Nadszedł długo wyczekiwany wtorek. Po spotkaniu z Blanką pognałam autem taty na Wingerstraße by kupić upatrzone wcześniej szpilki. Byłam tak naprawdę przeciwieństwem Blanki jeśli chodzi o styl ubierania się będąc w domowym zaciszu. No ale z drugiej strony na takie imprezy ubierałam się z przyjemnością w szykowne sukienki i wystrzałowe buty. Dochodziła 17.20 a na 17.30 byłam umówiona do fryzjera. Wracając do domu z pięknie ułożonymi włosami tryskałam zadowoleniem i podnieceniem na samą myśl o nadchodzącym przyjęciu.
-już jestem – krzyknęłam trzaskając drzwiami na znak przywitania się. –pomóc ci w czymś?- zapytałam widząc tatę usiłującego zawiązać sobie krawat.
-nie trzeba- odparł. Tak też myślałam. - Kaśka biegiem bo znając Ciebie i tak się spóźnisz- ponaglał mnie widząc, że bawię się z psami.
-już idę, idę! –odpowiedziałam naśladując jego śmieszny narzekający ton głosu.
Będąc w sypialni otworzyłam szafę. Zdjęłam z wieszaka sukienkę i się w nią wcisnęłam. Po 10- ciu minutach przeglądania się w lustrze mogłam śmiało powiedzieć „Kaśka wyglądasz nieźle!” No dobra nie powiedziałabym tak. Nie jestem aż tak pewna siebie. Mogłam jedynie przytaknąć, że opalenizna świetnie komponuje się z granatowym odcieniem sukienki. Była ona skromna ale z pazurem. Sukienka jednoznacznie miała w sobie to „coś”. Ale za to buty… uhuhuhu.. Sama Heidi Klum by takich pozazdrościła. Jeszcze tylko lekki makijaż i mogę wychodzić- pomyślałam.
-gotowy? - zapytałam tatę schodząc po schodach.
-dziecko drogie jak chłopcy Cię zobaczą to będę musiał ich odganiać jak natrętne komary – zażartował Jurgen.
-jasne.. i porzucą swoje piękne partnerki tylko dla mnie! – marudnie odpowiedziałam. – jedziemy już?
Na miejscu byliśmy spóźnieni ok.10 minut. Jurgen nie trawił słowa spóźnienie a ja po cichu liczyłam, że nie będziemy musieli pokazywać się jako pierwsi wśród zgromadzonych gości.
-Kloppa jeszcze nie ma?- zapytał się menadżer Nuriego podchodząc do stojących przed wejściem gości.
-zdaje się, że już nadjeżdża - zauważyła partnerka jednego z mężczyzn ze sztabu szkoleniowego.
Najpierw wysiadł tata a za nim ja.
-wow wygląda zjawiskowo! - utwierdził się w swoich myślach Moritz.
-co to za dziewczyna? – pomyślał Marco sącząc ze słomki niebieskiego drinka.
Chłopcy byli ubrani w szyte na miarę garnitury, eleganckie krawaty i równie szykowne buty. Każdy z nich przywitał się po kolei z Jurgenem, by po chwili wejść do lokalu.
-kto to? – zapytała się Carolin.
-to chyba ta Kasia, o której opowiadał mi wczoraj Łukasz . – odpowiedziała Ewa.
-wieśniara – skwitowała Carolin jak przystało na typową wag.
-ślicznie wygląda, prawda? – zapytała się Ewa dalej przyglądając się Kasi stojącej przy swoim ojcu.
-przeciętna – krótko stwierdziła Carolin.
Tata podał mi swoje „ramię” i razem weszliśmy do środka. Wnętrze było całkiem ładne. Przestronne a zarazem przytulne. Takie intymne ale też i otwarte na nowoczesne wpływy kulturowe. Istny strzał w dziesiątkę – pomyślałam. Do stolika zasiedliśmy wraz z innymi ważnymi gośćmi z Borussii. Starsze Panie siedzące z nami patrzyły się na mnie jak na siódmy cud świata co chwilę posyłając mi ciepłe uśmiechy. Kątem oka widziałam, że patrzy się na mnie ten arogancki Marco. Próbowałam go olewać ale gdy tylko sprawdzałam czy już się ode mnie odczepił on nadal ciekawsko wlepiał we mnie swój wzrok i piorunował mnie spojrzeniem, które sprawiało mi nie mały dyskomfort.
Po którymś z kolei toaście i w ogóle nie interesujących mnie rozmowach zaczęła doskwierać mi nuda. Przeprosiłam gości a wstając od stolika, podeszłam do baru i poprosiłam o sok pomarańczowy.
-cześć, jestem Ewa. – przywitała się ze mną wysoka brunetka, która była już doskonale zorientowana, że mało kogo tu znam.
