poniedziałek, 27 maja 2013

III " Dziękuję dobra kobieto "

Obudziłam się cholernie niewyspana mimo, że była już 10.20. Powoli zwlokłam się z łóżka i ubrałam szlafrok. Weszłam jeszcze półprzytomna do łazienki. Dopiero skutecznie rozbudziło mnie spojrzenie w lustro, które sobie zafundowałam.
-natychmiast prysznic! - pomyślałam i tak zrobiłam.
Zeszłam na dół do kuchni na śniadanie. Twarde grzanki z serem i poranna kawa jak nic w świecie postawiły mnie na równe nogi. Włączyłam tv. Znudzona skakaniem po kanałach ubrałam się w luźną bluzę z kapturem. Postanowiłam przyszykować tacie „drugie” śniadanie. A co! Niech pamięta że ma wzorową córkę. Zapakowałam smakowicie wyglądające kanapki w plastikowe pudełko i ruszyłam pieszo w stronę stadionu, gdzie Jurgen miał ostatni w tym sezonie trening. Przechadzając się przez spokojne uliczki między osiedlowe dotarłam, aż pod sam stadion. Po chwili usłyszałam jakąś awanturę, dobiegającą z okolicy parkingu. Zdjęłam słuchawki z uszu gdy zobaczyłam starszego Pana bezskutecznie przepraszającego młodego rozwścieczonego mężczyznę. Instynktownie (tak lubiłam pakować się w nie swoje sprawy) podbiegłam do nich pytając:
-przepraszam, czy coś się stało?
-a nie widzi pani?- zapytał młody facet nad wyraz często gestykulując rękoma. - ta pijaczyna porysowała mi przed momentem, tym swoim zardzewiałym wózkiem złomowym, karoserię!
- jejku znowu kłopoty z samochodem… - pomyślałam przewracając oczami. - po pierwsze nie pijaczyna tylko starszy nieznajomy Pan, a po drugie po co się tak gorączkować, to przecież prawie niewidoczna rysa!- oznajmiłam usiłując załagodzić całą sytuację.
-mówiłem temu młodemu Panu, że nie zrobiłem tego celowo i z chęcią bym mu za ta szkodę zapłacił ale nie mam z czego- tłumaczył się bezdomny wskazując na swój ubogi ubiór.
-hohoho! Ależ oczywiście! A na picie tanich piw to macie kasę!- zbulwersował się do czerwoności farbowany blondyn.
-już dobrze, ja za to zapłacę - odparłam- A Pan może już iść. - zakomunikowałam starszemu mężczyźnie a ten postąpił tak jak mu ze stoickim spokojem powiedziałam.
-dziękuję dobra kobieto. - odpowiedział staruszek, zaś ja te słowa odwzajemniłam szczerym uśmiechem. Gdy tylko odszedł, zapytałam:
-to ile mnie to wyniesie?
-jedną małą przysługę Cię to wyniesie- odpowiedział a ja automatycznie pomyślałam:
-hola hola! A od kiedy przeszliśmy na Ty? No więc słucham-zapytałam a ten z żałosnym zadowoleniem wskazał palcem na swój policzek.
-chciałbyś - odparłam mimowolnie. I żegnam! – powiedziałam nie oczekując na odpowiedź. Co za typ! Jakiś niewyżyty czy co?
Te pytania zadawałam sobie do momentu gdy dostrzegłam tatę siedzącego na ławce rezerwowych.
-cześć tatku, przyniosłam Ci śniadanie.
-a to z jakiej okazji?- zapytał.
-aż się wstyd przyznać ale.. to z nudów. Chciałam się przejść na spacer i pomyślałam, że dostarczę ci coś pożywnego.
-tak też myślałem. Dobra usiądź bo muszę przeliczyć chłopców. Dopiero teraz się zorientowałam, że na murawie stoją jacyś ludzie (a dokładniej mówiąc, piłkarze).
-nie ma Marco! – krzyknął Moritz podbiegając do ławki trenerskiej. Po chwili z tunelu wybiegł przebrany w żółto-czarny strój  Marco.
-trenerze przepraszam za spóźnienie ale…- przerwał spóźniony piłkarz widząc, że obok trenera na ławce siedzi dziewczyna, z którą miał okazję gawędzić na stadionowym parkingu.
-ale…? – dopytywał się wertując kartkami swojego pobazgranego notatnika jednocześnie nie zwracając uwagi na osobę Marco.
-ale zatrzymała mnie pewna niespełniona przysługa- odpowiedział posyłając córce trenera zawadiacki uśmieszek. Oczywiście Kaśka widząc pewną siebie postawę Marco, zignorowała go z kamienną twarzą kurczowo trzymając swój telefon w dłoniach.
-dobra, jazda na murawę! – krzyknął Klopp. – o matko, co ja się z nimi mam. Ja pokiwałam twierdząco głową mając jeszcze w myślach sytuację z przed 15 minut.
-a więc to ten Marco- pomyślałam. Tata spojrzał na mnie w chwili gdy ja dziwacznie się otrzęsłam robiąc kwaśną minę.
-coś się stało?- zapytał Jurgen.
-nie, wszystko w porządku – oznajmiłam a tak naprawdę mając przed oczami ten odrażający pocałunek. Fujj..
Po kilkunastu minutach bawienia się telefonem zaczęłam przeliczać piłkarzy. W sekundę dostrzegłam nr 18 na koszulce faceta, którego miałam (przyjemność?!) okazję spotkać na parkingowym dachu, przed marketem. A więc to dlatego nie chciał wzywać policji. Nie chciał dostać ochrzanu od Jurgena i zyskać niepożądanego rozgłosu w prasie. No to świetnie. – pomyślałam. Dwóch facetów i dwie nieprzyjemnie sytuacje spotykają się pod jednych „dachem” razem ze mną. O ironio!
-ty Marco to ta dziewczyna o której Ci opowiadałem.
-ta z marketowego parkingu?- dopytywał się.
-no chyba. Dawaj podbiegniemy po wodę do ławki i zagadamy dla żartu.
Trener widząc, że chłopcy podbiegają po wodę, której już brakowało nakazał Kasi pójść do składziku po zapas dodatkowych butelek. Ta bez zastanowienia widząc zbliżających się piłkarzy z impetem ruszyła spełnić prośbę taty.
-weszła do tunelu! - spostrzegł Nuri.
-dawaj za nią póki trener gdzieś zniknął - powiedział blondyn. Obaj popędzili jak na skrzydłach w stronę tunelu.
Było ciemno jak w (no wiecie gdzie) a ja muszę szukać tych butelek- pomyślałam ze złością. Nagle pomieszczenie rozjaśniło się, bo ktoś łaskawie włączył światło.
-spragniona? -zapytał z uśmieszkiem na twarzy chłopak o typowo tureckiej urodzie, widząc że trzymam w rękach zgrzewkę wody.
-a nawet jeśli? – odpowiedziałam próbując sprytnie wyminąć ich obu w drzwiach. Wówczas ten blondas rzekomo nazywający się Marco zagrodził mi przejście opierając się swoją ręką o futrynę. Ta z kolei wyrosła tuż przed czubkiem mojego nosa. Proszę, proszę jaki macho się znalazł. – pomyślałam.
-wcześniej będąc spragniona nie chciałaś mi dać buziaka- przypomniał zaczepnie Marco.
-bo nie o takie dogodzenie mi chodziło! - mówiąc to z zaciśniętymi zębami zrzuciłam na jego spoty 10-cio litrową zgrzewkę wody, co pozwoliło mi się fachowo wydostać się z tego ciasnego pomieszczenia.
-lowelas zasrany – pomyślałam oburzona. Nuri śmiejąc się ze zwijającego się z bólu kolegi, powiedział:
-a więc to ona jest tą zadziorną córeczką trenera..
-no coś ty!? – oznajmił ironicznie Marco jednocześnie usiłując wstać o własnych siłach z podłogi.
Widząc, że tata gada z kimś ze sztabu szkoleniowego pomyślałam, że lepiej będzie jeśli się stąd ulotnię jak najszybciej potrafię. Wiedziałam, że trening dobiega końca więc ruszyłam w stronę wyjścia ewakuacyjnego. Traf chciał, że Jurgen mnie dostrzegł i przywołał mnie do siebie.
-chłopcy nie wiem czy już mieliście okazję się poznać, jeśli nie to teraz macie taką okazję. To moja kochana córka Kasia. – przedstawił mnie z dumą w głosie całej 16- osobowej drużynie a ja czułam się jak przedszkolak wywołany na środek sali, z tym wyjątkiem że tata mocno poklepał mnie po plecach jak starego kumpla. To spowodowało, że przechyliłam się o dwa kroki wprzód. Tato wiem, że zawsze marzyłeś o posiadaniu syna ale kurde noo.. nie tak mocno, będę jeszcze miała sińce!- pomyślałam speszona. O dziwo piłkarze przywitali mnie bardzo serdecznie. Jeden z nich zapytał się nawet czy wpadnę na wtorkową imprezę.
-uroczystość, Moritz uroczystość! – poprawił go Jurgen, gdyż jemu słowo impreza słusznie kojarzyło się z litrami alkoholu.
- no racja, więc będziesz na impr.. uroczystości? – Moritz szybko się poprawił mierzwiąc swój blond zarost na policzkach.
-jasne, że tak! Nawet kupiłam już sukienkę! – odpowiedziałam mu tak radosnym tonem jak do starej dobrej przyjaciółki, na co chłopcy się zaśmiali a mnie jeszcze bardziej wprawiło w zakłopotanie.

11 komentarzy:

  1. droga autorko :) co ile będziesz dodawała nowe rozdziały??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeszcze nie wiem. zobaczę jak wyrobię się w czasie, ale postaram się regularnie :)

      Usuń
  2. Świetny,ale czekamy na więcej

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku , zakochałam się w tym <3
    Świetne ! *-*
    Nie mogę doczekać się następnego !
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo, już kocham to opowiadanie :)
    Czekam na kolejny rozdział <#.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Niesamowite. Tak inaczej pisane. Bardzo mi się podoba. Napewno będę zaglądać tu regularnie. Czekam na więcej. Pozdrawiam. Paulina;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam wielka prosbe. Moglabys zmienia tło tak żeby tekst było lepiej widać?? :) Czytam wszystkie twoje opowiadania,ale pierwszy raz komentuje. Masz naprawde ogromny talent twoje opowiadania czyta się tak płynnie. Każde slowo przechodzi w drugie tak jak płynie rzeka. To naprawde jest trudne. Chciałabym abyś dokończyła również opowiadanie o Robercie i Weronice,ale oba są super :) Pisz szybko nastepny! Dzięki za te opowiadania i pozdrawiam Marta ; *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję bardzo za te miłe słowa. cieszę się że Ci się podoba choć na razie to nie są rozdziały mojego autorstwa.
      a jeśli chodzi o wygląd to to jest tylko tymczasowe, jestem w trakcie poszukiwania właściwego motywu :)

      Usuń
  7. Zgadzam się z poprzedniczka:)Twoje opowiadania są niesamowite.Powinnaś pisać książki;)
    Pozdrawiam i życzę weny:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny, czekam na kolejny i zapraszam do mnie
    lenka-borussia-story.blogspot.com
    lawkaktorazmieniazycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Super !! czekam na następny !!!!! :* Zapraszam w wolnej chwili do mnie: http://fajnymezczyznadobrzezepilkarz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy