Nie wiedziałam czego chcę. Nie wiedziałam co czuję, a może właśnie
nic nie czułam. Równo oddychając, stawiałam kolejne kroki, zmierzając
przed siebie. Mijałam ludzi, starszych bądź młodszych, smutnych i tych
szczęśliwych. Teraz byłam taka samotna, sama ze sobą i swoimi
problemami. Nikt nie potrafił mnie zrozumieć, a może nawet nie próbował ?
Wszyscy odbierali to jako nieszczęśliwą miłość dwójki osób. Bo tak też
było. Ale ta miłość jest czymś więcej niż uczuciem. To przywiązanie,
pragnienie, bycie jednością. Każde z nas tego chce, a bynajmniej
chciało. Tylko, że nam nie wyszło. Właściwie już na początku można się
było tego domyślić. Ja i on to dwa różne charaktery, dwa inne światy.
Przede
mną znajdowały się drzwi do jego mieszkania. Machinalnie przyłożyłam
palec do dzwonka i czekałam. Wiedziałam, że przecież to ona może mi otworzyć i wyrzuci mnie stąd, ale tak się nie stało. Jego spojrzenie
było inne. Nie takie jak zawsze, czyli chłodne, które przeradzało się w
jarzące iskierki. Nie potrafię tego określić. Tak w ogóle to ostatnio
Marco bardzo się zmienił. Nie mam co się dziwić, bo w końcu nie wie kim
jest. Czy ja wiem ?
- Wejdź- odparł i gestem ręki zaprosił mnie do
środka. Przekroczyłam próg domu wchodząc do przestrzennego salonu, w
którym znajdowałam się po raz pierwszy.
- Marco..- zaczęłam lecz mi przerwał.
-
Nie Kasia. Mam ci tak wiele do powiedzenia, a nie wiem od czego zacząć.
Od samego rana próbowałem ułożyć jakieś spójne przeprosiny dla ciebie
lecz nie umiem. Wszystko co się ostatnio wydarzyło, przerosło mnie. Nie
wiem kim jestem, zrozum mnie. Każdy mówi mi coś całkiem innego. Caro
twierdzi że byliśmy razem a ty mnie zdradziłaś. Chłopaki znowu twierdzą,
że chciałem być z tobą, ale nie mogliśmy się ze sobą dogadać. Nie wiem
co jest prawdą, a co kłamstwem. Mam wspomnienia, mam w pamięci ciebie,
Kasia, ale... ale nie wiem co to oznacza. Nie wiem co się działo przed
wypadkiem.
- Po co mi to mówisz ? Jasno dałeś mi do zrozumienia, że nie chcesz mnie znać.- mówiłam zaciskając zęby
-
Ale tak nie jest ! - krzyknął podchodząc bliżej mnie, a moje serce znów
zaczęło bić szybciej- Nie chcę cię stracić, choć nie wiem co nas łączy.
Chcę się jednak tego dowiedzieć. Chcę cię poznać, chce poznać siebie.
Pomóż mi. Zrób to dla mnie.- złapał moje roztrzęsione dłonie patrząc mi w
oczy- Powiedz mi kim jestem ?
- Jesteś Marco Reus. Jesteś
piłkarzem. Masz narzeczoną, z którą bierzesz już wkrótce ślub. A ja
jestem największym błędem twojego życia...- oświadczyłam zapłakanym
głosem i zwróciłam się w kierunku wyjścia.
- Nie wierzę ci- położył dłonie na mojej talii, opierając czoło o moje- Kaśka, nie wierzę ci. Sama nie wierzysz w to co mówisz.
-
To uwierz- wyszeptałam i po raz ostatni pocałowałam jego usta. Chciałam
jeszcze raz poczuć to co tak pokochałam. - A teraz zapomnij o mnie. Nie
wracaj wspomnieniami do przeszłości. Nie doszukuj się prawdy, tylko
doceń to co masz teraz. Pomyśl sobie, że mnie nigdy nie było. Wtedy
wszystko stanie się łatwiejsze- zakończyłam i odeszłam. Teraz to
wszystko stało się takie trudne. Dlaczego go poznałam ? Dlaczego go
pokochałam ? Dlaczego ?
Wiem
kim jestem. Wiem, że jestem Marco Reus. I wiem, że kocham tylko ją. Tą
niewinną istotkę, która skradła moje serce. Która zajęła w nim tak
szczególne miejsce. Wypełniła je wielką miłością, bo to jest miłość. Miłość, ale czy do spełnienia ? A może to miłość zakazana ?
Teraz
wszystko zależy ode mnie, co zrobię. Muszę coś zrobić, bo muszę odzyskać
moje dawne życie. Chcę odzyskać Kasię. Teraz tylko ona jest dla mnie
najważniejsza. Gdy mnie pocałowała, wszystko powróciło. Ona stała się
moją prawdą, przywróciła mi życie. Tyle, że teraz jej nie ma, a ja
jestem sam. I nie wiem co robić.
- Wróciłam- rozległo się wołanie
bo mieszkaniu. To jest pierwsza rzecz, którą muszę sprostować,
pomyślałem. Blondynka usiadła obok mnie na kanapie, patrząc z
zaciekawieniem w moją osobę.
- To koniec- oświadczyłem bez
skrupułów. Jej oczy przemieniły się w dwa wielkie pytajniki- Caro, to
koniec między nami. Koniec nas.
- Chyba sobie żartujesz ?!-
podniosła głos i krzyczała.- Koniec ? Ty zrywasz ze mną ? Po tym co ja
dla ciebie zrobiłam ! Wybaczyłam ci nawet zdradę z tą gówniarą!
-
Czyli przyznajesz że mnie okłamywałaś ?! Wmówiłaś mi że to ona mnie
zdradzała i ją zostawiłem, a w rzeczywistości ona ja nigdy nie byliśmy
razem !
- A co ty sobie myślałeś ? Że powiem ci prawdę ?-
ironizowała- Miałam ci powiedzieć, że postanowiłeś zostawić mnie dla
córki trenera ? Mnie ?! Mnie się nie zostawia, rozumiesz ?!
- Jak mogłaś mi to zrobić ? Dlaczego ze mną w ogóle byłaś ? Dla pieniędzy, dla sławy ?
-
Oczywiście że tak. - zaśmiała się- Przy tobie mogłam stać się kimś. Ty
sobie nawet nie zdajesz sprawy jakie to jest męczące być z tobą.
- Bycie ze mną jest męczące ?
-
A nie ? Przyznaj że ty też się mną bawiłeś. Marco, ja cię kochałam,
kiedyś, ale to minęło bardzo szybko. Albo cię ciągle nie było, bo
wyjazdy na mecze, a jak już byłeś to tylko na chwilę. Byłam sama,
całkiem sama. Kiedy mnie nie było, sprowadzałeś sobie panienki,
zdradzałeś mnie, ciągle to robiłeś. Więc nie tylko ja skrzywdziłam
ciebie, lecz ty mnie też.
- Wyjdź i nie wracaj...- to był zbyt wiele. Wszedłem do sypialni, by pobyć sam. Chciałem to wszystko przemyśleć.
Dochodził późny wieczór, gdy ze snu wyrwał mnie ciągły dzwonek do drzwi i
dobijanie się do mojego mieszkania. Zaspany powolnie zszedłem z łóżka i
podreptałem by otworzyć drzwi natarczywemu gościowi. Ledwo co
przekręciłem zamek, a do środka wparował Nuri. Jego wiatrówka ociekała
wodą, pewnie dlatego, że na dworze padał ulewny deszcz. Zajrzał do
wszystkich pomieszczeń mojego domu, aż w końcu stanął przede mną,
pytając.
- Kaśki nie ma u ciebie ?!
- Jak widać, nie- zmierzwiłem moje blond włosy i oparłem się o futrynę drzwi.- A stało się coś czy jak ?
- Ubieraj się, jedziemy.- rzucił we mnie kurtkę i podsunął mi buty.
- Dokąd? Stary, mów co się dzieje ?
- Nie wiem. Przysłała mi niedawno dziwną wiadomość. Szukałem jej wszędzie, ale nigdzie jej nie ma. Boję się o nią.
- Co napisała ?- pytałem wiążąc sznurowadła moich tenisówek
- Żegnaj. I nic więcej- oświadczył z drżącym głosem. Wyszliśmy z mieszkania prosto do samochodu.
Jezdnia
była całkiem zalana wodą, przez co jazda nią była mocno utrudniona.
