sobota, 28 września 2013

XVI " Nie chcę byc dla ciebie problemem "

Nie wiedziałam czego chcę. Nie wiedziałam co czuję, a może właśnie nic nie czułam. Równo oddychając, stawiałam kolejne kroki, zmierzając przed siebie. Mijałam ludzi, starszych bądź młodszych, smutnych i tych szczęśliwych. Teraz byłam taka samotna, sama ze sobą i swoimi problemami. Nikt nie potrafił mnie zrozumieć, a może nawet nie próbował ? Wszyscy odbierali to jako nieszczęśliwą miłość dwójki osób. Bo tak też było. Ale ta miłość jest czymś więcej niż uczuciem. To przywiązanie, pragnienie, bycie jednością. Każde  z nas tego chce, a bynajmniej chciało. Tylko, że nam nie wyszło. Właściwie już na początku można się było tego domyślić. Ja i on to dwa różne charaktery, dwa inne światy.
Przede mną znajdowały się drzwi do jego mieszkania. Machinalnie przyłożyłam palec do dzwonka i czekałam. Wiedziałam, że przecież to ona może mi otworzyć i wyrzuci mnie stąd, ale tak się nie stało. Jego spojrzenie było inne. Nie takie jak zawsze, czyli chłodne, które przeradzało się w jarzące iskierki. Nie potrafię tego określić. Tak w ogóle to ostatnio Marco bardzo się zmienił. Nie mam co się dziwić, bo w końcu nie wie kim jest. Czy ja wiem ?
- Wejdź- odparł i gestem ręki zaprosił mnie do środka. Przekroczyłam próg domu wchodząc do przestrzennego salonu, w którym znajdowałam się po raz pierwszy.
- Marco..- zaczęłam lecz mi przerwał.
- Nie Kasia. Mam ci tak wiele do powiedzenia, a nie wiem od czego zacząć. Od samego rana próbowałem ułożyć jakieś spójne przeprosiny dla ciebie lecz nie umiem. Wszystko co się ostatnio wydarzyło, przerosło mnie. Nie wiem kim jestem, zrozum mnie. Każdy mówi mi coś całkiem innego. Caro twierdzi że byliśmy razem a ty mnie zdradziłaś. Chłopaki znowu twierdzą, że chciałem być z tobą, ale nie mogliśmy się ze sobą dogadać. Nie wiem co jest prawdą, a co kłamstwem. Mam wspomnienia, mam w pamięci ciebie, Kasia, ale... ale nie wiem co to oznacza. Nie wiem co się działo przed wypadkiem.
- Po co mi to mówisz ? Jasno dałeś mi do zrozumienia, że nie chcesz mnie znać.- mówiłam zaciskając zęby
- Ale tak nie jest ! - krzyknął podchodząc bliżej mnie, a moje serce znów zaczęło bić szybciej- Nie chcę cię stracić, choć nie wiem co nas łączy. Chcę się jednak tego dowiedzieć. Chcę cię poznać, chce poznać siebie. Pomóż mi. Zrób to dla mnie.- złapał moje roztrzęsione dłonie patrząc mi w oczy- Powiedz mi kim jestem ?
- Jesteś Marco Reus. Jesteś piłkarzem. Masz narzeczoną, z którą bierzesz już wkrótce ślub. A ja jestem największym błędem twojego życia...- oświadczyłam zapłakanym głosem i zwróciłam się w kierunku wyjścia.
- Nie wierzę ci- położył dłonie na mojej talii, opierając czoło o moje- Kaśka, nie wierzę ci. Sama nie wierzysz w to co mówisz.
- To uwierz- wyszeptałam i po raz ostatni pocałowałam jego usta. Chciałam jeszcze raz poczuć to co tak pokochałam. - A teraz zapomnij o mnie. Nie wracaj wspomnieniami do przeszłości. Nie doszukuj się prawdy, tylko doceń to co masz teraz. Pomyśl sobie, że mnie nigdy nie było. Wtedy wszystko stanie się łatwiejsze- zakończyłam i odeszłam. Teraz to wszystko stało się takie trudne. Dlaczego go poznałam ? Dlaczego go pokochałam ? Dlaczego ?




 Wiem kim jestem. Wiem, że jestem Marco Reus. I wiem, że kocham tylko ją. Tą niewinną istotkę, która skradła moje serce. Która zajęła w nim tak szczególne miejsce. Wypełniła je wielką miłością, bo to jest miłość. Miłość, ale czy do spełnienia ? A może to miłość zakazana ?
Teraz wszystko zależy ode mnie, co zrobię. Muszę coś zrobić, bo muszę odzyskać moje dawne życie. Chcę odzyskać Kasię. Teraz tylko ona jest dla mnie najważniejsza. Gdy mnie pocałowała, wszystko powróciło. Ona stała się moją prawdą, przywróciła mi życie. Tyle, że teraz jej nie ma, a ja jestem sam. I nie wiem co robić.
- Wróciłam- rozległo się wołanie bo mieszkaniu. To jest pierwsza rzecz, którą muszę sprostować, pomyślałem. Blondynka usiadła obok mnie na kanapie, patrząc z zaciekawieniem w moją osobę.
- To koniec- oświadczyłem bez skrupułów. Jej oczy przemieniły się w dwa wielkie pytajniki- Caro, to koniec między nami. Koniec nas.
- Chyba sobie żartujesz ?!- podniosła głos i krzyczała.- Koniec ? Ty zrywasz ze mną ? Po tym co ja dla ciebie zrobiłam ! Wybaczyłam ci nawet zdradę z tą gówniarą!
- Czyli przyznajesz że mnie okłamywałaś ?! Wmówiłaś mi że to ona mnie zdradzała i ją zostawiłem, a w rzeczywistości ona ja nigdy nie byliśmy razem !
- A co ty sobie myślałeś ? Że powiem ci prawdę ?- ironizowała- Miałam ci powiedzieć, że postanowiłeś zostawić mnie dla córki trenera ? Mnie ?! Mnie się nie zostawia, rozumiesz ?!
- Jak mogłaś mi to zrobić ? Dlaczego ze mną w ogóle byłaś ? Dla pieniędzy, dla sławy ?
- Oczywiście że tak. - zaśmiała się- Przy tobie mogłam stać się kimś. Ty sobie nawet nie zdajesz sprawy jakie to jest męczące być z tobą.
- Bycie ze mną jest męczące ?
- A nie ? Przyznaj że ty też się mną bawiłeś. Marco, ja cię kochałam, kiedyś, ale to minęło bardzo szybko. Albo cię ciągle nie było, bo wyjazdy na mecze, a jak już byłeś to tylko na chwilę. Byłam sama, całkiem sama. Kiedy mnie nie było, sprowadzałeś sobie panienki, zdradzałeś mnie, ciągle to robiłeś. Więc nie tylko ja skrzywdziłam ciebie, lecz ty mnie też.
- Wyjdź i nie wracaj...- to był zbyt wiele. Wszedłem do sypialni, by pobyć sam. Chciałem to wszystko przemyśleć.
Dochodził późny wieczór, gdy ze snu wyrwał mnie ciągły dzwonek do drzwi i dobijanie się do mojego mieszkania. Zaspany powolnie zszedłem z łóżka i podreptałem by otworzyć drzwi natarczywemu gościowi. Ledwo co przekręciłem zamek, a do środka wparował Nuri. Jego wiatrówka ociekała wodą, pewnie dlatego, że na dworze padał ulewny deszcz. Zajrzał do wszystkich pomieszczeń mojego domu, aż w końcu stanął przede mną, pytając.
- Kaśki nie ma u ciebie ?!
- Jak widać, nie- zmierzwiłem moje blond włosy i oparłem się o futrynę drzwi.- A stało się coś czy jak ?
- Ubieraj się, jedziemy.- rzucił we mnie kurtkę i podsunął mi buty.
- Dokąd? Stary, mów co się dzieje ?
- Nie wiem. Przysłała mi niedawno dziwną wiadomość. Szukałem jej wszędzie, ale nigdzie jej nie ma. Boję się o nią.
- Co napisała ?- pytałem wiążąc sznurowadła moich tenisówek
- Żegnaj. I nic więcej- oświadczył z drżącym głosem. Wyszliśmy z mieszkania prosto do samochodu.
Jezdnia była całkiem zalana wodą, przez co jazda nią była mocno  utrudniona. Wycieraczki nie nadążały zbierać wody z przedniej szyby, przez co prawie nic nie było widać przed nami. Na ulicach panowały kilometrowe korki, więc nie czekając na przerzedzenie odstawiliśmy samochód pod siedzibą głównego banku w Dortmundzie. Wysiadając z auta naszą uwagę przykuło liczne zbiorowisko pod budynkiem. Podeszliśmy bliżej tłumu, który widocznie na coś czekał. Na skraju stała niska staruszka, która chowała się przed deszczem pod gałęziami niewielkiego drzewa. Podszedłem do niej by zapytać co się tutaj dzieje. Spojrzała na mnie przemęczonymi oczami i palcem wskazała na kilkunastu piętrowy budynek i rzekła:
- Ona chce się zabić- spojrzałem na nią, a potem mrużąc oczy uniosłem wzrok w tamtym kierunku. Nie zwlekając ruszyłem przed siebie, przedzierając się przez zbiorowisko Dortmundczyków. Nie patrzyłem że służby chcą mnie zatrzymać. Podbiegłem do windy kilkukrotnie wciskając guzik, ale nic się nie działo. Dopiero po chwili zobaczyłem kartkę przywieszoną do ściany, na której napisano, że winda jest nieczynna. Pięścią uderzyłem o metalowe drzwi windy i szybko pokonywałem kolejne stopnie schodów. Będąc na samej górze, czułem się tak, jakbym przebiegł maraton. Ale teraz nie miało to dla mnie żadnego znaczenia. Wiedziałem, że poświęcę wszystko co mam, tylko po ty by jej nie stracić. Wszedłem na dach budynku, po cichu zbliżając się do niej. Deszcz padał coraz mocniej, było zimno i wietrznie. Stała na skraju wieżowca wbijając wzrok w przestrzeń rozciągającą się przed nią.
- Nie rób tego- odwróciła się w moim kierunku. Drżało całe jej ciało, jej oczy były przepełnione strachem.
- Odejdź! Odejdź bo skoczę!!!- krzyczała robiąc niewielki krok do przodu. W mojej głowie panował totalny chaos, nie wiedziałem jak reagować, ale wiedziałem, ze muszę zachować spokój w tej chwili.
- To skocz. Ale ja zrobię to samo. Bo cię kocham i chcę z tobą być. Tu na ziemi, czy w  niebie, ale chcę być przy tobie już zawsze. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. - odwróciła się do mnie plecami. Stałem może trzy kroki dalej od niej. Milczała.
- Wybacz. Nie chcę być dla ciebie problemem - powiedziała, ale jej słowa zagłuszane były przez padający deszcz, którego krople odbijały się od dachu. Nie wiedziałem co do końca wypowiedziała, ale dopowiedziałem sobie koniec, gdy zobaczyłem jak robi jeszcze jeden krok, a jej ciało się pochyla.
- NIEEE !- wykrzyczałem w ostatniej chwili łapiąc ją w pasie i przyciągając do siebie. Poczułem ulgę mój ją przytulic, objąć. Nadal trzymałem ją blisko mojego ciała, z obawy, że może skoczyć, że ją stracę. Dopiero po chwili puściłem ją, zdejmując z siebie, również przemoczoną jak jej kurtkę i okrywając jej trzęsące się ciało. Ponownie objąłem dziewczynę, głaszcząc jej mokre włosy. Właśnie w tej chwili puściły wszystkie emocje, i oboje płakaliśmy.- Jesteś wariatką, wiesz o tym?- ująłem jej twarz wpatrując się w przerażone oczy- Ale cię kocham. I nigdy więcej mi tego nie rób, rozumiesz ? Bo nie przeżyłbym twojej straty. Tak cholernie cię kocham, Kaśka - oświadczyłem po czym ją pocałowałem, i przytuliłem. Pocierałem rękoma jej ciało by ją ogrzać. Prędko przybiegło do nas kilku mężczyzn, którzy okryli nas kocami. Wziąłem ją na ręce i weszliśmy do środka.




Siedziała na parapecie okna wpatrując się w spływające po szybie krople deszczu. Od kilku dni zza chmur nie wyjrzało słońce, tak jak w jej życiu. Czuła się źle i podle. Nie potrafi pogodzić się z tym, że chciała odejść z tego świata. Od kilku dni nie wychodzi ze swojego pokoju, lecz przesiaduje w nim godzinami, wypłakuje w poduszkę swoje smutki. Nadal nie wie co teraz będzie, jak to wszystko się ułoży.
- Witaj skarbie- poczuła dotyk ciepłych ust na swoim policzku. Nie odwróciła się w jego kierunku, nie wypowiedziała ani jednego słowa. Ale on nie spodziewał się czegoś innego. Przychodzi tu każdego dnia, siedzi przy niej, razem z nią milczy po czym odchodzi z nadzieją, że kiedyś go zatrzyma i w końcu coś powie. I każdego kolejnego dnia wmawia sobie, że ona go kocha, ale coraz bardziej sam przestaje w to wierzyć. Ma wrażenie, że już nigdy nie będzie tak jak dawniej. Zatrzymał ją na ziemi, lecz nie zatrzymał przy sobie.
Siedział obok niej już kolejną godzinę. Gdy próbował ją przytulic, dziewczyna się odsunęła, a on nie ponawiał tego gestu. Bolało go to, nawet bardzo. Nie radził sobie z uczuciem do niej.
- Jak się czujesz?- zapytał odgarniając z jej twarzy opadające włosy, lecz znów odpowiedziała mu cisza. I znów mijały kolejne minuty, lecz wiedział, że nic się nie zmieni, a na niego już pora. Na pożegnanie chciał ją pocałować, lecz to też mu się nie udało. Zrezygnowany stanął w drzwiach i spojrzał jeszcze raz nią. Chciał by właśnie teraz go zatrzymała, by poprosiła go, by został. Lecz tak też się nie stało. Nadal siedziała z wzrokiem wbitym w ogród za oknem, a on kolejny raz wyszedł z pokoju, bez żadnego rezultatu. Stanął na schodach, nałożył kaptur i powolnym krokiem zmierzał ścieżką ku furtce. Przystanął spoglądając w okno, w którym siedziała jego ukochana, ale nawet teraz nie patrzyła na niego. Załamany wsiadł do swojego samochodu, obiecując sobie, ze będzie walczył o jej miłość do samego końca.




Przepraszam, za kilku dniowe opóźnienie, ale postaram się unikac takich opóźnień. Mam nadzieję że się troszkę spodobało. Zastanawiam się nad zakończeniem, ale nie wiem jak to jeszcze będzie. Jak na razie czekam na Wasze opinie. Dziękuję !

środa, 11 września 2013

XV " Spełnię Twoją prośbę. Zniknę "

Przez niewielkie okno, które znajdowało się na poddaszu, do moje pokoju wpadały pojedyncze promienie wschodzącego Słońca. Rażona blaskiem w oczy, opuściłam ciepłe łóżko i udałam się do łazienki. Spojrzałam w lustro, gdzie zobaczyłam swoje odbicie. Zmieniłam się, pomyślałam. Zmienił się mój wygląd, mój charakter, podejście do ludzi i problemów. Już za godzinę mam pójść na stadion, gdzie zobaczę Marco Reusa. Całą noc zastanawiałam się czy to aby dobry pomysł, ale nie mam innego. Muszę spróbować przywrócić mu pamięć, by wiedział kim jestem. Kim jestem dla niego, a on dla mnie. Wiem, że to jednak nie będzie łatwe. Na przeszkodzie staje Caro, która zapewne wmówiła mu swoją wymyśloną historyjkę stawiając mnie w czarnym świetle.
Z kosmetyczki wyjęłam potrzebne kosmetyki potrzebne mi do zrobienia makijażu. Mocno pomalowane oczy na czarno były akcentem na mojej bladej jak śnieg cerze. Włosy rozpuściłam i pozwoliłam im opadac na moje ramiona. Jeśli chodzi o ubiór nie wybrałam nic specjalnego. Krótkie, czarne szorty, bluzka tego samego koloru i najprostsze trampki. Gotowa zbiegłam do salonu, gdzie czekał na mnie tata. Zrezygnowałam z jakiegokolwiek posiłku i wraz z moim opiekunem powędrowałam do garażu, w którym stał nasz samochód. Całą drogę milczałam, wsłuchując się w dźwięki muzyki dobiegające z radia. Po kilkunastominutowej przejażdżce dotarliśmy pod siedzibę. Tata udał się do szatni, a ja w związku z potrzebą skorzystania z toalety udałam się do łazienki. Już po chwili usłyszałam jak tata zwołuje chłopaków na trening, więc szybko pobiegłam  w tamtym kierunku by porozmawiac z Marco. Wiedziałam, że tata nie będzie zły o jego spóźnienie. Natknęłam się na pozostałych zawodników, którym posłałam serdeczne uśmiechy, a oni zniknęli za wejściem na murawę. Oparłam się o bielutką ścianę i nadal czekałam na Niemca. Nie minęła minuta, gdy drzwi szatni się otworzyły, a zza nich wyszedł dwudziestoczterolatek poprawiający swoją idealnie zaczesaną fryzurę. Na mój widok przystanął wpatrując się w moją sylwetkę. Zrobiłam krok w jego kierunku, lecz on pospiesznie mnie ominął kierując się w stronę drużyny rozgrzewającej się na rozkaz swojego trenera.
- Zaczekaj !- zawołałam dotykając jego wytatuowanej ręki. Odwrócił się w moją stronę zakładając ręce na piersi, czekając aż zacznę kontynuować- Porozmawiajmy- dodałam ciepło.
- Chcesz rozmawiac ?! O czym?! - zaczął wykrzykiwac nerwowo
- Marco, jak to o czym ? O nas
- Jesteś chora czy jak ? Nie ma żadnych nas. Zdradziłaś mnie, nie pamiętasz ? Zaakceptuj to że dla mnie jesteś nikim, a ja jestem szczęśliwy z Caroline. Zniknij z mojego życia raz na zawsze!- wykrzyczał mi prosto w twarz, a ja powstrzymywałam się, by nie wybuchnąć płaczem. Miałam ochotę zniknąć stąd, nie móc już na niego patrzeć. Byłam wstrząśnięta tym co mi powiedział. Wiedziałam, że Caro mnie nienawidzi, ale nie pomyślałabym, że jest skłonna do tego by tak perfidnie kłamać.
- Dobrze, spełnię twoją prośbę. Zniknę.- dodałam na odchodne odwracając się. Przede mną ni stąd nie zowąd pojawił się Mats w towarzystwie Nuriego. Turek próbował mnie pocieszyć lecz nie miałam na to żadnej ochoty i szybko wybiegłam ze stadionu, przysiadając na krawężniku. Skurczyłam się niczym kłębek włóczki, chowając twarz w dłoniach.





Moje życie ostatnio przypomina scenariusz niejednego dramatu. Nie wiem kim jestem, nie wiem co czuję, nic nie wiem. Mam wrażenie, że wszyscy mnie okłamują i próbują zrobić ze mnie kogoś kim nie jestem. Nie potrafię przypomnieć sobie tego, co wydarzyło się w moim życiu, przed wypadkiem. Czuję się tak, jakbym na nowo się narodził. Zadaję sobie ciągle tyle pytań, lecz nie znam odpowiedzi. Caroline jest dla mnie ważna, może najważniejsza, a mimo to ciągle rozpamiętuję tę dziewczynę ze szpitala. Wspominała o wakacjach, wspólnych chwilach, pocałunkach, a ja nie pamiętam tego. Najdziwniejsze jest to, że Caro twierdzi, że nie było żadnych wakacji, a chłopaki pokazują mi zdjęcia, na których ewidentnie jesteśmy razem. Więc co to za zdjęcia ? Kiedy to było ? Dlaczego ona tak bardzo unika rozmów o córce trenera, dlaczego nic mi o niej nie mówi ?
- Dobrze, spełnię twoją prośbę. Zniknę.- gdy wypowiedziała te słowa, poczułem jak w moim sercu nastaje jakaś niezidentyfikowana pustka. Widząc łzy w jej pięknych oczach, które stopniowo płynęły po bladej twarzy, coś we mnie pękało, kruszyło się, rozrywało mnie od środka. W mojej głowie pojawiały się krótkie wspomnienia. Momenty, które by ze sobą niepowiązane.

