to jest ważne, ale nie pamięta nic ze swojego życia. Lekarz powiedział, że to może być trwała utrata pamięci. Nie przypomina sobie nawet tego, że jest piłkarzem. Zniszczyłam mu życie, karierę. Możliwe, że jakieś wydarzenie mogłoby przywrócić mu pamięć, ale musiałoby być ono najważniejsze dla Marco. Chłopcy z drużyny próbowali, pokazywali mu zdjęcia, nagrania, mecze, ale to nie pomogło.
- Mogę wejśc ?- zapytała tata stojąc w progu drzwi z kubkiem gorącej czekolady i ciastkami. Skinęłam głową i nadal przeglądałam zdjęcia z Krety, gdzie byłam tam razem z nim. Pierwsze sprzeczki o pokój, o dziewczyny, tak bardzo się nienawidziliśmy. Potem ta nasza rozmowa na moście, i pocałunek. Pocałunek, wyznanie sobie miłości. To było takie piękne. Jego kolejne próby walki o mnie, aż w końcu związałam się z Nurim. Kochałam Marco a związałam się z nim. To był błąd. Duży błąd. - Jak się czujesz ?
- Dobrze tato- wzięłam jedno ciasto, które ze smakiem zjadłam.- Jak Marco ? Wiesz coś ?
- Jest tak jak było. Wszyscy próbujemy ale to na nic. Jest tak jakby narodził się na nowo. To co było kiedyś już nie istnieje. Dobrze, że przynajmniej gra w piłkę tak jak dawniej- tata próbował rozluźnic atmosferę, ale zorientował sie że to nie pomogło- Może ciebie sobie przypomni jak z nim porozmawiasz ? Pokażesz mu te zdjęcia, może..
- Właśnie tato, może. Jak mam z nim porozmawiac ? Caroline mnie nie wpuści do ich domu
- Pójdź jutro ze mną na stadion. Tam sobie porozmawiacie.- dodał i wyszedł zostawiając mnie samą z tymi myślami.
Ciągle myślę o tym co powiedział tata. Dlaczego by nie spróbować takiego rozwiązania. Opowiem mu o tym co nas łączyło, co przeszliśmy razem.





Siedziałem w salonie na kanapie, przeglądając albumy, które dała mi Caro. Wszystko wydaje się takie, jakie mówi, ale mam dziwne przeczucie, że coś ukrywa przede mną. Jakąś część mojego wcześniejszego życia trzyma dla siebie. Tak jakby właśnie to wydarzenie miało wpływ na wszystko. Jeszcze ta dziewczyna ze szpitala. Gdy się obudziłem to ona była przy mnie, nie Caro. Też była pacjentką, więc co się stało ? Skąd się znaliśmy ? Mówiła o wspólnych wakacjach, o pocałunkach, o wyznawaniu sobie miłości. Kim dla mnie była ? Dziewczyną ? Łączyło nas coś poważniejszego? Za każdym razem gdy próbowałem podpytać o nią, Caro momentalnie zmienia temat, tak jak się bała. Może mam rację, że coś ukrywa przede mną. Okłamuje mnie.
Odłożyłem album i udałem się do sypialni w której moja narzeczona czytała książkę.
- Kim jest Kaśka ?!- powiedziałem stanowczo od progu czekając na jej wyjaśnienia. W jej oczach pojawił się strach, przerażenie.
- Uratowałeś ją i dzięki tobie żyje. Nic więcej- ucięła krótko.
- Kłamiesz ! Mówiła o wakacjach, o tym że ja...że ona..
- Chcesz prawdy ?! Jesteś pewny  ?! Proszę bardzo- podniosła głos- Tak, byliście razem. Dawno temu. Rozstaliście się bo cię zdradziła. Od tego czasu byliśmy razem, ale ona nie potrafiła tego zaakceptowac. Spotkaliście się w klubie, wyszliście na zewnątrz i ją uratowałeś mimo tego co ci zrobiła. Odepchnąłeś ją na bok, a sam rzuciłeś się pod nadjeżdżajacy samochód. Tyle. Teraz próbuje ci nakłamac bo chce do ciebie wrocic, a ty oskarżasz mnie że ja kłamię !
- Caro...przepraszam. Po prostu nie wiem kim jestem- podszedłem do niej, ująłem jej twarz w dłonie i pocałowałem czule. Czyli taka jest prawda. Kaśka to przeszłość, która nie powróci. Nie pozwolę jej zniszczyć mojego związku z Caro.



*

dziewczyny...tak mi strasznie głupio. tyle się ostatnio działo, że byłam przekonana, że dodałam rozdział. a nie dodałam. przepraszam z całego serca. wybaczcie mi to.
wiem, że jest do niczego, ale po pierwsze nie wiedziałam co napisac, a po drugie nie jestem u siebie, więc okoliczności nie sprzyjały mi w pisaniu.
pozdrawiam
czytasz ? komentuj :)

czwartek, 8 sierpnia 2013

XIII " To koniec. Przykro mi "

Czy dwa miesiące to dużo ? Jak wiele może się wydarzyć przez ten czas ? Okazuje się , że bardzo wiele. Najbardziej jednak zmieniają się ludzie. Dokładniej jedna osoba. Kasia Klopp. Zmieniła się nie do poznania. Czy sama chciała się zmienić? Nie. To ludzie ją zmienili. A właściwie znów jedna osoba. Mowa o słynnym Marco Reusie. To on sprawił że Kaśka już nie przypomina tej Kasi sprzed kilku tygodniu. Teraz jest nią zbuntowana dziewczyna, która nie słucha nikogo, idzie własnymi drogami i oddala się od najbliższych. Jurgen już stracił jakiekolwiek pomysły na dotarcie do córki. Nawet Nuri, który mimo tego wszystkiego co się wydarzyło, nadal jest jej chłopakiem, nie poznaje swojej dziewczyny. Jak to wszystko wygląda z boku ? Między Nurim a Marco panuje napięta atmosfera. Turecki zawodnik wini kolegę z drużyny za to co przytrafiło się młodej dziewczynie. Jurgen natomiast w drużynie nie traktuje inaczej młodego Niemca, ale już poza klubem jest dla niego oschły i nieprzyjacielski. A pro po Marco. Jak teraz wygląda jego życie ? Jest takie jakie prowadził przez większość życia. Ciągłe imprezy, mnóstwo alkoholu, nowe dziewczyny. I ten sam charakter. Arogancki, chamski i niemiły dla innych. Mimo że w głębi serca kocha córkę trenera z dnia na dzień coraz bardziej, to postanowił zniknąć z jej życia na dobre. Próbuje zapomnieć o niej, o wakacjach na Krecie. Dlatego oficjalnie oświadczył się Caroline. Po incydencie w jego mieszkaniu dotarło do niego, że już na dobre stracił Kasię, więc dlatego poprosił Caro by została jego żoną. Bez zwlekania przyjęła oświadczyny i na drugi dzień zaczęła planować ślub. Oboje wiedzą że nic ich nie łączy, a mimo to zamierzają się związać do końca życia.



- Kasia! Musimy poważnie porozmawiać !- rozległo się wołanie taty z kuchni. Dokończyłam makijaż i zbiegłam po drewnianych schodach na dół. Tata właśnie nalewał sok do dwóch szklanek, po czym usiadł an jednym z krzeseł, wskazując drugie na przeciw siebie. Rzuciłam torbę z książkami na podłogę, a następnie zajęłam wskazane miejsce. Upiłam łyk soku pomarańczowego, oparłam podbródek o zaciśnięte dłonie i patrzyłam na opiekuna.- Dzwonili ze szkoły. Kolejny raz nie pojawiłaś się na zajęciach. Można wiedzieć czemuż to ?
- Miałam ciekawsze zajęcie- moje słowa wywołały niezadowolenie na jego twarzy.
- Dziecko...co ty wyrabiasz ? W tym roku matura, a ty zamiast się sprężyc to opuszczasz szkołę, masz coraz gorsze oceny i ....
- Skończyłeś już swoje wywody ?! Czego ode mnie chcesz !? Wiesz, przez co ja teraz przechodzę ?! W szkole ludzie przyjaźnią się tylko ze mną ze względu na ciebie. Sławny tatuś, trener jednej z najlepszych drużyn w Europie. W dodatku  zakochałam się w mężczyźnie który mnie zranił jak nikt inny. Myślisz że Nuri jest w stanie mi pomóc się podnieść po tym ? Nie. Nawet go nie kocham. Jest przyjacielem, a to że jesteśmy parą to mój największy błąd. Nadal kocham Marco i nie wiem czy kiedyś przestanę. Widzisz jak mam ciężko ?! A ty ciągle tylko o szkole !- zakończyłam, a z oczu popłynęły gorzkie łzy. Wzięłam torbę i wybiegłam z domu, by być jak najdalej stąd.
 Po zajęciach znudzona opuściłam budynek szkoły i powolnym krokiem zmierzał ulicznym chodnikiem przed siebie. Po pokonaniu co najmniej czterystu metrów, zatrzymał się obok mnie samochód. Przed szybę wyglądał uśmiechnięty Nuri. Otworzył mi drzwi, a ja w milczeniu wsiadłam do pojazdu i postanowiłam z nim pojechać. Po kilkuminutowej przejażdżce zatrzymał się niedaleko domu, w którym mieszkam. Zgasił silnik, odpiął pasy, po czym odwrócił się w moją stronę, zarazem ujmując moją dłoń.
- Nie uważasz że pora porozmawiać ?
- O czym ?
- O tobie, o mnie. O nas. O Marco.
- NIE ! On dla mnie nie istnieje, rozumiesz ?! Nigdy więcej nie poruszaj jego tematu, przy mnie.
- Dobrze, przepraszam- skinął głową, po czym dodał- Wieczorem przyjadę po ciebie. Zabieram cię na kolację- posłałam mu delikatny uśmiech, po czym wysiadłam z samochodu i udałam się do domu. Taty jak zwykle nie było, więc przygotowałam sobie kanapki z którymi powędrowałam do swojego pokoju. Usiadłam wygodnie na krześle przy biurku i włączyłam swój komputer. Sprawdziłam Facebooka, inne strony oraz pocztę. Znudzona wyłączyłam sprzęt i ułożyłam się na łóżku. Co teraz robi ? Jest z nią ? Myśli czasami o mnie ? Nadal mnie kocha ? Zależy mu ? Zadawałam sobie pytania, a do oczu cisnęły się łzy. Tak bardzo mnie zranił, tak bardzo przez niego cierpiałam i cierpię nadal, a nie potrafię przestać myśleć o nim. Ciągle siedzi mi  w głowie, przez co nie mogę się skupić na niczym innym. Spojrzałam na ścienny zegar który wskazywał za kwadrans dziewiętnasta. Pobiegłam do łazienki, aby wziąć szybki prysznic, z szafy wyjęłam obcisłą, czerwoną sukienkę którą połączyłam z czarnymi szpilkami i skórzaną kurteczką. Punktualnie byłam gotowa i skierowałam się do drzwi, by przywitać Nuriego który właśnie zajechał na podwórze.
- Wyglądasz...- zamilkł i uważnie obejrzał moją sylwetkę- Cudownie. Jestem szczęściarzem, nie ma co.- wręczył mi bukiet kwiatów i obdarował pocałunkiem, który szybko przerwałam. Spojrzał zdezorientowany, a ja zaskoczona swoim postępowaniem oznajmiłam że idę wstawić kwiaty do wazonu i zaraz wracam. Po drodze stanęłam przed lustrem i przyglądałam się swojemu odbiciu. Trzeba to zakończyć, jak najprędzej, powiedziałam do siebie, odgarnęłam włosy, które opadały mi na ramiona i wróciłam do niego. Postanowiłam spędzić z nim ten wieczór, a po wszystkim zakończyć nasz nieudany- jak dla mnie- związek.
Przez cały pobyt w restauracji starałam się jakoś zacząć temat naszego związku, ale na marne szły moje próby. Nuri ciągle to poruszał inne zagadnienia, a ja w głowie obmyślałam inne strategie zerwania. Wiedziałam że to zniszczy naszą znajomość, ale nie mogę go okłamywać odnośnie moich uczuć do Niego.
- Kasia, słuchasz mnie ?
- Tak, tylko się zamyśliłam- odparłam i wzięłam kęs tortu lodowego.
- Może wpadniesz dzisiaj do mnie na noc- spojrzał na mnie, a mi serce podeszło do gardła. Tego się obawiałam. Prędzej czy później złożyłby mi taką propozycję.
 - Nuri....ja...- zaczęłam dukać. Mężczyzna spostrzegł moje zdenerwowanie, na co zaśmiał się pod nosem. Poczułam się delikatnie urażona jego zachowaniem. Spojrzałam oschle na niego, a on przewrócił oczami i oparł się o krzesło. Do restauracji przybyli nowi klienci, więc odruchowo spojrzałam w tamtą stronę. Poczułam wewnętrzne ukłucie. Czułam jak znów moje serce zostaje rozerwane, jak znów cierpię. Kolejny raz przez niego. Objęci, szczęśliwie zakochani, szukali wzrokiem wolnego stolika. Ta chwila, ten moment, gdy nasze spojrzenia się spotykają. Wpatrywaliśmy się w siebie przez dłuższą chwilę. Nie mogłam już tego znieść, jego widoku, jego oczu, więc wstałam od stolika, wzięłam torebkę do ręki i szybkim krokiem zmierzałam w stronę drzwi, a co za tym idzie w jego kierunku.
- Kasia, zaczekaj!- podbiegł do mnie Nuri, zaskoczony tym co się dzieje i ani słowem wyjaśnień z mojej strony
- Nuri...- spojrzałam  w jego błyszczące oczy i nie wiedziałam jak mu to powiedzieć. Każde wymawiane słowo przychodziło mi  z ogromną trudnością.- To koniec. Przykro mi.- wszyscy patrzyli na nas. Dosłownie wszyscy: pracownicy, klienci i Oni,  a właściwie to On. Zignorowałam to i podeszłam do wyjścia,  a  po chwili stałam już na zewnątrz. Rozejrzałam się wokół i sięgnęłam do torebki po telefon, aby zadzwonić po taksówkę.
Na swoich ramionach poczułam czyjeś dłonie. Już kiedyś poczułam ten dotyk, tak delikatny i swobodny. Odwróciłam się w jego stronę i ujrzałam Go. Oczy nie połyskiwały tak jak pamiętam, lecz były matowe i zmęczone. Nie uśmiechał się, lecz wpatrywał się we mnie, a ja jak zahipnotyzowana stałam w miejscu. Przybliżył się nieznacznie, kładąc rękę na mojej talii a drugą gładził mój zarumieniony policzek.. To był jeden z tych momentów, którym nie mogłam się oprzeć i nigdy nie protestowałam  w jego poczynaniach. Jednak pora by to zmienić, zmienić nastawienie do Marco Reusa.
- Przestań !- odepchnęłam go od siebie- Dlaczego to robisz ?! Dlaczego pozwalasz mi na to bym ciągle cię kochała ?! Dlaczego tak cholernie mnie ranisz ?! Sprawia ci to przyjemność czy...
- Kocham cię, dlatego. Wiem...wiem że cię ranię, ale co mam zrobić ? Myślałem że jeśli ożenię się z Caro, to ty i ja ... że to będzie definitywny koniec. Myślałem...że w ten sposób zapomnisz o mnie.
- To źle myślałeś ! Bo ja cię kocham kretynie i nie umiem przestać ! - i pobiegłam przed siebie, choć bieganie w szpilkach nie należało do łatwych zadań.