Wycieraczki nie nadążały zbierać wody z przedniej szyby, przez co prawie
nic nie było widać przed nami. Na ulicach panowały kilometrowe korki,
więc nie czekając na przerzedzenie odstawiliśmy samochód pod siedzibą
głównego banku w Dortmundzie. Wysiadając z auta naszą uwagę przykuło
liczne zbiorowisko pod budynkiem. Podeszliśmy bliżej tłumu, który
widocznie na coś czekał. Na skraju stała niska staruszka, która chowała
się przed deszczem pod gałęziami niewielkiego drzewa. Podszedłem do niej
by zapytać co się tutaj dzieje. Spojrzała na mnie przemęczonymi oczami i
palcem wskazała na kilkunastu piętrowy budynek i rzekła:
- Ona
chce się zabić- spojrzałem na nią, a potem mrużąc oczy uniosłem wzrok w
tamtym kierunku. Nie zwlekając ruszyłem przed siebie, przedzierając się
przez zbiorowisko Dortmundczyków. Nie patrzyłem że służby chcą mnie
zatrzymać. Podbiegłem do windy kilkukrotnie wciskając guzik, ale nic się
nie działo. Dopiero po chwili zobaczyłem kartkę przywieszoną do ściany,
na której napisano, że winda jest nieczynna. Pięścią uderzyłem o
metalowe drzwi windy i szybko pokonywałem kolejne stopnie schodów. Będąc
na samej górze, czułem się tak, jakbym przebiegł maraton. Ale teraz nie
miało to dla mnie żadnego znaczenia. Wiedziałem, że poświęcę wszystko
co mam, tylko po ty by jej nie stracić. Wszedłem na dach budynku, po
cichu zbliżając się do niej. Deszcz padał coraz mocniej, było zimno i
wietrznie. Stała na skraju wieżowca wbijając wzrok w przestrzeń rozciągającą się przed nią.
- Nie rób tego- odwróciła się w moim kierunku. Drżało całe jej ciało, jej oczy były przepełnione strachem.
-
Odejdź! Odejdź bo skoczę!!!- krzyczała robiąc niewielki krok do przodu.
W mojej głowie panował totalny chaos, nie wiedziałem jak reagować, ale
wiedziałem, ze muszę zachować spokój w tej chwili.
- To skocz.
Ale ja zrobię to samo. Bo cię kocham i chcę z tobą być. Tu na ziemi, czy
w niebie, ale chcę być przy tobie już zawsze. Nie wyobrażam sobie
życia bez ciebie. - odwróciła się do mnie plecami. Stałem może trzy
kroki dalej od niej. Milczała.
- Wybacz. Nie chcę być dla ciebie
problemem - powiedziała, ale jej słowa zagłuszane były przez padający
deszcz, którego krople odbijały się od dachu. Nie wiedziałem co do końca
wypowiedziała, ale dopowiedziałem sobie koniec, gdy zobaczyłem jak robi
jeszcze jeden krok, a jej ciało się pochyla.
- NIEEE !-
wykrzyczałem w ostatniej chwili łapiąc ją w pasie i przyciągając do
siebie. Poczułem ulgę mój ją przytulic, objąć. Nadal trzymałem ją blisko
mojego ciała, z obawy, że może skoczyć, że ją stracę. Dopiero po chwili
puściłem ją, zdejmując z siebie, również przemoczoną jak jej kurtkę i
okrywając jej trzęsące się ciało. Ponownie objąłem dziewczynę, głaszcząc
jej mokre włosy. Właśnie w tej chwili puściły wszystkie emocje, i oboje
płakaliśmy.- Jesteś wariatką, wiesz o tym?- ująłem jej twarz wpatrując
się w przerażone oczy- Ale cię kocham. I nigdy więcej mi tego nie rób,
rozumiesz ? Bo nie przeżyłbym twojej straty. Tak cholernie cię kocham,
Kaśka - oświadczyłem po czym ją pocałowałem, i przytuliłem. Pocierałem
rękoma jej ciało by ją ogrzać. Prędko przybiegło do nas kilku mężczyzn,
którzy okryli nas kocami. Wziąłem ją na ręce i weszliśmy do środka.
Siedziała
na parapecie okna wpatrując się w spływające po szybie krople deszczu.
Od kilku dni zza chmur nie wyjrzało słońce, tak jak w jej życiu. Czuła
się źle i podle. Nie potrafi pogodzić się z tym, że chciała odejść z
tego świata. Od kilku dni nie wychodzi ze swojego pokoju, lecz
przesiaduje w nim godzinami, wypłakuje w poduszkę swoje smutki. Nadal
nie wie co teraz będzie, jak to wszystko się ułoży.
- Witaj
skarbie- poczuła dotyk ciepłych ust na swoim policzku. Nie odwróciła się
w jego kierunku, nie wypowiedziała ani jednego słowa. Ale on nie
spodziewał się czegoś innego. Przychodzi tu każdego dnia, siedzi przy
niej, razem z nią milczy po czym odchodzi z nadzieją, że kiedyś go
zatrzyma i w końcu coś powie. I każdego kolejnego dnia wmawia sobie, że
ona go kocha, ale coraz bardziej sam przestaje w to wierzyć. Ma
wrażenie, że już nigdy nie będzie tak jak dawniej. Zatrzymał ją na
ziemi, lecz nie zatrzymał przy sobie.
Siedział obok niej już
kolejną godzinę. Gdy próbował ją przytulic, dziewczyna się odsunęła, a
on nie ponawiał tego gestu. Bolało go to, nawet bardzo. Nie radził sobie
z uczuciem do niej.
- Jak się czujesz?- zapytał odgarniając z jej
twarzy opadające włosy, lecz znów odpowiedziała mu cisza. I znów mijały
kolejne minuty, lecz wiedział, że nic się nie zmieni, a na niego już
pora. Na pożegnanie chciał ją pocałować, lecz to też mu się nie udało.
Zrezygnowany stanął w drzwiach i spojrzał jeszcze raz nią. Chciał by
właśnie teraz go zatrzymała, by poprosiła go, by został. Lecz tak też
się nie stało. Nadal siedziała z wzrokiem wbitym w ogród za oknem, a on
kolejny raz wyszedł z pokoju, bez żadnego rezultatu. Stanął na schodach,
nałożył kaptur i powolnym krokiem zmierzał ścieżką ku furtce.
Przystanął spoglądając w okno, w którym siedziała jego ukochana, ale
nawet teraz nie patrzyła na niego. Załamany wsiadł do swojego samochodu,
obiecując sobie, ze będzie walczył o jej miłość do samego końca.
Przepraszam, za kilku dniowe opóźnienie, ale postaram się unikac takich opóźnień. Mam nadzieję że się troszkę spodobało. Zastanawiam się nad zakończeniem, ale nie wiem jak to jeszcze będzie. Jak na razie czekam na Wasze opinie. Dziękuję !
Spodobało się nie troszkę tylko bardzo ;)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ;p
-Kamila ;>
Dobrze, że ją uratował i że w ogóle walczy o nią. Caro jaka zołza, denerwuje mnie jak cholera...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Marco i Kasia będą razem, że wszystko się ułoży. Czekam na kolejny. Buziaki :***
http://bvbstory.blogspot.com/
http://life-is-sometimes-cruel.blogspot.com/
jejuu *o* ale świetny rozdział ^^
OdpowiedzUsuńnie kończ, te opowiadanie jest genialne :)
mam nadzieję, że Kasia zmieni swoje zachowanie i będą razem :> ;*
Czekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam :3 ;*
No, no, no! Co za akcja! :)
OdpowiedzUsuńI to mi się podoba! :*
Dobrze, ze ja złapał ;)
I jeszcze lepiej, że zerwał z tą podłą Caro!!
Oby byli razem :3
Czekam na nowy!
Pozdrawiam :*
Jeej jakie to piękne...
OdpowiedzUsuńDobrze, że ja uratował:)
Mam nadzieję, że nigdy nie skończysz tego bloga!;)
Pozdrawiam:**
http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/
Mam nadzieję, że w końcu będą razem:)
OdpowiedzUsuńA ta Caro to straszna jęza!
Ale dobrze, że sie wydało jaka jest!
Buźka:*
http://powrotyirozstania.blogspot.com/
O Jeju ! <3 Świetny rozdział,dobrze że zerwał z Caroline ! :D Mam wielką nadzieję że będą razem :* Pozdrawiam i zapraszam do mnie : http://i-love-forgives-all-is-love.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń