wtorek, 8 października 2013

Rozdział XVII " Właśnie taki jest Marco Reus "

Mijały kolejne dni od ostatnich wydarzeń, ale nic nie zapowiadało, by życie zakochanych w sobie ludzi, choć trochę się polepszyło. Ich stosunki zanikły całkowicie, bo właściwie to Marco Reus zrezygnował ze wszelkich starań. Kocha ją, w to nie można wątpić, lecz nie jest na siłach by walczyć. Próbował się zbliżyć do dziewczyny, ale każda próba związana była z odtrąceniem, a jemu sprawiało to ból. Cierpiał mogąc być przy niej, ale nie mogąc jej mieć przy sobie. A teraz gdy jest z dala od niej cierpi jeszcze bardziej. Cierpią oboje, tęsknią za sobą, lecz żadne z nich nie zrobi kroku wprzód. Każde z nich nie daje poznać po sobie co tak naprawdę czuje. Chcą uciec od tego uczucia, ale nie potrafią. Skupiają się na innych sprawach, ale w głowie mają ciągle swoją drugą połówkę. Ona rozpoczęła trzeci rok nauki, gdzie zamierza jak najlepiej przygotować się do zbliżającej się matury. On daje z siebie wszystko na treningach i meczach. Lecz, gdy są sami, z dala od przyjaciół, powracają myśli, wspomnienia, narasta uczucie i nie potrafią przestać kochać, choć miłość sprawia im ogromny ból.




Dzisiejszy dzień nie różnił się niczym szczególnym od wcześniejszych. Znużona siedziałam w klasach słuchając profesorów, chwilami coś notując bądź rysując na okładkach zeszytów. Nie wyróżniałam się spośród rówieśników, próbowałam się wpasować w tutejszy świat. Najmilszym akcentem dzisiejszego dnia w szkole, był fakt, że zostały skrócone lekcje ze względu na nieobecność mojej nauczycielki historii. Przyznam, że ucieszyła mnie ta wiadomość, zwłaszcza że nie byłam przygotowana. Nigdy nie lubiłam tego przedmiotu, nawet teraz, gdy przydzielono mi tak sympatyczną panią. Nie zwlekając zarzuciłam torbę na ramię i ruszyłam w stronę wyjścia, co jednak zajęło trochę czasu, nim prawie tysiąc uczniów rozeszło się po salach. Po co najmniej pięciominutowym czekaniu zachłysnęłam się świeżym powietrzem. Na rozwiane włosy zarzuciłam kaptur, ręce schowałam do kieszeni i powoli kroczyłam w kierunku mojego domu. Będąc już bardzo blisko miejsca zamieszkania, zobaczyłam tylko odjeżdżający samochód taty, co świadczyło, że dzisiejsze popołudnie po raz kolejny spędzę sama. Prawdę mówiąc odpowiadało mi, głównie z tego względu, że od dłuższego czasu nie potrafię się porozumieć z moim ojcem. Na szczęście nie wie nic o moim wyczynie sprzed kilku tygodni, ale prawdopodobnie domyśla się, że mi się nie układa w Niemczech. I pewnie jeszcze bardziej jest świadomy faktu, że za sprawą mojego samopoczucia i zachowania, stoi jeden z jego podopiecznych. I jeśli tak uważa to się nie myli. Taka jest prawda i nic tego nie zmieni. Tęsknię za nim i nie ma w tym chyba nic dziwnego, skoro go kocham. Tęsknię za tym jak przychodził do mnie i godzinami siedzieliśmy w milczeniu, ale to nam wystarczało. Lecz może się mylę w tym stwierdzeniu. Mi wystarczało, ale nie jemu. On chciał czegoś więcej, czegoś więcej niż mu dawałam. Ale nie potrafiłam zachowywać się tak jakby nic się nie wydarzyło. Potrzebuję czasy by ustatkować się psychicznie i znów wrócić do prawdziwej siebie. W co jednak wątpię by nastąpiło. Jeśli się zmieniamy, do nigdy nie wracamy do tej osoby którą byliśmy.