Zbliżała się do drzwi naszego pokoju. Podbiegłem, łapiąc ją za dłonie, odwracając w swoją stronę. Patrzyła zaskoczona na to co robię. Miałem wrażenie, że każda sekunda staje się godziną. Zrobiłem krok w jej stronę nadal trzymając jej dłonie. Wyczułem jej oddech, był spokojny. Zdawało mi się, że pozwala mi zrobić kolejny krok. Jedną ręką chwyciłem ją w tali. Odchyliła głowę, nieznacznie, a nasze oczy się spotkały razem z duszami. Pochyliłem się nad nią, składając na jej ustach czuły pocałunek, lecz krótki z obawy na jej reakcję. Gdy chiałem się już odsunąc, przytrzymała mnie swoimi ustami. Trwaliśmy tak złączeni. Po chwili przerwałem nasz pocałunek patrząc w jej oczy. Cała drżała, a jej oddech stał się szybki i nierównomierny.
- Kocham cię- szepnąłem jej do ucha. Z jej oczu popłynęły łzy. Puściła moją dłoń.
- Kocham cię, ale my nie mamy żadnej przyszłości...

Właśnie kilka chwil temu zobaczyłem w niej tę samą osobę jak tę ze wspomnień. Jej gorzkie, smutne łzy. Drżące ciało, nierównomierne oddechy. Matowe oczy przeszyte bólem i cierpieniem. Przetarłem oczy wpatrując się w sylwetki dwóch kolegów z drużyny.
- Baranie, coś ty narobił ?!- Nuri był widocznie zdenerwowany, a właściwie wściekły. Hummels był natomiast nad wyraz spokojny. Oderwał wzrok od podłogi i wskazał mi drzwi szatni. Nie rozumiejąc udałem się tam w ich towarzystwie. Usiadłem na drewnianej ławce obok mojej szafki obserwując Matsa który nerwowo przeszukiwał swoją torbę treningową. Sahin się w miarę uspokoił i popijał wodę mineralną, a następnie przysiadł się bliżej mnie. Mats w końcu odnalazł to czego prawdopodobnie poszukiwał i wręczył mi do ręki kilka zdjęć. Nie były to typowe zdjęcia, lecz przypominały bardziej te, jakie robi się z ukrycia. Na każdym byłem ja i Kasia. Na każdym zdjęciu byliśmy blisko siebie. Trzymaliśmy się za ręce, obejmowałem ją, przytulałem, całowałem. Każda fotografia w pewien sposób była taka sama. Dziewczyna była smutna, niepewna co do mojej osoby. Traktowała mnie obco, trzymała na dystans. Sam byłem nieszczęśliwy, próbowałem ją zatrzymać. Jedna fotografia była dla mnie nadzwyczaj wyjątkowa. Wiązała się z moim jedynym wspomnieniem, jakie mam.  Wstałem, robiąc jedno krążenie po pomieszczeniu i stanąłem na środku patrząc na dwóch mężczyzn.
- Co mam zrobic ?- zapytałem rozgoryczony
- Walcz o nią. To ją kochasz, za nią szalejesz. Ona jest dla ciebie wszystkim. - odparł ostatecznie Mats.





Nie mając ochoty już dłużej siedziec przed stadionem ruszyłam w kierunku domu. Po drodze minęłam kilkunastu znajomych, z którymi jednak nie nawiązałam żadnej rozmowy, a moim jedynym celem było jak najszybsze znalezienie się w moim pokoju. Przeszłam przez bramkę i chodnikiem skierowałam się do wejścia. Przekręciłam klucz, zamknęłam za sobą ponownie drzwi i osłabiona zaszyłam się na łóżku mojego pokoju. Wtuliłam się w haftowaną poduszkę, zamknęłam powieki i zasnęłam.
Przeciągając się po łóżku zerknęłam na zegar wiszący naprzeciw mnie, który wskazywał godzinę siedemnastą. Przetarłam zaspane oczy i wzdrygnęła się na widok Ewy siedzącej na fotelu w kącie pomieszczenia. Widząc, że już nie śpię, odłożyła magazyn na moje biurko i usiadła na skraju mojego łóżka. Złapała moją dłoń, pocierając o swoją, przez co poczułam przyjemne ciepło. Uśmiechnęła się nieznacznie, mówiąc
- Źle wyglądasz.
- Bo tak się czuję- odparłam krótko wpatrując się w psa leżącego na swoim legowisku pod ścianą. Wiedziałam że Ewa bardzo się o mnie martwi i próbuje mi pomóc, lecz aktualnie jestem w takim stanie, że nic ani nikt mi nie pomoże.- Zostaw mnie samą. Proszę- wydusiłam z siebie spoglądając niepewnie na kobietę.
- Dobrze- nie protestując opuściła pokój, zostawiając mnie samą, tak jak chciałam. Oparłam głowę o podgłówek skupiając wzrok na suficie. Nie minęło kilka minut od wyjścia Ewy, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Byłam przekonana, że tata jest w domu, bo w jak inny sposób Polka zjawiła by się u mnie. Powtarzające się odgłosy dzwonka zmusiły mnie do zejścia na dół. Z rozczochranymi włosami, rozmazanym makijażem, otworzyłam drzwi. Jedyne uczucie jakie teraz mi towarzyszyło to ogromne zdziwienie i zaskoczenie.
- Witaj kochana ? Jak się czujesz ?- z przyklejonym uśmiechem i sztuczną życzliwością przywitała mnie Caroline. Ciągle nie wiedząca czy to sen, czy rzeczywistość nie wymawiałam ani jednego słowa. Patrzyłam tylko jak młoda kobieta pewnie wchodzi do środka. Nie zwlekając zrobiłam tak samo. Rozejrzała się po salonie po czym spojrzała na mnie już swoim prawdziwym wzrokiem. Chłodnym, z nienawiścią do mnie.
- Przejdźmy do rzeczy. Zostaw Marco w spokoju, zniknij z jego życia raz na zawsze. - mówiła spokojnie.- Na co ty liczysz ? Wierzysz, że on cię kocha ?- dodała z pogardą w głosie- Jesteś naiwna. On jest mężczyzną a nie nastolatkiem jak ty. Nie jesteś w stanie zaoferować mu tego co ja.
- A co ty masz mu do zaoferowania ?! Boisz się, że zostawi ciebie dla mnie i dlatego go tak okłamujesz ? Wmawiasz coś co nie jest prawdą ?! Jesteś podłą suką bez uczuć !- wykrzyczałam ale po chwili żałowałam tych słów. Poczułam tylko ból przeszywający lewą stronę mojej twarzy. Trzymając się za policzek patrzyłam jak zadowolona z siebie Niemka wychodzi z domu. Nie mając już siły płakać poprawiłam tylko włosy, ubrałam buty i wyszłam na ulicę. Miałam tylko jeden cel. Spełnić prośbę Marco.



Czy to naprawdę będzie koniec ? Nie będzie wielkiej miłości Kasi i Marco ? Co się teraz wydarzy ? Dziewczyna jest tak bardzo słaba psychicznie, że nie wytrzymuje natłoku problemów. Marzy tylko o szczęściu i odwzajemnionej miłości, lecz tak nie jest. Znalazła rozwiązanie, tyle czy słuszne ? Do czego doprowadzi jej posunięcie ? Czy spotkanie z piłkarzem coś da ? Czy Marco odzyska pamięć i zdąży na czas, by nie stracić miłości swego życia ? A może będzie już za późno i zobaczy tylko jak ta krucha istotka, która odmieniła jego życie rzuca się w otchłań...
Odpowiedzi na te nurtujące pytania znajdziecie w kolejnym rozdziale, czyli 25 września. 

Obserwatorzy