- Też cię kocham...lecz nie mogę być z tobą...- odparłem sam do siebie. Stałem z rękoma schowanymi  w kieszeniach, patrząc jak moja miłość życia oddala się, a z każdym metrem drogi zwalnia i idzie powoli wzdłuż ulicy. Myślałem by pobiec za nią, ale to było by bezsensowne. Bo po co ? Nie powiem jej nic nowego poza tym, że ją kocham, lecz ona to wie.
Po kilku minutach sterczenia na zewnątrz restauracji, wszedłem do środka. Spojrzałem na Sahina, który w samotności popijał kolejne to kieliszki alkoholu. Przecież to nie jego wina, że się rozstali, tylko moja. Ja kolejny raz zawiniłem, niszcząc im życie. Zmierzwiłem włosy i dostrzegłem Caroline, która niecierpliwie mnie wyczekiwała. Usiadłem przy stoliku i czekałem na zamówione przez narzeczoną danie. Po godzinie opuściliśmy lokal i wróciliśmy do naszego mieszkania. Zdjąłem marynarkę rzucając ją na kanapę i powędrowałem pod prysznic. Orzeźwiłem swoje ciało i udałem się do sypialni, gdzie czekała już na mnie zdenerwowana Caro.
- Możesz mi łaskawie wytłumaczyć co to było ?!- odparła rzucając książkę na podłogę
- O co ci znowu chodzi ?
- O tę sukę o której ciągle myślisz !
- Uważaj sobie na słowa ! Odpowiedz mi na jedno pytanie- usiadłem na łóżku przyglądając się blondynce- Dlaczego przyjęłaś moje oświadczyny?
- Jak to dlaczego ? Kocham cię, skarbie- zaśmiałem się na jej słowa
- Caro...przecież oboje wiemy że nic nas nie łączy. Doskonale wiesz że kocham Kaśkę, że kiedyś cię zostawię dla niej. Ty mnie nie kochasz, kochasz moje pieniądze.
- Jak tak możesz mówić ?! Kocham ciebie bez względu na to ile masz na koncie ! I nigdy nie pozwolę ci odejść do tej gówniary !
- To się zobaczy- przeszukiwałem szafę w poszukiwaniu ubrań
- Co ty robisz ?
- Ubieram się i wychodzę. Nie wiem kiedy wrócę- dodałem już z przedpokoju i wyszedłem z mieszkania. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w kierunku domu Klopp'ów.
Zaparkowałem na podjeździe i pobiegłem do drzwi, dzwoniąc dzwonkiem. Otworzył mi trener zaskoczony moją wizytą, zwłaszcza o tak późnej porze.
- Marco..co ty tutaj...
- Ja do Kasi- odparłem szybko, robiąc krok do przodu by wejść, ale Jurgen mnie powstrzymał barykadując drzwi swoją ręką.
- Nie ma jej!
- Nie ma jej w ogóle, czy nie mam jej dla mnie ?!
- Nie ma jej w domu, a nawet gdyby była i nie pozwoliłbym ci się z nią spotkać.
- Wiem...znienawidził mnie pan, ale..
- Marco, to nie prawda ! Nie chcę by moja córka znowu przez ciebie cierpiała .
- Kocham ją, a ona mnie, Czy tak ciężko to zrozumieć ?
- Rozumiem to, ale wy nie pasujecie do siebie. Poza tym ona już kogoś ma
- Już nie. Ja się nie poddam. Zrobię wszystko by z nią być !- powiedziałem i ruszyłem do samochodu. Nie miałem ochoty wracać do domu, więc postanowiłem odwiedzić ulubiony klub.
Przecisnąłem się przez tłum ludzi, docierając do wolnego miejsca przy ladzie. Zamówiłem sobie jednego drinka. Postanowiłem się zabawić, a samochód zostawię na parkingu, jutro po niego wracając. Wypiłem już trochę, przez co byłem wyraźnie rozweselony i podrywałem wszystkie dziewczyny, które napotkałem na drodze. Uwagę przykuła jedna dziewczyna, która wyginała się na parkiecie w rytm pogrywającej klubowej muzyki. Podszedłem bliżej niej, obejmując od tyłu, prawiąc komplementy. Chichotała, a po chwili odwróciła się w moją stronę. To była...
- Kaśka !? Co ty robisz w takim miejscu !? Jesteś pijana !- złapałem ją za nadgarstek ciągnąc do wyjścia. Wyrwała mi się jednak.
- Odwal się raz na zawsze !- wykrzyczała i wybiegła z lokalu. Tym razem postanowiłem nie odpuszczać i ruszyłem za nią.  Szła w stronę drogi, nieco się chwiejąc po wypitym alkoholu. Zobaczyłem szybko jadący pojazd w jej stronę, a ona nawet nie zamierzała się zatrzymać
- KAŚKAAAA !- krzyknąłem zasłaniając ją swoim ciałem i odpychając ją na chodnik. Usłyszałem tylko pisk hamującego samochodu. Ciemność. Straciłem kontakt z rzeczywistością...



Miał być za dwa tygodnie ale udało mi się napisać go szybciej. Mam nadzieję że nie zawiodłam i choć trochę zaciekawiłam treścią. 
Pozdrawiam

Czytasz ? Komentuj ! 

Obserwatorzy