-Miło mi jestem Kaśka, w końcu mogę porozmawiać z kimś młodszym niż oni- odpowiedziałam z uśmiechem wskazując wzrokiem na stolik przy którym siedziałam.
-no średnia wieku to tam za niska nie jest - zauważyła śmiejąc się.
-dokładnie - przytaknęłam z uśmiechem.
Jeszcze chwilę gawędziłam z Ewą, która okazała się ciepłą i miłą osobą. Była bardziej w moim charakterze. Nie to co ta wiecznie przebojowa i szybkozmienna Blanka.
-witam dziewuchy! –podszedł do nas jeden z piłkarzy łapiąc nas od tyłu za ramiona.
-Łukasz oszczędź sobie tych mało zalotnych tekstów, dobrze? – odparła Ewa wyraźnie zniesmaczona postawą już lekko chwiejącego się Piszczka.
-ty jesteś pewnie Kasia? – zapytał.
-no już dobrze, Kasiu to Łukasz mój pijany narzeczony, to Kasia, poznajcie się. –wyręczyła mnie Ewa zapoznając nas ze sobą.
-miło mi! –przywitałam się widząc, że Jurgen i „starsza” cześć gości już się zbiera. Pomachałam tacie ręką w geście pożegnania.
- to ja zabieram Kasię na parkiet – zakomunikował Łukasz na co Ewa przystała z uśmiechem. –gdyż na narzeczoną muszę uważać. – powiedział z dumą w głosie. Ewa wskazała na swój zaokrąglający się brzuszek oznajmiając, że jest w stanie błogosławionym. Tańcząc z Łukaszem wreszcie poczułam tą wyjątkową atmosferę zabawy. Migoczące kolorowe światła i dynamiczna muzyka całkowicie wprawiły mnie w imprezowy humor.
-odbijany! – zakomunikował pół żartem pół serio stojący tuż przy nas Marco. Teraz to Łukasz musiał tańczyć z tą perfekcyjnie wypindrowaną Caroline a ja byłam zmuszona zbliżyć się to tego farbowańca.
-gdzie sobie zrobiłeś te blond pasemka? – zapytałam uszczypliwie.
-wiedziałem, że ci się spodobają – oznajmił pewny siebie Niemiec.
-ja nic takiego nie powiedziałam, mój drogi – zwróciłam mu uwagę, no co on by się odgryźć, okręcił mną jakbyśmy tańczyli jakość latynoamerykańską rumbę.
-serio, nie wspomniałaś mi tego? – dopytywał się zupełnie nie potrzebnie.
- rzeczywiście ojciec miał rację mówiąc, że momentami wasze rozumowanie przypomina rozumowanie pięciolatków zadających zbędne pytania. – odpowiedziałam z udawaną przykrością.
-ale z Ciebie złośnica! – powiedział udając wielce zdziwionego i zaskoczonego moją uszczypliwością.
-a z Ciebie nie wiedzieć czemu zawzięty egoista- odpowiedziałam równie zaskoczona jego postawą. – wybacz ale muszę pójść do łazienki poprawić makijaż. – skłamałam siląc się na szczery uśmieszek i wyswobadzając się z jego objęć.
-proszę, nie mam zamiaru zatrzymywać takiej pyskatej nastolatki. – dopowiedział wyraźnie zniesmaczony moją arogancją.
Co za debil, co to partyzant z wyciętego lasu się znalazł..?- myślałam idąc prosto przed siebie nie zwracając uwagi na kelnerki z tacami, które zdaje się, że wściekle poturbowałam.
-słońce, coś ty taka naburmuszona?- zapytała mnie pindrząca się przed lustrem Blanka.
-nic.. tak po prostu. Głowa mnie boli i chyba będę już wracała do domu. – skłamałam nie dając po sobie tego poznać.
-zamówić ci taksówkę? – zapytała zatroskana mierząc mi dłonią na czole temperaturę.
-nie jeszcze chwilę się tu wyciszę od tej głośnej muzyki i wezmę sama zadzwonię. – oznajmiłam dając do zrozumienia, że sama doskonale sobie poradzę.
-to ja lecę kochanieńka, paa – pożegnała się piskliwym głosikiem co jeszcze bardziej wprawiło mnie w stan czerwonej furii.
Posiedziałam jeszcze kilkanaście minut na zimnych marmurowych blatach oddzielającymi od siebie umywalki w nadziei, że ten dupek da mi już święty spokój. Pech chciał a do łazienki weszła Ewa.
-nie idziesz się bawić? Zabawa już na dobre się rozkręciła.
-przyjdę później. – zadeklarowałam.
-ej przecież widzę, że coś jest nie tak. – zauważyła Ewa. Ja niewiele myśląc powiedziałam, że raczej wolę pójść do domu bo nie najlepiej się czuję.
-jak uważasz. Masz tu mój nr komórki jak będziesz czegoś potrzebowała to dzwoń. – odpowiedziała wiedząc, że dalsze namowy nie mają sensu. Byłam jej za to wdzięczna. Przyjemnie jest mieć osobę, z którą da się pogadać nie siląc się na dodatkowe kontrargumenty i kłamstwa.
Po 5 minutach wyszłam z toalety kierując się bez pożegnania ku wyjściu.
-już wychodzisz? – złapał mnie za rękę Turek wyraźnie zaskoczony moim postępowaniem.
-nie za dobrze się czuję więc pójdę do domu się przespać. – oznajmiłam chłopakowi.
-jak chcesz to mogę Cię podwieźć. Nic nie piłem bo przyjechałem własnym autem a też już się chyba będę zbierał- zaproponował.
-nie naprawdę nie trzeba, nie chcę nikogo fatygować. – powiedziałam ze skruchą.
-pada deszcz a chyba nie chcesz ryzykować zniszczenia makijażu, fryzury i sukienki. – powiedział. Deszcz lał jak z cebra a ja postanowiłam przystać na propozycji młodego piłkarza.
- w sumie masz całkowitą rację. To co idziemy? – zapytałam.
-tylko zabiorę marynarkę i możemy się stąd zmywać – odpowiedział posyłając mi szczery uśmiech.
-stary a ty gdzie się wybierasz? – zapytał Moritz.
-no właśnie Nuri a ty gdzie uciekasz? - zapytał zalany w trupa Marcel.
- ja chłopaki już lepiej spasuję, bo nie chcę mieć jutro kaca – odpowiedział machając głową w stronę śpiącego na kanapie Gundogana. – to do zobaczenia – rzucił na pożegnanie biorąc z kanapy swoją pogniecioną marynarkę.
Wsiedliśmy do srebrnego mercedesa. Początkowo jechaliśmy w ciszy słuchając muzyki delikatnie wydobywającej się z głośników luksusowego auta.
-a tak w ogóle się nie przedstawiłem. Jestem Nuri. Nuri Sahin. – podał mi dłoń w geście przywitania przerywając, trwającą niezręcznie długo, ciszę.
-Kasia Klopp, miło mi. Z góry chciałam przeprosić za tą awanturę na parkingu pod marketem. Nie wiem co mi odbiło a w dodatku te wyzwiska, serio Cię za tamto przepraszam. Takiej pyskatej osoby jak ja, nigdy w życiu bym nie podwoziła – powiedziałam śmiejąc się do siebie.
-było minęło, ja już o wszystkim zapomniałem. – oznajmił z rozbrajająco białym uśmiechem. - ja też jestem Ci dłużny przeprosiny za ten zniszczony telefon.
-nie ma o czym mówić. To przecież ja na Ciebie naskoczyłam jak jakaś psychopatka. No ale sam zrozum, to auto należało do mojego taty więc…- powiedziałam.
-wolałem dostać burę od Ciebie niżeli od trenera za to zdarzenie. – odpowiedział ze śmiechem.
-no dokładnie. – uśmiechnęłam się pod nosem. – tu możesz mnie wysadzić.
-ale Wasz dom jest jeszcze kawałek stąd. – zauważył.
-tak ale nie chcę żeby tata mnie widział, że wracam z kimś innym a nie taksówką. Poza tym czepiałby się, że po niego nie zadzwoniłam by sam mnie przywiózł do domu. – wytłumaczyłam Nuriemu.
-jak chcesz, ale pozwól mi odprowadzić Cię chociaż pod furtkę żebyś na pewno dotarła do domu w jednym kawałku. Umowa stoi?
-stoi! – powiedziałam wysiadając z auta. By znowu uniknąć niezręcznej ciszy postanowiłam tuż po wyjściu z samochodu po prostu zagadać:
-i jak się czujesz w nowym-starym klubie? Słyszałam jak tata mówił, że świetnie sobie poradziłeś w tej rundzie.
-no z tym się muszę zgodzić, aż szkoda, że sezon się już skończył. – odpowiedział z grymasem na twarzy.
-martwisz się że przez letnią przerwę znowu stracisz kondycję? – zapytałam. – już mój ojczulek zadba o to byś był tak samo dobry w następnej rundzie. – stwierdziłam z pewnością w głosie.
-ta, tego właśnie się obawiam. – odpowiedział i oboje zaczęliśmy się śmiać.
-to co.. już musimy się żegnać. – stwierdziłam stając przed bramą wjazdową.
-miło się gadało i miło było Cię poznać Kasiu. – opowiedział Nuri. – masz, zapiszę Ci mój numer. – powiedział, poczym wyjął mi mój telefon z dłoni. Ja z lekkim zaskoczeniem postarałam się po prostu skwitować to uśmiechem.
-dzięki. To do zobaczenia – powiedziałam ciszej i ruszyłam w stronę drzwi. Zamykając drzwi zauważyłam, że Turek poszedł w stronę swojego auta dopiero gdy zniknęłam za drzwiami. Kurcze rzeczywiście chciał bym wróciła w jednym kawałku. To miłe z jego strony. – pomyślałam i najciszej jak tylko mogłam podreptałam do siebie na górę.
I pomyśleć że byłam zaślepiona faktem, iż dzisiejsi piłkarze to tacy ignoranci. Mniejsza o to, przecież pozory mogą mylić. Rozsunęłam zamek sukienki i ściągnęłam niebotycznie wysokie szpile. Włączyłam cichutko muzykę i weszłam do wanny fundując sobie relaksującą kąpiel z białą pianą o zapachu jaśminu. Gdy leżałam już w zimnym łóżku spoglądnęłam jeszcze na ekran telefonu.
-wiadomość o tej porze? – pomyślałam widząc nieodebranego smsa.
„zapraszam Cię jutro na kawę o 12. Dasz się wyciągnąć?”. Po kilku minutach zawahania, odpisałam:
„myślę, że zdołam znaleźć czas na jakąś małą kawę”.– odpisałam. Jejku co ja wyprawiam? - pomyślałam, po czym zasnęłam zmęczona całodniowymi wrażeniami.
*
powyższy rozdział jest również autorstwa KrysiaK06, z tego względu że przysłała mi to co jeszcze miała napisane do przodu. więc dodaję, kolejne dwa też są jej autorstwa, a kolejne będę pisała już sama. więc komentujcie. jeśli możecie to proszę o pomoc w rozpromamowaniu tego bloga. z góry dziękuję.
pozdrawiam, Patrycja
super;p czekam na nexta;p
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba. Fajnie się Nuri zachował, a Marco? Szkoda gadać. Czekam na kolejny rozdział i te twojego autorstwa. Chętnie pomogę. Pozdrawiam. Paulina ;*
OdpowiedzUsuńDla mnie jest genialny.!<3
OdpowiedzUsuńuwielbiam twojego bloga! <3 rozdział super! :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba to opowiadanie. Mam nadzieję, że będzie jeszcze ciekawosze.
Zapraszam w wolnej chwili do mnie:
http://olailukaszstory.blogspot.com/
http://weronikaikubastory.blogspot.com/
bardzo się cieszę, że dodajesz jeszcze rozdziały mojego autorstwa. Przez to wszystko jeszcze bardziej nie mogę się doczekać tego co się będzie działo później, bo to ty będziesz tego autorem :) czekam z niecierpliwością z ciarkami na plecach na rozwinięcie akcji w opowiadaniu!!! :)) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się spodobało !!! Czekam na następny ;) Zapraszam w wolnej chwili do mnie:
OdpowiedzUsuńhttp://fajnymezczyznadobrzezepilkarz.blogspot.com/
Nominowałam Cię do Liebster Award :*
UsuńCześć ! Bardzo podoba mi się opowiadanie, które tu publikujesz. Nie mogę doczekać się próbki tego co sama piszesz. :) Klimaty BVB są jak najbardziej moje jako że jestem jej kibicem. Czekam na ciąg dalszy. :)
OdpowiedzUsuńU siebie zaczęłam pisać blog o Matsie Hummelsie. Jeśli masz ochotę poczytac , zapraszam na http://waitingforimmortality.blogspot.com/
Świetny *.* zapraszam do sb http://borussiadortmund9.blogspot.com/ ;***
OdpowiedzUsuńHej, nominowałam cie do liebster awards więcej informacji i pytania znajdziesz na: http://i-am-out-of-touch-i-am-out-of-love.blogspot.com/p/nominacje.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://my-life-is-wojtek-szczesny.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMasz wrażenie że kiedy coś się psuję wali się coś jeszcze. Czujesz się jak w obłędnym kole, które powraca z każdym twoim ruchem. Myślisz że będzie lepiej, ale jest coraz gorzej. Nie masz wsparcia u bliskich osób, bo nie akceptują twojego błędu popełnionego przed kilkoma laty. Czy uśmiechasz się widząc swoją byłą bliską osobę? Nie. To chyba masz takie przeżycia jak ja. Próbujesz to odbudować, a ja nie. Ja czuję że już nie ma czego odbudowywać. Opowiem ci historię, ale nie wiem czy chcesz jej słuchać.
Rozdział jest świetny.:** Podoba mi się ten blog.:)
OdpowiedzUsuń