- Koniec na dzisiaj !!!- wykrzyczał trener co było najmilszą rzeczą jaką dla nas dzisiaj zrobił. Ostatnie treningi przypominają bardziej testy wytrzymałościowe niż zwykła gra w piłkę. Odetchnąłem głęboko i wraz z resztą chłopaków udałem się do szatni. Nie wsłuchując się w pogawędki przyjaciół wziąłem szybki prysznic, ubrałem się i zapakowałem swoją torbę.
- Pójdziesz z nami do klubu, nie Reus ?- zapytał Kevin wciągając na siebie bluzę. Reszta wbiła we mnie wzrok oczekując odpowiedzi, i liczyli na to, że się zgodzę.
- Nie- odparłem krótko sprawdzając godzinę.
- Jak to nie ? No co ty ? Weź, chodź. Będzie super !- krótkie zdania rozlegały się po niewielkim pomieszczeniu. Wszyscy próbowali namówić mnie do wyjścia, lecz byłem nieuległy.
- Mówię nie ! A nie to nie ! Dajcie mi wszyscy święty spokój !- burknąłem co nie było za grzeczne, ale emocje były górą. Moja wściekłość osiągnęła apogeum, gdy Mats dorzucił od siebie
- Zakochany. I to nieszczęśliwe, więc można mu wybaczyć.
- Nie jestem zakochany ! Nigdy nie byłem i nie będę. Ja nie kocham ! Ja wykorzystuję, ranię i odchodzę. Taki właśnie jestem. A Kaśka była moją kolejną zdobyczą. Nic więcej. Zabawiłem się i zostawiłem. Jestem egoistą i największym dupkiem jaki stąpa po ziemi. Zrozumcie, że właśnie taki jest Marco Reus.- oświadczyłem po czym opuściłem szatnię. Przy wyjściu dane mi było natknąć się jeszcze na Kloppa, który tak łatwo nie pozwolił mi wyjść ze stadionu.
- Marco, wszystko w porządku ?- zapytał, a w jego głosie usłyszałem troskę. Już nie mówił z pogardą wobec mnie, tak jak to było jeszcze kilka dni temu.
- Po co pan pyta ? Przecież to pana w ogóle nie obchodzi. Znienawidził mnie pan za to co zrobiłem, jak potraktowałem Kaśkę. Już tylko czekam jak zasiądę na ławce w ramach zadośćuczynienia.Ale spokojnie, ja to rozumiem. Mimo wszystko jestem dużym chłopcem, wiem że za swoje czyny ponosi się konsekwencje.
- Marco ! Wiesz, że tak nie myślę. Przyznaję, że byłem wściekły na ciebie, ale chodziło o moją córkę. Teraz widzę jak ją kochasz, ale cierpisz nie mogąc z nią być. A ja martwię się o nią, ale i o ciebie. Jesteś dla mnie jak syn, więc też chciałbym wiedzieć jak się trzymasz po tym wszystkim co się wydarzyło.
- Ja się nie trzymam. Nic nie jest w porządku. I nie będzie. Zresztą...mam to wszystko w dupie- minąłem sylwetkę mężczyzny po czym wyszedłem na zewnątrz. Kopiąc niewielki kamień dotarłem do swojego samochodu, do którego wsiadłem i z impetem przycisnąłem pedał gazu i marzyłem by jak najszybciej znaleźć się we własnym mieszkaniu.




Siedziałam owinięta pluszowym kocem, w rękach z kubkiem gorącej herbaty malinowej wpatrując się w jeżdżące ulicą samochody. O tej porze zazwyczaj się uczyłam, ale w tej chwili nie miałam do tego ochoty. Z nadzieją wyglądałam, że za chwilę przyjedzie Marco, przyjdzie tutaj do mnie i razem spędzimy to popołudnie. Jednak były to tylko moje marzenia, nadzieje nie do spełnienia.
- Mogę wejść?- zapytał tata stojący w progu. Skinęłam głową, a ten wszedł siadając na skraju łóżka.- Musimy porozmawiać. Wiem, że nie masz ochoty, więc nie zajmie mi to wiele czasu. Nie zamierzam wtrącać się w twoje sprawy prywatne, zwłaszcza te które związane są z chłopcami. Doskonale o tym wiesz. Lecz teraz chodzi o kogoś więcej, niż o jakiegoś kolegę z klasy, szkoły. Chodzi o Marco, który jest dla mnie jak syn. Nie wiem co zamierzasz zrobić córciu, ale nie zrób czegoś przez co go stracisz. To, że on zranił ciebie, nie oznacza, że ty masz potraktować go w ten sam sposób. Marco potrafi uczyć się na własnych błędach, a to była dla niego nauczka. Porozmawiaj z nim. On potrzebuje ciebie tak bardzo jak ty jego.
-  Tato...kocham cię.
- Ja ciebie też- ucałował mnie w czoło, po czym zostawił samą.
Za oknem rozpościerał się piękny widok zachodzącego słońca. Jego promienie odbijały się od pożółkłych liści, upiększając okolicę. Otarłam policzki z łez, szeroko się uśmiechając do siebie samej. Podeszłam do lustra, przed którym poprawiłam rozczochrane włosy i rozmazany makijaż. Z szafy wyjęłam swój ulubiony biały sweter, który był pamiątką po babci. Zawsze zakładałam go w chłodne dni. Gotowa zbiegłam ze schodów, żegnając się z tatą i wyszłam na dwór.
Stojąc przed drzwiami jego mieszkania czułam obawy. Uzasadnione czy też nie, ale je miałam. Wzmogłam się na odwagę i przycisnęłam dzwonek, którego dźwięk rozległ się po mieszkaniu. Niestety nikt nie otwierał, co upewniło mnie w przekonaniu, że go po prostu nie ma. Wyszedł, może bawi się już na mieście z kolegami, albo co gorsza kogoś ma, kogoś poznał, a o mnie zapomniał. Stojąc dłuższą chwilę pod drzwiami doszłam do wniosku, że lepiej będzie jak już pójdę, a przyjdę innym razem, albo odwiedzę go na treningu Borussi. Z mojej twarzy zszedł uśmiech,a  znów pojawił się smutek który nie opuszczał mnie ostatnimi czasy. Stojąc przed budynkiem mieszkalnym, witając się z podmuchami silnego jesiennego wiatru, ujrzałam sylwetkę mężczyzny, dla którego straciłam głowę. Z dłońmi schowanymi w kieszeniach, grzywką rozwianą na wszystkie strony świata i wzrokiem wbitym w płyty chodnika, zmierzał ku mojej osobie, nie dostrzegając mnie.
- Teraz ja przyszłam do ciebie-posłałam mu ciepły uśmiech po czym rzuciłam mu się na szyję, mocno go przytulając- Przyszłam, bo cię kocham. Chcę zapomnieć o tym co było, co się wydarzyło i zacząć wszystko na nowo. Chcę być z tobą już zawsze i wszędzie. Nie chcę żyć bez ciebie. - oderwałam się od jego ciała spoglądając w jego oczy.- Marco...powiedz coś...- wydukałam
- Co mam powiedzieć ? Nie wiem sam. Kocham cie jak wariat i będę ci to powtarzał już każdego dnia. Zawsze jak się będziesz budziła obok mnie, jak będziesz zasypiała. Nie pozwolę ci już więcej odejść, nie dopuszczę do tego bym cię stracił. Już nie. Wiesz co ? Cholera..kocham cię- po czym pocałował moje roześmiane usta. Wziął na ręce i nie puszczał. Nie pozwolił mi odejść, ciągle powtarzając słowa " Kocham cię " co w jego wykonaniu brzmiało wyjątkowo i pokochałam to jak do mnie mówi. Zresztą, pokochałam wszystko co jest z nim związane. Kochamy się i to powinien być początek czegoś dobrego. Początek nas.
- Coś ci powiem ?- szepnął mi do ucha
- Co ?
- Kocham cię...







idealne to to nie jest, ale coś jest. wróciłam dziś wcześniej do domu, więc udało mi się coś napisac. chyba teraz się rozweseli ta historia, bo ostatnio bywała dość smutna. a coz  tego wyjdzie to nie wiem. postaram się dodać następny już za tydzień w ramach rekompensaty za rzadkie publikowanie. i dziękuję Wam za każdy komentarz skierowany do mnie za to co piszę. dziękuję...
pozdrawiam, Patrycja

9 komentarzy:

  1. Rozdział super!
    Wreszcie się do siebie odzywają! Wreszcie wyznali sobie miłość ;3
    Mam nadzieję, że teraz wszystko będzie im się układać :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaaak się cieszę, że znów są razem ! Znakomity rozdział ! Normalnie uśmiech to mi nie schodzi z twarzy ;3 Teraz to już musi być dobrze ! :)
    Czekam na następny. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gr gr gr gr , końcówka <3
    W końcu się pogodzili ! Masz racje, ostatnio było smutno, ale i ciekawie ;) Dobrze, że są już razem i, że już nic ani nikt nie stanie im na drodze ;D
    Mądry Klopp , wspaniały tata . Pozazdrościć ;)
    Czekam z niecierpliwością na następny ! ;D


    Pozdrawiam, Karinka ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. jeeej nareszcie!!!
    Końcówka po prostu najlepsza!
    Buziak < 33

    OdpowiedzUsuń
  5. Awww słodko :)
    Nareszcie do siebie wrócili! :D
    Końcówka najlepsza! :*
    Aż teraz mam zaciesz na twarzy ;)
    Czekam na nowy.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nareszcie razem. I oby jak najdłużej :) Cudowna końcówka, cudowny cały rozdział. Dobrze, że Klopp porozmawiał szczerze z Kaśką. Oby teraz już nic nie zakłóciło ich szczęścia. Czekam na następny rozdział. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. awwww *.* wreszcie są razem :***
    Świetna końcówka rozdziału ;)
    Czekam na kolejny :3 Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. wreszcie sie doczekałam!!!
    takiego stanu rzeczy *.*
    Uwielbiam!;)
    http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialny <3
    Czekam na następny ;*

    Zapraszam :D > http://welcome-my-lifee.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy